Paragraf 26

łuczak
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowe
Każdy chłopiec wie, że to Jan Domarski strzelił Anglikom „zwycięską” bramkę na Wembley, dzięki której reprezentacja Polski – remisując ostatecznie 1 do 1 – zakwalifikowała się na piłkarskie mistrzostwa świata w Monachium w 1974 r. Potem było już tylko lepiej – spektakularne trzecie miejsce!
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2022 (84)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Gol Domarskiego trafił na listę najważniejszych bramek w historii futbolu sporządzaną przez brytyjski „The Times”. Stał się także popkulturowym fenomenem. W filmie „Wesele” jeden z bohaterów pokazuje białą koszulkę z numerem 10 oraz orłem, twierdząc, że to właśnie w niej polski piłkarz grał w spotkaniu na Wembley. W „Jestem mordercą” Macieja Pieprzycy śledczy „torturuje” podejrzanego, wyłączając mu nagle telewizor, w którym ten właśnie mecz jest właśnie transmitowany. Zaprawdę potworne! Do takich metod nigdy nie uciekała się nawet hiszpańska inkwizycja, której nikt nigdy nie mógł się spodziewać. Natomiast już tylko prawdziwi fani piłki nożnej wiedzą, że Jan Domarski grał w świetnym przed laty klubie Stal Mielec, zdobywając z nim dwukrotnie tytuł mistrza Polski. I tu dochodzimy do sedna futbolowych wspomnień – chodziło w nich właśnie o to niepozorne miasto w południowo-wschodniej części naszego kraju. 

Naczelny Sąd Administracyjny wydał niedawno wyrok w sprawie uchwały rady miasta Mielca. Dotyczyła ona przyznawania stypendiów wyłącznie dla mieszkańców tej gminy będących członkami tamtejszego klubu sportowego. Orzeczenie jest surowe i bezwzględne. Sąd stwierdził bowiem, że rada miasta nie może zawęzić kryterium przyznawania stypendium jedynie do tak określonej grupy mieszkańców. Decydować mogą bowiem wyłącznie kryteria czysto sportowe, a nie geograficzne. A więc zwycięża starożytne: Citius, altius, fortius. Szybciej, wyżej, silniej! Finansowanie zatem rozwoju jakiegoś nowego małego jeszcze Janka Domarskiego, kopiącego piłkę w Mielcu, okazało się postępowaniem bezprawnym i karygodnym. 

No, ale przecież to nie jedyny przykład świadczący o tym, że nasi sportowcy nie mają w życiu lekko. Proszę bardzo – art. 13 pkt. 2 ustawy o PIT wyraźnie stanowi, że preferencja dla osób poniżej 26 lat nie dotyczy przychodów z działalności sportowej. Jako młody człowiek idziesz sobie do pierwszej roboty na budowę, do kopalni, szpitala, biura albo po prostu do sklepu spożywczego – jesteś z automatu zwolniony z płacenia podatku dochodowego od osób fizycznych. Od razu zarabiasz więcej od swoich starych, którzy ciężko tyrają od kilkudziesięciu lat. Życie jest piękne, ale nie dla sportowca. Ciężko trenujesz, a pot leci ci po twarzy – biegasz, skaczesz, pływasz, kopiesz, odbijasz, jeździsz – nie masz żadnych preferencji.

Jak kategoryczny jest to przepis chciał sprawdzić pewien nasz klub siatkarski. Z młodymi zawodnikami miały być zwierane kontrakty reklamowe dotyczące działań reklamowo-promocyjnych. Proste napisy na koszulkach. Żadna wielka sprawa. Interpretacja Krajowej Informacji Skarbowej była jednak bezwzględna. Przychody otrzymywane przez zawodników pozostające w związku z uprawianą dyscypliną sportową, również dotyczące reklamy i promocji, są wyłączone z ulgi podatkowej dla osób, które nie ukończyły 26 lat. 

Podobne stanowisko fiskus przedstawił w sprawie konia. Patataj, patataj. Ichaaaa-cha. Nie zgodzono się bowiem na zaliczenie do kosztów uzyskania przychodu wydatków na to piękne zwierze, które miało występować w zawodach sportowych i w ten sposób reklamować spółkę. Tym bardziej to dziwne stanowisko, bo koń nie miał ukończonych jeszcze 26 lat! Takiego wieku nie osiągnął jeszcze nasz najlepszy tenisista – Hubert Hurkacz, ambasador samochodowej marki McLaren. Gdy za zwycięstwa na korcie zaczął dostawać solidne nagrody finansowe od razu stał się rezydentem podatkowym Monte Carlo. Tym samym dołączył do grona największych gwiazd „białego sportu”, które wybrały identyczne rozwiązanie. 

Tak przed laty pierwszy zrobił legendarny Szwed Björn Borg, któremu w jego ojczyźnie zabierano 90 proc. wszystkich wygranych pieniędzy. Zasadniczo – bez takiej optymalizacji podatkowej – nie miał on w ogóle, po co wygrywać. Co ciekawe, szwedzki tenisista – triumfator Wimbledonu nieprzerwanie w latach 1976–1980 – niespodziewanie zakończył swoją wspaniałą karierę w wieku 26 lat. Przypadek? Nie sądzę! 

My Company Polska wydanie 9/2022 (84)

Więcej możesz przeczytać w 9/2022 (84) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ