Życie jest za krótkie, żeby patrzeć na brzydkie rzeczy
Karol Misztal, fot. Michał MutorZ tekstu dowiesz się m.in.:
- Jak Karol Misztal wpadł na pomysł yestersen
- Dlaczego tak ważna była inwestycja Mateusza Juroszka
- Jakie są najnowsze wyniki sprzedażowe yestersen
- Kiedy yestersen może wejść na giełdę
Całą rozmowę znajdziesz w miesięczniku My Company Polska lub po zalogowaniu z aktywnym dostępem do wszystkich treści na portalu mycompanypolska.pl
To tutaj? – zapytał taksówkarz, kiedy podjechaliśmy pod niepozorną kamienicę na końcu ulicy Lekarskiej w Warszawie.
– Nie wiem, nigdy tu nie byłem. Chyba tak.
Z zewnątrz showroom yestersen nie robi zbędnego wrażenia – zresztą całej okolicy bliżej do klimatycznego starego miasta niż do centrum stolicy. Dopiero po przekroczeniu progu budynku, trafiasz do zupełnie innego świata.
Karol czeka na pierwszym piętrze, siedzi przy masywnym stole – przegląda coś na MacBooku, uwagę przykuwa charakterystyczny wazon przypominający magiczne stworzenie. Choć jest już po 18., a cały dzień spędził na służbowych spotkaniach, chyba naprawdę cieszy się na jeszcze jeden wywiad. Podczas rozmowy tylko raz zerknie na telefon, żeby powiadomić żonę, że już kończymy i niebawem wróci do domu.
Zanim zaczniemy, zaserwuje jeszcze kawę z mlekiem owsianym. Kubki stawia na starych książeczkach, ozdabiających jedną z szafek. – To się nazywa sztuka użytkowa! – uśmiecha się, rozglądając wokół.
Ładnie tu.
Przedwczoraj minęły trzy lata, odkąd jesteśmy na Lekarskiej. Wcześniej wynajmowaliśmy przestrzeń w Szarych Domach na Dolnym Mokotowie, ale ona szybko okazała się zbyt mała. Zaczęliśmy więc szukać dla yestersen nowego miejsca, budynek, w którym się teraz znajdujemy okazał się strzałem w dziesiątkę – to cudna willa z lat 30. ciągle będąca w rękach rodziny, która ją wybudowała. Mało tego – okazało się, że właściciel budynku handlował kiedyś antykami, więc od razu złapaliśmy chemię. Miejsce było może trochę na wyrost, biorąc pod uwagę nasz ówczesny skład, ale na ten moment jest idealne.
Od początku mieliśmy pewien pomysł na tę przestrzeń. Nie chcieliśmy, żeby to był kolejny sklep meblowy. Zresztą sam rozkład pomieszczeń nie pozwoliłby na statyczne ustawienie 15 sof. Powtarzam, że to miejsce inspiracji, choć nienawidzę tego słowa.
Inspiracja?
To mocno nadużywane słowo, bo teraz każdy chce każdego inspirować. Po prostu proponujemy miejsce, gdzie można przeżyć dizajn, zobaczyć we właściwym kontekście. Między innymi dlatego otworzyliśmy w showroomie kawiarnię, dzięki czemu pokazaliśmy się młodszym ludziom. Niestety przez pandemię musieliśmy ją zamknąć, ale do dziś wpadają do nas zbłąkane dusze, które szukają swojej ulubionej kawy. To było super, mieliśmy własnego baristę, przez chwilę czuliśmy się jak pracownicy Google’a. (śmiech).
Czy to miejsce przypomina ci w jakimś stopniu warsztat twojego ojca, w którym spędzałeś czas jako 10-latek? To chyba tam po raz pierwszy zetknąłeś się z – powiedzmy – biznesem.
Raczej nie, tam był chaos! Ale właśnie wtedy tata udowodnił mi, że tylko dzięki odpowiedniemu zarządzaniu ergonomią pracy, możliwe jest skalowanie biznesu. No i muszę przyznać, że właśnie te godziny spędzone w warsztacie sprawiły, że polubiłem prace manualne.
To dlaczego nastolatek zafascynowany pracami manualnymi zaczął studiować marketing analityczny?
Dzisiaj oglądałem film „C’mon, C’mon” z Jaquinem Phoenixem w głównej roli. Tam padła taka kwestia, spokojnie, nie zaspoileruję ci fabuły. Jeden z bohaterów mówi: „Wszystko, czego nie jesteś w stanie...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 3/2022 (78) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.