Yestersen 2.0. „Zrobiliśmy wszystko, żeby odejść uczciwie. Teraz wracamy mądrzejsi, z nową misją”

Sam nocami scrollowałem portal, który stał się dla mnie czymś w rodzaju Pinteresta – przeglądanie zdjęć sztuki użytkowej i polskiego designu najwyższej próby, było dla mnie formą relaksu i doświadczania sztuki. Skrojona z wyczuciem estetyka, unikalny charakter produktów i antykwaryczne perełki sprawiały, że nie tylko ja przywiązałem się do marki. Firma zbudowała pozycję lidera i wirtualnego centrum designu w Polsce. A potem zniknęła. Bez spektakularnego upadku, ale też bez wielkiego pożegnania. Dziś wraca, w nowej formule, z nowymi ambicjami i zrewidowaną strategią.
Wiktor Cyrny: Zacznę wprost, co się stało z yestersen? Bo przecież wyglądało na to, że wszystko się układa — byliście widoczni, popularni, rośliście, mieliście mocnych inwestorów. Dlaczego wstrzymaliście działalność?
Karol Misztal: Tak, wszystko wyglądało dobrze — i jednocześnie było bardziej kruche, niż się wydawało. W 2021 roku sprzedaż była na poziomie ponad 20 milionów złotych, od 3 lat notowaliśmy wzrosty +100% rocznie. Ale struktura biznesu była zbudowana nie na rentowność, tylko na dalszy wzrost i kolejne rundy finansowania. Takie podejście działa, dopóki znajdują się inwestorzy gotowi wykładać pieniądze. W naszym przypadku to byli m.in. Mateusz Juroszek oraz Betplay Capital, czyli fundusz jego rodziny, a także Grupa Forte, która wniosła milion euro jako strategiczny inwestor branżowy. Tyle że połowę tej kwoty od razu pochłonęły zakupy towaru.
Ale przecież vintage — czyli wasza flagowa kategoria — działał zupełnie inaczej.
Dokładnie. Vintage był świetny. Działał w modelu 1PL marketplace: nie musieliśmy inwestować w towar, bo partnerzy mieli go u siebie, realizowali wysyłki, a produkty były unikalne, więc nie walczyliśmy ceną. Ale inwestorzy patrzyli na segment nowy — współczesny design, zagraniczne marki. I to miało się skalować. Tylko że tam trzeba było inwestować ogromne środki w zatowarowanie, logistykę, performance marketing, rabaty. Przez chwilę było świetnie, ale kiedy zrobiliśmy dokładną kalkulację, wyszło, że z 50-procentowej marży na papierze zostaje nam ledwo 10 albo i mniej. Do tego ogromne ryzyka operacyjne: opóźnienia dostaw, zmienność cen, wysokie oczekiwania klientów kupujących produkty premium.
Co najbardziej przyczyniło się do wstrzymania projektu?
To była historia szybkiego wzrostu i braku ostrożności w pewnych miejscach. Mówiąc wprost: rozwijaliśmy się w dwóch kierunkach. Część vintage'owa była stabilna, organiczna, z przyzwoitymi marżami i sensownym modelem. Ale to współczesny design miał robić skalę. Tylko że żeby to się udało, musieliśmy najpierw ten towar kupić, przywieźć, przechowywać, a potem próbować sprzedać z jakąś marżą. I to w warunkach postcovidowych, gdzie łańcuchy dostaw były pełne chaosu. Magazynowanie towaru okazało się najtrudniejsze. Na koniec upłynniłem co się dało, ale sporo rzeczy, zakupionych przez nas i czekających na nabywców w magazynach nie byłem w stanie sprzedać. Napisałem do wielu zagranicznych marek premium z prośbą o przyjęcie ich produktów, nawet za pół-darmo. Choćby po to, żeby ograniczyć ślad węglowy z wyprodukowania towaru. Zaskoczyło mnie, że niektórzy z nich, deklarujący, jak ważna jest dla nich zielona transformacja odpisali, że to mój problem, a produkty po opuszczeniu magazynu już ich nie interesują.
Ale ostatecznym ciosem, był fakt, że w końcu zabrakło finansowania?
Tak. Kolejna runda nie doszła do skutku. Inwestorzy uznali, że to zbyt ryzykowne. Nie byliśmy rentowni, strata roczna sięgała 3 mln zł. Choć w relacji do rosnącego GMV była coraz niższa procentowo, ale nadal była. Próbowaliśmy ciąć koszty, ale zejście z burn rate'u ponad 300 tysięcy zł miesięcznie w dwa miesiące to jak hamowanie pociągu — fizycznie niewykonalne bez wykolejenia. Zdecydowaliśmy się więc na kontrolowane zatrzymanie działalności dopóki w spółce były jeszcze środki na taki niepopularny manewr.
To musiała być trudna decyzja.
Byłem bardzo rozgoryczony, ale wierzyłem pod skórą w powrót yestersena. Dla mnie najważniejsze było, żeby postąpić uczciwie. Przestaliśmy przyjmować nowe zamówienia, skupiliśmy się na tym, żeby zamknąć wszystko możliwie transparentnie. Obsłużyć klientów, rozliczyć się z zespołem i dostawcami. Nie wszystko było idealne, ale zrobiliśmy co mogliśmy. I dziś — po trzech latach — widzę, że ludzie to zapamiętali. Wróciła do nas spora część załogi, także większa część dostawców zadeklarowała powrót na naszą platformę.
I wtedy zadzwonił Maciek Cypryk?
Tak. Zresztą Maciek był jednym z naszych pierwszych dostawców już w 2017 roku. Marka 366 Concept jako pierwsza z segmentu współczesnego dołączyła do yestersen. Ich pomysł jest świetny – ożywiają kultowe obiekty polskiego designu przy użyciu nowych technologii. Tradycję łączą z innowacją. Z Maćkiem znaliśmy się dobrze, dzieliliśmy wspólną pasję do designu i współpracowaliśmy latami. Gdy ogłosiliśmy wstrzymanie działalności, Maciek był jednym z pierwszych, którzy się do mnie odezwali. Przez te trzy lata temat dojrzewał, aż z początkiem 2024 r. postanowiliśmy: wracamy.

Karol Misztal, press day Yestersen
Macieju, co przekonało cię do wejścia do projektu nie tylko jako partner, ale jako współtwórca nowego Yestersen?
Maciej Cypryk: Przede wszystkim — ludzie. Karol, który jest totalnym zapaleńcem. I to, jak z klasą zakończył biznes. W tej branży to się rzadko zdarza, że ktoś zamyka projekt w tak uczciwy sposób. On został, rozliczył się, zadbał o relacje. To zrobiło na mnie dobre wrażenie. Po drugie — yestersen to love brand. Przez te trzy lata nikt nie wypełnił tej luki. Nie pojawił się podobny marketplace, który by zastąpił dziecko zespołu Karola Misztala. Zobaczyłem ogromny potencjał. I pomyślałem: zróbmy to, ale inaczej.
No właśnie — czym ma się różnić Yestersen 2.0?
Maciej Cypryk: Zmieniamy wszystko oprócz duszy marki. Zostawiamy to, co wyjątkowe: vintage, estetyka, ale całkowicie zmieniamy model operacyjny. Nie będziemy mieć biura pełnego project managerów i showroomów. Nie budujemy molocha. Robimy firmę lekką, efektywną, opartą na technologii. Współczesne produkty? Tak, ale na start tylko od niezależnych polskich marek. I w modelu dropshippingu — czyli bez własnego magazynowania, bez zamrażania środków. To duża zmiana. Produkty będą wysyłane bezpośrednio od dostawców do klientów.
Karol Misztal: Co kluczowe, chcemy eksportować polski design, a nie importować zachodni. To zupełna zmiana kierunku. Wcześniej sprowadzaliśmy znane marki zzagranicy – dziś segment sztuki użytkowej premium jest dużo bardziej rozwinięty. Współpracujemy z markami, tworzymy unikalne kolekcje, a nie tylko wystawiamy katalogi producentów. Naszym celem nie jest sprzedawać tego, co mają wszyscy. Naszym celem jest tworzyć wartość przez selekcję.
Co jeszcze się zmienia?
Karol Misztal: Technologia. Automatyzujemy wiele procesów. Wspieramy się AI w zarządzaniu ofertą, analizie danych, personalizacji treści. W poprzedniej wersji biznesu jednym z obciążeń okazała się zbyt duża liczba etatów. Sztuczna Inteligencja pomoże nam ograniczyć koszty pracy. Ale to nie oznacza bezosobowości — wręcz przeciwnie. Dzięki temu mamy więcej czasu na prawdziwe kuratorstwo i relację z klientem.
Maciej Cypryk: I ważna rzecz: nie budujemy tego na rundach finansowania. To jest biznes tworzony za własne środki, z realnym planem rentowności. Nie chcemy być skalowalni za wszelką cenę. Chcemy być wartościowi. Nie ma presji funduszy. To daje spokój i kontrolę. Dzięki temu możemy budować coś na lata, a nie na prezentację do pitch decka.
Jak rynek zareagował na informację o waszym powrocie?
Karol Misztal: Zaskakująco dobrze. Ponad 2000 osób zapisało się na newsletter przed oficjalnym ogłoszeniem daty startu. W social mediach, w niecały kwartał, odzyskaliśmy kilka tysięcy obserwujących, które odeszły od nas przez ostatnie 3 lata, wydając na reklamę w Meta 1% tego co kiedyś. Odzew od dostawców był niesamowity – 95% dawnych partnerów wróciło.
A co z klientami, którzy wtedy poczuli się zawiedzeni?
Karol Misztal: Nie chowamy głowy w piasek. Dziś wracamy, żeby to udowodnić. Chcemy ich odzyskać — nie pustymi deklaracjami, tylko jakością i rzetelnością.
To kiedy premiera yestersen 2.0?
Karol Misztal: 17 lipca. Wtedy znów startujemy z platformą i zapraszamy wszystkich, którzy wierzą, że dobry design ma znaczenie.