Reklama

Taniec żywiołów w ceramice

Łukasz Klimek
Łukasz Klimek / Fot. materiały prasowe
Wśród wielu pracowni ceramicznych Kafloteka udowadnia, że autentyczna sztuka użytkowa obroni się, nawet gdy twórca nie podąża za trendami. Historia Łukasza Klimka pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by spełnić swoje zawodowe marzenia.
Reklama

Noc na Mazurach otula pracownię Kafloteki w Orzynach ciszą, przerywaną jedynie szeptem wiatru nad taflą pobliskiego jeziora. Pod gołym niebem Łukasz Klimek zaczyna wypał ceramiki tradycyjną japońską metodą raku. Poszkliwione wcześniej i wypalone na biskwit formy wkłada do niewielkiego pieca beczkowego. Płomień bucha z głośnym sykiem, a temperatura wewnątrz gwałtownie rośnie, osiągając blisko 1 tys. stopni Celsjusza. W środku, w pomarańczowo-czerwonym blasku, szkliwo zaczyna się topić, wyzłacając powierzchnie wypalanych prac. Gdy projektant wyłącza gaz, nastaje chwila napiętej ciszy. Następnie otwiera piec i uderza w niego fala oślepiającego żaru. W środku, w jaskrawym blasku, ceramiczne kształty świecą, jak wyjęte ze słońca.

Długimi, metalowymi szczypcami chwyta rozżarzoną do czerwoności płytkę i przenosi ją do metalowego pojemnika wypełnionego trocinami. W momencie kontaktu z gorącą ceramiką trociny wybuchają płomieniem i kłębami gęstego, gryzącego dymu. Łukasz przykrywa pojemnik, odcinając dopływ tlenu. Żywioły tańczą pod gwiazdami. Ogień, dusząc się, wysysa tlen z rozgrzanego czerepu i szkliwa. Tam, gdzie go zabraknie, pojawią się metaliczne, miedziane czerwienie, brązy i złoto. Dym natomiast wnika w każdą szczelinę, barwiąc nieszkliwioną glinę na głęboką czerń.

To proces, nad którym artysta ma tylko częściową kontrolę. Każdy kafelek to niewiadoma, a potężny szok termiczny – różnica temperatur sięgająca 900 stopni – sprawia, że wiele z nich pęka, przegrywając walkę z żywiołem. To, co pozostaje, jest jednak unikalne. Nie ma dwóch takich samych kafli czy naczyń, bo raku, obok ognia i dymu, naznaczone jest przypadkiem. Podobnie wyglądało to w życiu Łukasza Klimka, który pracuje w glinie dopiero od pięciu lat. To nie przeszkadza mu w tworzeniu rzeczy pięknych, przyciągających uwagę koneserów dizajnu. Bo, jak się okazuje, los od dziecka kształtował go na projektanta, a jego historia potwierdza, że czasem do tytułu artysty, zamiast dyplomu ASP, potrzeba czułego spojrzenia na świat.

Rowerem do dzikich plaż

Ponoć niepowtarzalny dizajn włoskich projektantów bierze się z przenikania estetyką jednego z najpiękniejszych krajów na świecie już od wczesnego dzieciństwa. Wydaje się, że podobną drogę przeszedł Łukasz Klimek, rocznik 1983, który lata przed osiągnięciem pełnoletności, spędza w małej mazurskiej wiosce między Szczytnem a Mrągowem. Jego tata pracuje wtedy w Centrali Nasiennej, która zajmuje się agrodystrybucją, m.in. skupem plonów od rolników. To ciężka fizyczna robota, od targania worów z ziemniakami, po kontrolę jakości zbóż. Mama pracuje w przedszkolu, a w późniejszym okresie zostaje nauczycielką w lokalnej szkole podstawowej. Łukasz spędza jednak dzieciństwo, kontemplując piękne mazurskie krajobrazy. Zimą przesiaduje w bibliotekach, przeglądając wszystkie dostępne albumy ze sztuką. – To siedziało we mnie od dziecka. Chodziłem na kółka plastyczne, malowałem, robiłem w domu gazetki szkolne, które sprzedawałem rówieśnikom, a za zarobione pieniądze kupowałem bułę i oranżadę w sklepiku szkolnym. Jak widać zmysł przedsiębiorcy pojawił się dość szybko – śmieje się, ale podkreśla przy tym, że...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 10/2025 (121)

Więcej możesz przeczytać w 10/2025 (121) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

Reklama

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Reklama
Reklama