Jak się lepi sukces
Opowieść o ceramice zaczyna się w miejscu, które Arkadiusz Grzesikowski, prezes Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec”, metaforycznie nazywa „katakumbami”. To podziemne silosy, do których trafiają surowce: glina i minerały wydobywane z lokalnych kopalni. Stamtąd wędrują do potężnych, kilkumetrowych młynów, gdzie są mielone i mieszane. Tak powstaje masa ceramiczna.
W zależności od przeznaczenia będzie miała formę płynną, niczym gęsta śmietana, lub bardziej związaną, przypominającą plastelinę. Ta płynna trafi do form, z których po odlaniu nadmiaru i zastygnięciu powstaną bardziej skomplikowane kształty, jak dzbanki czy figurki. Ta gęstsza zostanie uformowana na półautomatach lub wyciśnięta przez prasy hydrauliczne i powstaną z niej talerze, miski i kubki.
Przez następne dwa tygodnie trwa suszenie, dopiero po tym naturalnym procesie surowe kształty trafiają do pierwszego wypału. Temperatura 860 stopni Celsjusza zamienia kruchą glinę w biskwit. To twarda, ale wciąż porowata „skorupa” o jasnobeżowym odcieniu, idealnie chłonąca farbę.
I wtedy zaczyna się magia. Produkty trafiają do malarni. W Zakładach Ceramicznych „Bolesławiec” to serce procesu. Każdy stempel, każda kropka i kreska nanoszona pędzlem to praca ludzkich rąk. Po malowaniu następuje ręczne szkliwienie – zanurzenie w wielkich kadziach z płynnym szkliwem. Na koniec drugi, ostry wypał. Trzynaście godzin w temperaturze 1240 stopni Celsjusza. W ogniu szkliwo stapia się z biskwitem, farby nabierają głębi, a kobalt staje się legendarnym granatem Bolesławca.
Połączenie rzemiosła, przemysłu, tradycji i technologii sprawia, że polska ceramika przeżywa dziś renesans. Jak wskazują dane Eurostatu za 2023 r., Polska jest drugim największym (po Niemczech) eksporterem ceramiki stołowej i kuchennej w Unii Europejskiej. Co stoi za tym niewątpliwym sukcesem?
Od lokalnej tradycji do globalnej marki
Podczas ostatniej wizyty w Amsterdamie odwiedziłem Muzeum Vincenta van Gogha. Dużym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że w muzealnym sklepiku z pamiątkami znalazła się półka z ceramiką bolesławiecką ozdobioną „Słonecznikami”, ukochanymi kwiatami niderlandzkiego malarza. To symbol miejsca, w jakim znalazła się marka.
Arkadiusz Grzesikowski, prezes Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec”, który objął stery firmy we wrześniu 2024 r., nie ma wątpliwości co do jej kondycji. – Jesteśmy w dobrym miejscu. Pomimo różnych trudności na rynku i zamykania historycznych fabryk porcelany ceramika jako rzemiosło jest naszą marką eksportową. Opieramy się na trzech filarach: tradycji, autentyczności i bardzo wysokiej jakości. Wróciliśmy na właściwe tory i obserwujemy, że nasza ceramika cieszy się z roku na rok coraz większą popularnością – mówi prezes Grzesikowski.
Ten wzrost nie jest przypadkowy. To efekt świadomej strategii biznesowej. Jednym z jej elementów jest zmiana podejścia do sprzedaży detalicznej. – Zmieniliśmy m.in. lokalizację naszego sklepu we Wrocławiu z bocznej uliczki na główny trakt turystyczny. Jeśli sprzedajemy produkt premium, musimy wyjść do klienta frontem, a nie chować się gdzieś w otchłani. Efekt? Obroty w tym sklepie wzrosły nam trzykrotnie...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 11/2025 (122) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.