Niespokojne pokolenie

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2025 (116)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Haidt (tym razem solo) znowu to zrobił. Napisał książkę niesamowicie istotną. Taką, która zawiera to, co sami podejrzewaliśmy, co chodziło nam po głowie i niepokoiło, ale nie potrafiliśmy tego wyrazić. Więc on to zrobił, opierając się na badaniach i mozolnie zebranych danych. Do intuicji dodał naukowe spoiwo.
Pewnie zauważyliście, że dzieciaki dzisiaj są nieszczęśliwe. A w każdym razie znacznie mniej szczęśliwe niż my, kiedy mieliśmy 15 czy 18 lat. To wszak czas, kiedy młodą pierś rozsadza energia i radość życia, a wszystko wydaje się dość proste. Ale dzisiaj tak nie jest. Niedawno koleżanka powiedziała mi, że jej córka miała próbę samobójczą. Licealistka. Dzieciaki kilku innych znajomych chodzą na terapie i zażywają leki antydepresyjne. Niedawno w knajpie obsługiwała mnie młoda wesoła kelnerka z kolczykiem w nosie i zielonymi włosami. Ale kiedy podwinęła rękawy ujrzałem przerażające, grube blizny po samookaleczeniu. I tak dalej, i tak dalej. Aha, inna moja znajoma założyła fundację, która wspiera rodziców dzieci dotkniętych problemami psychicznymi. Bo jest ich coraz więcej i zazwyczaj są zupełnie nieprzygotowani na to, co ich spotyka. No bo jak można być przygotowanym na próbę samobójczą ukochanej córki?
I właśnie tej epidemii problemów psychicznych Zetek poświęcona jest książka „Niespokojne pokolenie” Jonathana Haidta. Jej podtytuł brzmi: „Jak wielkie przeprogramowanie dzieciństwa wywołało epidemię chorób psychicznych”. Każdego rodzica gorąco namawiam do przeczytania tej pracy. Ale jeśli komuś się nie chce, to służę pomocą i klecę krótki bryk. Otóż Haidt przekonuje, że niepokój pokolenia Z bierze się z dwóch elementów: nadopiekuńczego, helikopterowego rodzicielstwa oraz – przede wszystkim – inwazji smartfonów. Jeszcze starsza generacja, milenialsi, które posługiwało się w dzieciństwie telefonami z klawiatura numeryczną, nie miało takich problemów psychicznych. Wszelkie smutne statystyki wystrzeliły w drugiej dekadzie XXI w., gdy upowszechniły się smartfony a wraz z nimi permanentny dostęp do Internetu. Pokolenie Z dostało do ręki iPhony i stało się nieszczęśliwe. Nadopiekuńczy rodzice często cieszyli się, że ich dzieci siedzą w domu z telefonem w ręku, a nie szaleją poza domem w „niebezpiecznym” świecie. Tymczasem media społecznościowe i pornografia (w wypadku chłopców) masakrowały ich mózgi. Pozbawione swobodnej zabawy z rówieśnikami Zetki nie przyswajały podstawowych umiejętności komunikacyjnych, nie uczyły się funkcjonować w grupach, nie nabierały doświadczeń realnego świata. I w efekcie często nie potrafią w nim funkcjonować. Pewnie czytaliście historie o mamach, które przychodziły z dziećmi na rozmowy kwalifikacyjne. No właśnie.
Dzieciństwo stało się zupełnie inne niż w naszych „patologicznych” czasach. I o dziwo tych patologii, czyli godzin spędzonych bez opieki na trzepaku czy wyprawie rowerowej w nieznane rozpaczliwie brakuje najmłodszej generacji.
Zdaniem Haidta doszło do gigantycznego eksperymentu na żywym organizmie dzieci, którym włożono do ręki smartfony wyposażone w uzależniające media społecznościowe, nie zadając sobie pytania, jaki to przyniesie efekt. A efektem tego eksperymentu jest nieszczęśliwe pokolenie.
Kilka dni temu spotkałem w windzie panią z małą córeczką. Córka ledwo stała na nogach – dopiero nauczyła się chodzić. Jednak dzielnie trzymała przez całą drogę smartfon z włączonym filmikiem. Świat wokół zupełnie jej nie interesował, choć przyciski w windzie zawsze były wielką atrakcją dla każdego smarkacza. Chciałem coś powiedzieć, ale cóż – nie znalazłem żadnych dobrych słów.

Więcej możesz przeczytać w 5/2025 (116) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.