Wiem, że wiem wszystko

Igor Zalewski
Igor Zalewski. / Fot. mat. pras.
Są ludzie, którzy wszystko wiedzą lepiej. Nie dlatego, żeby byli tacy mądrzy, tylko wręcz przeciwnie.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2024 (106)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Ja spotykam takich ludzi dość często, więc zakładam, że to nie tylko moja dola, lecz ci mądrale są po prostu gatunkiem, który powszechnie występuje w przyrodzie. Pamiętam swe zdziwienie, gdy pierwszy raz w dorosłym życiu zetknąłem się z takim osobnikiem. Otóż oblałem egzamin na prawo jazdy i opowiadałem znajomym, jak do tego doszło. Nie zdążyłem jeszcze powiedzieć, co się właściwie zdarzyło, gdy jeden ze słuchaczy powiedział: „A tak, oblali cię na parkowaniu równoległym. Oni zawsze na tym oblewają”. Zaprotestowałem, bo spartoliłem zupełnie coś innego, ale mądrala oczywiście wiedział lepiej. „Oni ZAWSZE oblewają na równoległym” – zawyrokował. Popełniłem idiotyczny błąd, bo próbowałem mu wyjaśnić, co naprawdę się wydarzyło. Aż się zagotowałem, bo nie byłem w stanie uwierzyć, że facet może wiedzieć lepiej ode mnie, co mi się wydarzyło. Bulgotałem, przekonywałem, załamywałem ręce. Strasznie się wkurzałem, co było kompletnie bez sensu. Oj, głupi byłem, głupi.

Z czasem, siwymi włosami oraz lekturą kilku książek na temat stoicyzmu przybyło mi nieco instynktu samozachowawczego. W 2020 r. o mało nie wykitowałem na Covid – co było doświadczeniem dość pouczającym. Podobnie jak spotkanie z pewnym człowiekiem, który dopytywał mnie o moją chorobę. Z niejakim rozrzewnieniem, podobnie jak weterani z Wietnamu, rozpocząłem moje kombatanckie wspomnienia. Opowiadałem, jak nie miałem siły ustać na nogach, jak przez wiele dni nie można mi było zbić gorączki, jak prześwietlenie wykazało zniszczenie 80 proc. płuc. – Dwa tygodnie leżałem w szpitalu. A potem rok dochodziłem do pełnej sprawności – wyznałem z pewną dumą. Oczekiwałem roztkliwienia nad moją godną pożałowania osobą, bo w opisy cierpień włożyłem sporo wysiłku. Ale gość wysłuchał mojej historii i skwitował krótko: „Grypa. Grypa i tyle”.

Już nabierałem powietrza do płuc (a nabieram go obecnie znacznie mniej niż przed chorobą), żeby polemizować, kiedy przypomniałem sobie, że to kompletnie nie ma sensu.

– Ma pan rację – powiedziałem jedynie i sobie poszedłem. I to jedyny sposób na tych, którzy wszystko wiedzą lepiej.

Powinna być to pointa tego tekstu. Ale niestety nią nie jest. Bo jednak czasem, zdarza mi się wdawać w spór z ludźmi, którzy – jak określił to pewien słynny trener bejsbola, którego jednak nie ma co tu wymieniać z nazwiska, bo nikt w Polsce nie zna trenerów bejsbola – nie są zainteresowani czymś, czego już nie wiedzą. Szczególnie irytujący są osobnicy, którzy przeczytali na jakiś temat jedną książkę (albo – częściej – jeden artykuł w internecie) i emanują poczuciem eksperckości. I patrzą z góry. I uśmiechają się z politowaniem, kiedy próbujesz im wyłuszczyć swoją rację. A nawet wskazać jakieś cytaty, na poparcie tych racji. W takich sytuacjach, przyznaję, zdarza mi się stracić panowanie nad sobą i wdaję się w nieskończony, nie prowadzący do absolutnie niczego spór. A następnego dnia czuję, się jakbym miał straszliwego kaca po zrobieniu czegoś przerażająco wstydliwego. I jak na kacu obiecuje sobie: nigdy więcej, nigdy więcej, nigdy więcej.

Jak na razie nie wdałem się w bezsensowny spór od 357 dni. Trzymajcie za mnie kciuki.

My Company Polska wydanie 7/2024 (106)

Więcej możesz przeczytać w 7/2024 (106) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ