Kwarantanna. Felieton Igora Zalewskiego
fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 4/2020 (55)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Kiedyś podróżowałem samochodem ze znajomym. On prowadził. Wjechaliśmy na autostradę. Facet, nie powiem, miał sportowa żyłkę. Pędziliśmy, że hej. Bez problemu mijaliśmy większość samochodów. To było upojne. Acz, muszę przyznać, od czasu do czasu śmigał obok nas jakiś superszybki wóz.
Kiedy my mijaliśmy, mój dociskający pedał gazu kolega rzucał pogardliwie pod adresem mijanego: „frajer”. Kiedy nas mijano, kręcił z potępieniem głową i zdegustowany kwitował: „wariat”. Wkrótce zrozumiałem, że wokół nas są wyłącznie frajerzy i wariaci. Tylko mój kolega nie był jednym ani drugim. Jechał dokładnie tak jak należy – przynajmniej we własnym mniemaniu. Ani za wolno, ani za szybko. Mądrze, rozsądnie, idealnie.
Szybko zauważyłem, że – wstyd się przyznać – przejąłem jego zwyczaj i za kierownicą podobnie i bardzo nieładnie etykietowałem innych kierowców. Ale wkrótce zauważyłem też coś innego. Właściwie wszyscy, nie tylko w sytuacjach drogowych, dzielimy innych ludzi na „frajerów” i „wariatów”. Czyli my zachowujemy się rozumnie, a inni – no cóż – błądzą na różne sposoby. Na drodze jeżdżą za szybko lub za wolno. Gadają za dużo, albo za mało. Są za bardzo na lewo albo za bardzo na prawo. Mają za dużo albo za mało dzieci. Są karierowiczami albo leniami. Idealistami albo oportunistami. I tak dalej, i tak dalej.
Nie inaczej jest podczas epidemii koronawirusa. Oto pojawiły się nowe kategorie. Wszyscy wokół stali się albo panikarzami – to ci co kupują papier toaletowy – albo ignorantami. To ci, którym nieco więcej czasu zajęło zdanie sobie sprawy z powagi sytuacji. Tylko my zachowujemy zdrowy rozsądek.
To truizm, że idealizujemy siebie i mamy skłonność do krytycznego oceniania innych. Taka jest ludzka natura. A jako rodzic powiem, że taka jest też natura rodzica. Ileż ja setek butelek wina opróżniłem z żoną, gdy omawialiśmy metody wychowawcze rozmaitych rodzin, porównując je z naszymi i zawsze dochodziliśmy do zaskakującego wniosku, że właściwie na całym świecie nie ma lepszej pary rodziców niż my. Wszyscy inni byli albo frajerami (za bardzo liberalni), albo wariatami (za bardzo zamordystyczni). Tylko my podążaliśmy złotym środkiem.
Myślę, że w nadchodzących tygodniach, a raczej miesiącach, musimy lekko zmodyfikować ten gen ludzkiej natury. Przed nami trudny czas narodowej kwarantanny i jeśli ciągle będziemy wszystkich oceniać, wykazując im w mediach społecznościowych ignorancję lub panikarstwo z byle powodów, to – znużeni izolacją i monotonią przebywania wśród tych samych ludzi – skoczymy sobie do gardeł. I obywatelska dyscyplina pierwszych dni „zarazy” przeminie szybko.
Skądinąd chyba nigdy nie pisałem jeszcze tekstu w sytuacji, kiedy przyszłość jest tak nieznana jak teraz. Tak nieodgadniona. Gdy pisze tę słowa, mamy w kraju 150 zdiagnozowanych przypadków koronawirusa i trzy osoby śmiertelne. Jest środek marca. Co będzie, gdy państwo będą czytać ten tekst za ledwie trzy tygodnie? Ile będzie chorych? Ile ofiar? Jak będzie wyglądać sytuacja w Polsce? Czy Włochy już się podniosą z zapaści? Czy Europa odwróci fatalny trend?
W naszym pokoleniu światowa historia wiele razy działa się na naszych oczach, ale z reguły byliśmy widzami i to zajmującymi dość odległe miejsca. Teraz uczestniczymy w tym wszyscy razem. Cały świat i każdy człowiek z osobna jedzie na tym samym wózku. To musi zmienić świat. Fascynujące.
Więcej możesz przeczytać w 4/2020 (55) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.