Nietrwałość

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Dzisiejsze przedmioty psują się łatwo, a ponieważ ich naprawa zazwyczaj nie jest opłacalna, wymieniamy je na nowe. Czasem wymieniamy je na nowe nawet wtedy, gdy są sprawne.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2021 (68)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Mój syn znowu zbił szybkę w telefonie. Zdarzyło mu się to już kilka razy. Trochę się wkurzyłem, ale szczerze mówiąc nie za bardzo. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, któremu smartfon nie wypadł z ręki. 

Wczoraj na ulicy minął mnie człowiek tak zapatrzony w ekranik telefonu, że potknął się o wystającą płytę chodnikową i rymnął jak długi. Jego smartfon zniósł upadek znacznie gorzej niż on. Ale lepszą przygodę miała moja żona, która na ulicy zakończyła ważną rozmowę, a następnie upuściła nowiutki telefon prosto do studzienki kanalizacyjnej. Gdyby celowała, pewnie by nie trafiła. Ale że nie celowała, iPhone wpadł w szparę i tylko plusnął na pożegnanie.  

Smartfony umierają w rozmaitych okolicznościach. Ale bardzo wiele umiera jednak ze starości. Tylko że w bardzo młodym wieku. Te cudowne przedmioty szybko się zużywają. Albo tak nam się tylko wydaje, bo coś nam każe kupować nowe. Nie inaczej jest z laptopami. Dzisiejsza ultraszybka nówka w ciągu trzech, czterech lat zamienia się w zamulonego grata, który ciągle się zawiesza albo aktualizuje. Mogłoby się wydawać, że to jedynie problem elektroniki. Ale w ogóle przedmioty straciły swą solidność. Zeszłej jesieni kupiłem w znanej odzieżowej firmie kurtkę, której rękawy przetarły się po trzech tygodniach. To oczywiście wyjątkowy pech, ale umówmy się, że wyroby współczesnego przemysłu nie należą do najtrwalszych w historii. 

Mam w domu zdobną skrzynię na pościel (przynajmniej ja jej używam do tego celu), która pochodzi z 1864 r., co dumnie obwieszcza wymalowana data (skrzynia była chyba prezentem ślubnym). Przeżyła już dwie współczesne kanapy, ikeowe krzesła oraz kuchenne meble robione na zamówienie, co jednak nie spowodowało, że nie były tandetne. Prawdopodobnie, jeśli zdziadzieję i już do końca życia nie będę zmieniał mebli, to spadkobiercy po mej śmierci wyrzucą wszystkie rozsypujące się graty i zachowają jedynie skrzynię sprzed półtora wieku. Która jest po prostu nie do zdarcia.

Nie chodzi mi jednak o to, że dawne przedmioty są bardziej trwałe niż te Made in China. To nie jest szczególnie odkrywcza obserwacja. Wiele osób sądzi zresztą, że nasze ułatwiacze życia specjalnie są tak zaprojektowane, żebyśmy szybko musieli kupić następne. Być może tak jest. Zmierzam jednak do czegoś innego. Dzisiejsze przedmioty psują się łatwo, a ponieważ ich naprawa zazwyczaj nie jest opłacalna, wymieniamy je na nowe. Czasem wymieniamy je na nowe nawet wtedy, gdy są sprawne. Bo trudno nam żyć z iPhonem 5, gdy świat używa już iPhona 173. Otóż moim zdaniem funkcjonowanie wśród nietrwałych przedmiotów oraz ciągle wymienianych przedmiotów rzutuje na relacje międzyludzkie. A konkretnie na ich trwałość.

Bo skoro nie mamy nawyku naprawiania butów czy cerowania skarpet, to może zatracamy również umiejętność łatania stosunków z ludźmi? Może skoro pozbywamy się zamulonego komputera, to siłą nawyku podobnie robimy ze znajomymi, przyjaciółmi, ukochanymi, którzy nie „działają” tak jak wcześniej?

To jedynie intuicja. Niczym nie podbudowana teoria. Ale skoro im świat jest nowocześniejszy, tym większym problem jest samotność, to może coś w tym jest? Kiedyś ludzie przeżywali pół życia z tą samą komodą, a nawet płaszczem, więc może łatwiej to samo pół życia spędzali z tym samym człowiekiem. Nawet gdy coś się spruło albo nawet przedziurawiło.

My Company Polska wydanie 5/2021 (68)

Więcej możesz przeczytać w 5/2021 (68) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ