Podróż bohatera

Michał Sukiennik
Michał Sukiennik / Fot. materiały prasowe
Jest pewna teoria kinematografii, która od dawna siedzi mi w głowie – filmy wyglądają, jak wyglądają, bo są tworzone przez filmowców. Brzmi jak najgłupszy banał w historii krótkiej formy aforystycznej, ale zaufajcie mi – jest w tym głębia zarówno dla osób z branży filmowej, jak i dla wszystkich startupowców.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2025 (112)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Nie wiem, czy znacie kogoś komu marzył się własny film, ale pozyskanie finansowania dla startupu to radosne hasanie po łące, zwłaszcza w porównaniu z nieuczciwą orką i walką, jaką musi stoczyć aspirujący reżyser w konfrontacji z producentami filmowymi.

Uzbrojony w pomysł i wizję, pełen entuzjazmu i dobrych chęci rozpoczyna podróż od biura do biura, opowiadając i pokazując coś, czego nie ma, nie ma szans powstać nawet w formie MVP, a potrzebuje na to kosmicznego budżetu, który nie tylko musi się zwrócić, ale też pozwolić wszystkim w koło zarobić. I to za pierwszym razem! Nie będzie kolejnej rundy finansowania, pivotu, prób podbicia zagranicznych rynków. Ach, no i nie ma się jeszcze nazwiska, pozycji, kontaktów…

Nie zapomnijmy o tym, że wszystko trzeba ogarnąć w pojedynkę – nie ma zespołu ekspertów, mentorów, wsparcia. Jest samotne, powolne stąpanie w kierunku swoich planów i marzeń.

Zgodnie z prostą zasadą, że opowiadamy o tym, co znamy, przeszkody i codzienność filmowców w naturalny sposób wpływają na kształt i fabułę filmów. W związku z tym mam całą plejadę twórczości, w której samotny, zdeterminowany bohater rzuca wyzwanie światu, następuje cała „podróż bohatera” (zwana Monomitem Campbela - polecam wygooglać!), a dzięki swojej nieustępliwości, mimo licznych przeszkód i momentów zwątpienia, na koniec wychodzi z całej sytuacji zwycięsko, z wysoko podniesionym czołem. Czyli… dokładnie tak, jak wyglądała droga filmowca do stworzenia swojego dzieła!

A co, jeżeli jest tak w każdej grupie zawodowej? Co, jeżeli startupy działają zgodnie z przyjętymi zasadami, ponieważ tworzone są przez startupowców edukowanych przez innych startupowców i inspirowanych przez książki napisane na podstawie doświadczenia startupowców? Czy możliwe jest, że istnieje lepsza, efektywniejsza droga do sukcesu startupu niż ta wytyczona przez lata funkcjonowania amerykańskich funduszy inwestycyjnych zakładanych przez fundatorów, którzy z takich funduszy pozyskali finansowanie, a następnie z sukcesem sprzedali swój startup?

Nie wiem, ale się dowiem. Od dłuższego czasu biegam i opowiadam wszystkim, którzy chcą (a czasami nie) o możliwości, jakie daje technologia no-code w budowaniu produktów cyfrowych. Że nie potrzebujesz zespołu deweloperów, wystarczy pomysł i chęci. Że budżet lepiej przeznaczyć na sprzedaż i marketing, a technologie traktować jak narzędzie do weryfikowania konceptów biznesowych. I że taniej nie znaczy gorzej, a no-code nie równa się no-quality. I kilka osób w to wierzy, tworzy swoje startupy i widzi w tym sens, mimo licznych wątpliwości osób, które „robią jak wszyscy”, oczekując bardziej spektakularnych niż wszyscy rezultatów.

Dlatego, chcąc podzielić się z wami swoimi spostrzeżeniami ze świata startupów i światów pokrewnych, dogadałem się z „My Company Polska” na cotygodniowy felieton, w którym postaram się przekazać to co Łona w jednym ze swoich kawałków:

Kiedy wszyscy wokół ciebie równiuteńko idą
Przyjacielu ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość
I kiedy bronisz prawdy mając ją za jedynie prawdziwą
Ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość

Do zobaczenia co tydzień! Niewątpliwie.

- - -

Felietony Michała będą cyklicznie publikowane na mycompanypolska.pl

Jesteś founderem i również chciałbyś mieć u nas własną rubrykę? Napisz na [email protected]. Kto wie, może zostaniesz naszym kolejnym stałym felietonistą?

My Company Polska wydanie 1/2025 (112)

Więcej możesz przeczytać w 1/2025 (112) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ