Nasza cenna klasa średnia

Maciej Bukowski
Maciej Bukowski, fot. Forum
W Polsce klasa średnia dopiero rośnie. Jeszcze nie okrzepła, nie powinno się więc jej przesadnie obciążać podatkami. Polityka powinna sprzyjać temu, żeby ludzie się bogacili, tymczasem pojawiają się pierwsze oznaki, że być może idziemy w przeciwną stronę - mówi dr Maciej Bukowski, prezes WiseEuropa.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2021 (70)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Jak pan ocenia ogłoszony przez rząd Nowy Polski Ład oraz Krajowy Plan Odbudowy? Mamy wreszcie spójną wizję rozwoju gospodarczego Polski?

Częściowo. KPO to tekst w znacznej mierze praktyczny, techniczny, przy którego powstawaniu pole manewru polskich władz było dość ograniczone ze względu na regulacje Komisji Europejskiej. Polski Ład to z kolei dokument polityczny, którego punktem odniesienia jest polityka 2021 r. W obu dokumentach odnajdziemy elementy strategii długoterminowej, ale raczej jako efekt uboczny uwarunkowań bieżących niż odwrotnie.

W opracowanym przez WiseEuropa raporcie „Podróż bez kompasu” pisali państwo nawet, że słabe strony KPO są przejawem strukturalnych problemów krajowej polityki gospodarczej, silne zaś są wynikiem wykorzystania ram zapewnionych przez KE. 

Szkoda, że tak jest. Polskie władze mogłyby wyciągnąć wnioski z ostatniego roku i skupić się nie tylko na odbudowie gospodarki, ale też na przedefiniowaniu i wzmocnieniu polityki rozwojowej państwa.

Polski Nowy Ład temu nie służy? Nie jest to jakiś przejaw myślenia strategicznego?

Rzeczywiście, dokument ten zawiera w sobie elementy, na których podstawie można odtworzyć pewien trend przewodni – główną ideę jaka przyświecała autorom – ale wielką wizją bym go nie nazwał. Nie widzę w Polskim Ładzie myślenia prawdziwie strategicznego, dlatego myślę, że nadzieje, które wiążą z nim rządzący, się nie spełnią. 

Dlaczego?

Mówi on, moim zdaniem niepotrzebnie, o dziesiątkach drobnych spraw, takich jak odbudowa Pałacu Saskiego, sieć manufaktur spożywczych, opaski bezpieczeństwa dla seniorów czy budowa małych muzeów w powiatach. W tej chmurze łatwo zgubić sprawy strategiczne, które w programie są, ale traktowane na równi z ogólnie słusznymi, ale rozwojowo nieistotnymi, drobiazgami. Nie jestem przekonany, czy autorzy sami wiedzą, co w tych planach jest ważne, a co jest tylko politycznym wypełniaczem. 

Jak te wypełniacze odrzucić, to co się pojawi?

Jakąś myśl strategiczną widać w propozycjach reformy podatkowej, obszarze zdrowotnym, energetycznym, cyfrowym. Generalnie mógłbym ją streścić następująco: państwo ma być aktywne, mieć pierwszeństwo nad inicjatywami obywateli i samorządem. To rząd będzie zabierał i dawał. Chce być patronem wszystkiego, co ma się w Polsce dziać w polityce rozwoju.

W polskiej Konstytucji mowa jest o „zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot”.

Wydaje się, że Polski Ład od tej zasady odchodzi, niekoniecznie to jawnie przyznając. Autorzy wydają się wierzyć, że tylko państwo scentralizowane i paternalistyczne – takie, które rozwiązuje za obywatela wszystkie jego sprawy – może być państwem skutecznym. Nieuchronną konsekwencją tego modelu jest postawienie się rządu w roli rozdającego przywileje jednym i ograniczającego możliwości działania innym. 

Komu teraz zabierze?

Przede wszystkim samozatrudnionym, dla których w wielu przypadkach stopa opodatkowania wzrośnie nawet o kilkadziesiąt procent. Propozycja rządowa w tym zakresie nie jest jeszcze dokończona, ale z zapowiedzi w samym Polskim Ładzie oraz w wypowiedziach wyższych urzędników i polityków po jego opublikowaniu można wnosić, że przedsiębiorcy – a być może także wszyscy podatnicy – będą musieli zapłacić składkę zdrowotną proporcjonalnie do dochodu i nie będą mogli jej odliczyć od podatku. Z obliczeń wynika, że na nowym modelu podatkowym stracą przede wszystkim pracujące osoby samotne, lepiej zarabiający oraz samorządy. Zyskają emeryci, ludzie o niskich dochodach, a także te rodziny z dochodami średnimi, które mają dzieci. Upraszczając, można powiedzieć, że propozycje podatkowe Polskiego Ładu to transfer od bogatszych i klasy średniej do osób do niej aspirujących i biednych oraz od pracujących do niepracujących – przede wszystkim emerytów, do których trafi ponad połowa wszystkich korzyści.  

Rząd zarżnie nam klasę średnią?

Aż tak wielkich słów bym nie używał, ale niewątpliwie, to ona ostatecznie za tę reformę zapłaci. Przy czym rząd – i wspierający go analitycy z państwowych instytutów – błędnie definiują pojęcie klasy średniej. Uznają, że to osoby, które osiągają średni dochód. To nieporozumienie. Klasa średnia to ludzie, którzy mają na tyle duże dochody, że są w miarę niezależni od władzy i zmiennego losu. Niedoskonale, bo wciąż – by żyć – muszą pracować, ale na tyle że mają większą swobodę wyboru przy decyzjach życiowych dotyczących edukacji, miejsca zamieszkania, pracy czy zdolności odpowiedzi na kaprysy polityki. 

U nas tacy ludzie uchodzą za bardzo bogatych.

To nieporozumienie! Bogaci – czyli klasa wyższa – to ci, którzy w ogóle nie muszą pracować, bo mają stałe duże dochody ze zgromadzonego kapitału: akcji, nieruchomości, obligacji. U nas to nadal znikoma część społeczeństwa.

Wracając do klasy średniej. Może to słusznie, żeby po 30 latach transformacji dociążyć ją finansowo?

Moim zdaniem na to jeszcze za wcześnie. Ta klasa średnia dopiero nam rośnie, jeszcze nie okrzepła. Przecież 20 czy 30 lat temu w ogóle jej nie było! Dziś już jest, ale jeszcze relatywnie mała – nie przekraczająca 20 proc. naszego społeczeństwa. Polityka powinna sprzyjać temu, żebyśmy za 30 lat mieli około połowy społeczeństwa w klasie średniej, a do tego konieczne jest, by ludzie się bogacili: dysponowali nieruchomościami nieobciążonymi kredytem, mieli dochód z pracy umożliwiający im nie tylko wygodne życie, ale też oszczędzanie na tzw. niepogodę, czyli ochronę przed krótkotrwałymi przeciwnościami losu, czy wreszcie mogli kształtować swoje życie nie w wyniku konieczności, a raczej wolnego wyboru. Zmiany postulowane w Polskim Ładzie są przedwczesne w tym sensie, że poszerzanie takiej grupy obywateli bardzo utrudniają.

Skoro sam pan powiedział, że bardzo bogatych jest u nas niewielu, to ktoś musi sfinansować transfery socjalne, które Polacy bardzo polubili.

Przestrzeń do tego, żeby dociążyć podatkowo klasę średnią bez ryzyka zatrzymania jej wzrostu, pojawi się w Polsce najwcześniej za 20 lat. Moim zdaniem nieprzypadkowo rząd stara się to przyspieszyć, udając, że opodatkowuje bogatych. Wpisuje się w ten sposób w niezbyt chwalebną, choć widoczną od kilku lat tendencję, że wszystkie zmiany w naszym kraju wprowadza się przeciwko komuś. Komuś, kto „korzysta, a się nie dokłada”. Komuś, kto „jest egoistyczny i nie chce się podzielić”. Najpierw na celowniku władzy były supermarkety i banki, teraz klasa średnia dla niepoznaki nazywana bogatymi. To skuteczne politycznie, bo może trafiać do szerokiej grupy „klasy pracującej”, która co prawda nie ma – jeszcze – atrybutów klasy średniej, ale postrzega siebie jako taką i chciałaby widzieć w tej rzeczywistej klasie średniej, klasę wyższą.

Rząd mówi, że dotąd w Polsce obowiązywała degresywna skala podatkowa i że to niesprawiedliwe. Stąd zmiany podatkowe.

To nieprawda. Polski system podatkowy jest progresywny, tyle że teraz ma być jeszcze bardziej. Zresztą, wysoka progresja stała się fetyszem pewnej grupy osób aktywnych w debacie publicznej. Liczą oni, że załatwi ona dużo spraw, które postrzegają jako niepożądane. Przykładem może być nadzieja na zwiększenie podaży pracy ludzi najmniej zarabiających. Zdaniem zwolenników zmian większa progresja zachęci tę grupę osób do pracy poprzez zwiększenie ich dochodów netto uzyskanych dzięki wyższemu obciążeniu klasy średniej, która i tak pracuje. Rynek pracy więc zyska. Te nadzieje mogą okazać się płonne. Po pierwsze, dlatego, że elastyczność dochodowa podaży pracy w tej grupie osób jest niska, a po drugie, dlatego, że zgodnie z Nowym Ładem ponad połowa wysiłku fiskalnego będzie przekierowana na osoby bierne zawodowo, głównie emerytów, a połowa pozostałego na osoby, które i tak już pracują. Rząd zafunduje nam więc takie podatkowe 500 plus, które zgodnie z pierwotnymi deklaracjami miało być programem pronatalistycznym, ale na końcu okazało się być – bardzo drogim – programem zmniejszającym, na zaledwie kilka lat, ubóstwo rodzin z dziećmi. Pewien cel więc osiągnięto, ale nie ten, który miał uzasadniać wprowadzenie programu. Teraz może być podobnie. Poprawi się jakość życia części beneficjentów zmian podatkowych, ale koszt zmian będzie niewspółmierny, a cele gospodarcze nieosiągnięte. Zarazem pojawią się nowe ryzyka, których siłę w tej chwili trudno ocenić.

Jakie to ryzyka? 

Drobny przedsiębiorca płacący podatek liniowy będzie teraz realnie płacił efektywną stawkę ok. 28 proc. Dla porównania – w Czechach to 19 proc., a na Węgrzech – 15 proc. Boję się, że wpłynie to niekorzystnie na naszą skłonność do inwestowania i innowacji. Staniemy się mniej konkurencyjni niż inne kraje regionu. Grozi nam odpływ specjalistów, a tego byśmy nie chcieli.

Podobnych argumentów używa Jarosław Gowin. Sprzeciwi się rządowi?

Trudno przewidzieć, bo to polityka. Myślę jednak, że gdy rząd zechce podwyższyć podatki dla klasy średniej, to znajdzie sojuszników na lewicy. Chociaż nie można też wykluczyć, że władza z pewnych rozwiązań jednak zrezygnuje, musi wszak brać pod uwagę także głos przedsiębiorców. Stąd zapowiedzi np. specjalnych wyjątków dla informatyków. Nowy Polski Ład to dokument polityczny sygnowany przez partie Zjednoczonej Prawicy. Pytanie, jak przełożą go na język konkretów urzędnicy rządowi oraz czy ostatecznie dostaniemy prostszy i bardziej zrozumiały system podatkowy realizujący cele, które deklaruje, czy też coś wręcz przeciwnego. Zobaczymy.

Twierdzi pan, że wiele proponowanych rozwiązań będzie napędzało inflacje. Niepokoi to pana?

Niepokoi. Widać wiele symptomów przegrzewania się gospodarki: inflacja przekroczyła 5 proc., rynek nieruchomości wszedł w fazę bańki. Czas wcisnąć hamulec, bo inaczej ryzykujemy kolizję – gwałtowne podniesienie stóp procentowych, wzrost bezrobocia i spadek inwestycji. Niestety Rada Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski właściwie nie wypełniają swojej misji, odwlekając decyzję o zmianie kierunku polityki pieniężnej i makroostrożnościowej. Mam nadzieję, że następny skład Rady będzie lepszy. Na Sejm za bardzo nie liczę, ale może prezydent i Senat staną na wysokości zadania.

W sprawie Polskiego Nowego Ładu dziwnie milczy opozycja. Myśli pan, że opozycja ma jakąś wizję rozwoju gospodarczego Polski?

Nic mi o niej nie wiadomo (śmiech). Lewica ma w tym przypadku poglądy bliskie rządowi, wierzy w iluzję, że system progresywny zlikwiduje nierówności społeczne. 

A nie zlikwiduje? Przecież m.in. po to się go wprowadza.

Jedne zlikwiduje, a inne wykreuje. Może doprowadzić do większej kompresji dochodów między klasą pracującą a klasą średnią i utrudnić budowę tej drugiej. Wytworzy zarazem nierówności wewnątrz klasy średniej – nie wszyscy są bowiem programistami, którzy mogą liczyć na specjalne względy rządzących. Ludzi naprawdę bogatych jednak nie dotknie, a nawet ich wzmocni. Silna redystrybucja pieniędzy ma to do siebie, że komuś się zabiera, komuś się dodaje, a jeszcze ktoś inny na tym bardzo korzysta. Przykład? Jeśli budżet dofinansuje mieszkania, to znajdą się firmy, które te mieszkania wybudują i się na tym wzbogacą. Zwłaszcza że ceny nieruchomości pójdą w górę. Jeśli zwiększymy dochody do dyspozycji jednych gospodarstw domowych, a zmniejszymy innych, na tej zmianie zyskają ci, którzy produkują na rzecz tych pierwszych, a stracą ci, którzy wyspecjalizowali się w usługach dla tych drugich. Doświadczenie uczy, że rozbudowa obecności państwa w gospodarce nie uderza w ludzi bogatych, znajdą się bowiem tacy, którzy na tym zarobią.

A polityczne centrum ma jakiś pomysł? Platforma? Albo Szymon Hołownia?

Nie wydaje mi się, by w tych ugrupowaniach był obecny jakiś regularny namysł nad nową wizją gospodarczą. Dominują sprawy bieżące. Niestety, partie w Polsce nie przywykły do pracy eksperckiej na tym poziomie, za co płacą cenę bezradności w zderzeniu z rządem mającym wsparcie w aparacie urzędniczym czy agencjach specjalnych, takich jak PFR lub PIE. Paradoksalnie wyjątkiem była Zjednoczona Prawica, która po 2010 r. zaczęła taką pracę programową wykonywać, choć nadal nie dorównywała ona temu, co wtedy proponował rząd PO-PSL. Zresztą jedyne kontrpropozycje podatkowe, które zgłasza opozycja, mają swój początek w tamtych czasach, a konkretnie w propozycji, jaką przygotowało Ministerstwo Finansów i KPRM pod sam koniec rządów PO-PSL. 

Rząd proponuje też liczne ulgi podatkowe. Podoba się to panu?

Uważam, że to błąd. I tak mamy bardzo skomplikowany system fiskalny, dodatkowe „ulgi na ulgi” jeszcze bardziej go zagmatwają. 

A wzrost wydatków na ochronę zdrowia? Po pandemii zapanował w tej sprawie niemalże konsensus. Wszyscy są zgodni, że trzeba poprawić jakość usług publicznych.

To prawda. Jednak trzeba pamiętać, że samo dosypywanie pieniędzy nie wpłynie na poprawę jakości usług medycznych.

Jak to?

Poprawę jakości usług medycznych osiąga się poprzez zmiany systemowe zarówno zwiększenie finansowania, jak i zwiększenie podaży kluczowych zasobów kadrowych, infrastrukturalnych, kompetencyjnych. W przeciwnym razie efekt będzie taki, że na wzroście finansowania zarobi biały personel i koncerny farmaceutyczne, którym leki rząd będzie dofinansowywał w większym zakresie niż dziś. Ale przeciętny pacjent nie odczuje znaczącej poprawy, a być może odczuje nawet pewne pogorszenie, bo np. wzrosną ceny w prywatnej służbie zdrowia, która borykać się będzie ze zmniejszeniem podaży pracy lekarzy i pielęgniarek na skutek wzrostu ich płacy progowej. 

A dopłaty do mieszkalnictwa? To kolejny przykład realizacji lewicowego paradygmatu.

Zgoda. To najsłabsza strona Polskiego Ładu. Ceny mieszkań są już w tej chwili bardzo wysokie, boję się, że – wobec luźnej polityki monetarnej i fiskalnej – ta bańka jeszcze nam urośnie. Kolejny element nakręcający popyt przy całkowitym zaniedbaniu strony podażowej.

Na koniec spytam o pandemię. Jak sobie z nią poradziliśmy?

Pod względem zdrowotnym bardzo słabo, pewnie dobijemy do 150 tys. nadmiarowych zgonów. A ekonomicznie? Rząd nieźle przygotował tarcze osłonowe, całkiem sprawnie poradził sobie z nimi też Polski Fundusz Rozwoju. Bez wątpienia udało się uratować wiele firm, ale co dalej? Trzeba pamiętać, że cudów nie ma i kosztem tych instrumentów jest wspomniane ryzyko przegrzewania i spadek produktywności. Dlatego odpowiedzialna polityka makroekonomiczna powinna dziś polegać na łagodnym hamowaniu przed zakrętem, żeby uniknąć ryzyka wykolejenia się na nim. Skoro ożywienie jest szybkie, czas rozpocząć sekwencję podnoszenia stóp procentowych, stopniowo, lecz zdecydowanie balansować budżet, zmniejszyć ambicje transferowe, widząc, że wielkie programy inwestycyjne współfinansowane z UE wymagają także krajowego wkładu itp. Dobrze jest szybko biec, ale jak się biegnie maraton, trzeba pamiętać, że sprint daleko przed metą nie popłaca. A meta jest daleko przed nami, bo państwem rozwiniętym możemy się stać najwcześniej w połowie stulecia. 

-----------------------------------------------

Polski Nowy Ład 

 

To przedstawiony w połowie maja nowy program gospodarczy Prawa i Sprawiedliwości, który zdaniem obozu rządzącego ma pomóc Polsce poradzić sobie ze skutkami pandemii. Przewiduje m.in.:

 

→  30 tys. zł kwoty wolnej od podatku dla wszystkich 

→  Emerytura bez podatku do 2,5 tys. zł 

→  Zniesienie limitów do lekarzy specjalistów 

→  7 proc. PKB na zdrowie 

→  Mieszkanie bez wkładu własnego

→  Dom do 70 mkw. bez formalności

→  Rodzinny Kapitał Opiekuńczy – wsparcie dla rodzin na drugie i kolejne dziecko w wysokości 12 tys. zł na każde dziecko

→  Program Inwestycji Strategicznych Polskiego Ładu – dotacje dla gmin i powiatów na cele inwestycyjne

→  Wyższe dopłaty do paliwa rolniczego i ułatwienia bezpośredniej sprzedaży przez rolników

→  Małe Centra Nauki Kopernik w Polsce – w średnich i małych polskich miastach. Wejście w życie zakładane jest w IV kwartale 2021 r.

My Company Polska wydanie 7/2021 (70)

Więcej możesz przeczytać w 7/2021 (70) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ