Bieda za rogiem
Fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2020 (63)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Chorzy rozmnożyli się nagle jak australijskie króliki. No, ale cóż – jest epidemia, więc nie dziwota, że ludzie chorują, nawet jeśli Edyta Górniak twierdzi, że jest inaczej. Niestety, zaczyna się też rozwijać kolejna epidemia. Ludzie zapadają na brak pracy.
To też szybko poszło. Najpierw cierpieli ci od eventów i koncertów. Ale szybko dołączyły inne branże. Jeszcze na początku roku nie znałem nikogo, kto poszukiwałby pracy. Wszak przeżywaliśmy akurat lata tłuste i smakowaliśmy upojny smak dobrobytu. Było fajnie, ludzie zastanawiali się, w jaki zakątek świata pojechać.
Teraz zastanawiają się, jak powiązać koniec z końcem. W owym kręgu moich znajomych mamy teraz piątkę bezrobotnych. I to w różnych branżach. Bankowość, księgowość, produkcja, gastronomia, właśnie owe eventy. Zaczęło się zaciskanie pasa. Tradycją tej grupy był stadny wyjazd na sylwestra. Wynajmowano jakiś domek w atrakcyjnym miejscu, zabierano dzieciaki i organizowano epicką, wielopokoleniową imprezę. Nie tym razem.
Ale na wyciągnięcie ręki, tuż obok nas są już wypadki bardziej dramatyczne. Oto znam przedsiębiorcę, który handlował winami. Dobrze mu się powodziło. Żona nie pracuje, wychowuje trójkę dzieci. I nagle facet z tymi winami został jak Himilsbach z angielskim. Z winami i z długami.
Moja żona namawia mnie, żebyśmy jakoś go wsparli. I pewnie na Gwiazdkę moi bliscy dostaną sporo butelek. Ale oto inny znajomy handlował nie tylko winami, ale w ogóle alkoholem i znalazł się w tej samej sytuacji. Knajpy zamknięte, popyt rozpaczliwie zmalał. Oczywiście jemu też trzeba pomóc. Ja akurat po tym covidzie zupełnie niealkoholowy jestem i chyba nawet w abstynencję popadłem. Ale cóż, czego się nie robi dla przyjaciół. Moja wątroba będzie musiała to znieść. A na przyszłość muszę zadbać, by wśród znajomych nie było nadreprezentacji osób handlujących napojami wyskokowymi.
Fala dociera nawet do osób wydawałoby się niezatapialnych. Oto na Facebooku pisze do mnie człowiek „Nie mam pracy. Proszę o pomoc”. Ale jemu akurat jakoś pomagać się nie kwapię. Przez ostatnie dwie dekady pracował dla najbogatszych ludzi w Polsce, czym mocno się chwalił. Zarabiał w miesiąc pieniądze, na które ja musiałbym zasuwać z rok. Co chwila zmieniał mercedesy na nowsze.
Może to nieładnie, ale jego historia mnie nie wzrusza. Inaczej jest z kwiaciarnią, która otworzyła się nieopodal mojego bloku w lutym tego roku. A w marcu przyszedł lockdown i sklepik został zamknięty. Wyobrażałem sobie, co musi czuć kobieta, która właśnie odpaliła swój wymarzony biznes. Obiecałem sobie, że będę tam kupował kwiaty jak najczęściej. Ale kiedy handel znowu ruszył, zapomniałem o tym postanowieniu. I niedawno zobaczyłem, że kwiaciarnie zamknięto na amen. Strasznie mi się zrobiło głupio.
Więcej możesz przeczytać w 12/2020 (63) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.