AdBuster: "Co bym powiedział sobie młodemu? Rób swoje. Niczego bym nie zmienił" [WYWIAD]

adbuster, youtube
Fot. zrzut ekranu z YouTube'a
Moja kariera ułożyła się naprawdę bardzo dobrze. Owszem, pewnych filmów teraz pewnie bym nie nagrał, ale one były świetną nauką. Błędy uczą - mówi Marek Hoffmann, znany jako AdBuster, jeden z najpopularniejszych youtuberów w Polsce.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W marcowym numerze My Company Polska opublikowaliśmy ranking "50 najpopularniejszych polskich youtuberów". AdBuster zajął w nim 41. miejsce. Tak wówczas pisaliśmy o twórcy:

AbBuster konfrontuje reklamy z rzeczywistością – testuje produkty i usługi. W jednym z ostatnich filmików porównywał pulsoksymetry. Zasyłynął wieloma ciekawymi inicjatywami - pokazał widzom Czarnobyl, holował czołg taśmą klejącą, gotował ciekły azot w czajniku, jadł kiszone śledzie, które pachną szambem, robił wywiad z gen. Hermaszewskim, a także szukał w Montanie lokacji z gry Far Cry 5.

Tym razem pytamy samego AdBustera o polski rynek YouTube'a, biznesy rodzimych twórców, początki kariery i kolejne plany. Twórca przekonuje również, że warstwa techniczna filmów nie jest najważniejsza, opisuje współprace komercyjne oraz tłumaczy, dlaczego - jego zdaniem - brakuje nieco patostreamerów. 

W ostatnim numerze – przy okazji rankingu najpopularniejszych polskich youtuberów – opublikowaliśmy dane, z których wynika, że w ostatnich dwunastu miesiącach YouTube zarobił 20 mld dol., co jest absolutnym rekordem. Jesteś zaskoczony tak dużym zyskiem?

Zupełnie nie, bo widzę - nie tylko po sobie, ale również po kolegach youtuberach - że z powodu pandemicznych obostrzeń, cała rozrywka przeniosła się do Internetu. Zanotowałem spory wzrost zarobków, co jest ewidentnie konsekwencją wydarzeń, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach. Jestem odbiorcą starej szkoły, bo mam telewizor w domu, korzystam z niego, jednak kolejne pokolenie jest wręcz zdziwione treściami, jakie proponują stacje telewizyjne.

No wiesz, trudno wymagać od nastolatków, którzy nie wiedzą, do czego służy kaseta magnetofonowa, żeby z pasją oglądali archaiczne programy w TV.

Ja trochę tęsknię za czasami, kiedy ilość treści była ograniczona, ale za to bardziej się je doceniało. Pozyskanie niektórych filmów na VHS było wręcz wydarzeniem na skalę miesiąca. Teraz wszystko masz na wyciągnięcie ręki. Może to i lepiej, choć sentyment do dawnej ery z pewnością w ludziach jest.

Powszechny dostęp do kultury jest super – praktycznie każdy film, każdą płytę masz na wyciągnięcie ręki. Z drugiej strony, w zalewie nowości i kolejnych dzieł, trudniej o wyłowienie tych prawdziwych perełek.

Może nie tyle trudniej o wyłowienie czegoś dobrego, co łatwiej o trafienie na coś bardzo złego. Odbiorcy muszą być bardziej świadomi.

Na co bardzo złego ostatnio trafiłeś? Ja na roast Marcina Najmana.

Też widziałem urywki, to było straszne... Jestem ogromnym fanem memów, na stronach typu 9GAG potrafię siedzieć godzinami. To mi nic nie daje – człowiek siedzi i scrolluje. Bardzo często mam refleksję, że zmarnowałem czas, który mógłbym poświęcić na spacer, trening, coś innego.

Bez przesady. To rozrywka. Równie dobrze ja mógłbym żałować każdej godziny spędzonej przed konsolą.

W sumie nie wiadomo, jak to zjawisko analizować. Skoro ja siedzę i przez godzinę scrolluję memy, to może jest mi to po prostu potrzebne?

Może. Tak jak zamkniętym w domu ludziom potrzebne są śmieszne filmiki z YouTube'a.

To jest ciekawe, że ja nie zauważyłem na kanale przyrostu jakiś zupełnie nowych widzów – osób starszych czy coś w tym rodzaju. Może to też wynika z tego, że niespecjalnie śledzę statystyki, w przeciwieństwie do niektórych twórców... Muszę być natomiast świadomy tego, że zmieniają się fani, którzy są ze mną od dawna. Od powstania kanału minęło przecież dziewięć lat, a człowiek zmienia się podobno co siedem. Może powinienem zmienić treści, żeby dostosować się do tych przemian?

Czy ja wiem? To pułapka.

Też uważam, że najlepiej jest tworzyć intuicyjnie, tak jak się czuje. To mi się do tej pory sprawdzało, nie musiałem analizować jacy ludzie mnie oglądają, w jakim wieku. Niestety wielość twórców wymusza pewne zmiany, pewne dostosowywanie się do oczekiwań. No i nie można zapominać o algorytmach – mnóstwo twórców twierdzi, że algorytmy YouTube'a pomieszały im szyki.

Tobie pomieszały?

Chyba będę musiał choć w minimalnym stopniu dopasować się do tych algorytmów, choćby dlatego, żeby utrzymać się w świadomości widzów.

Życzę powodzenia. W zasadzie nikt nie wie jak ten youtube'owy algorytm dokładnie działa.

To już powoli zahacza o sztuczną inteligencję. AI to oczywiście nadal za mocne słowo – w końcu mówimy „tylko” o algorytmie – ale on uczy się pewnych trendów, co jest przerażające, bo wydaje mi się, że nikt nie ma już nad nim kontroli. Jeden z twórców stwierdził kiedyś, że go rozgryzł, ale ja w to nie wierzę. Po prostu znalazł swoją niszę.

Kurde, to może to nie jest najlepszy moment na rozkręcanie własnego kanału, jak to zewsząd podkreślają?

Myślę, że każdy moment jest dobry. Co roku wchodzi jakiś nowy twórca, który szybko osiąga szczyt popularności. Teraz może rzeczywiście jest łatwiej, bo oczy młodych ludzi zwrócone są ku internetowej rozrywce. Ale czy to najlepszy moment? Najlepszy był chyba wtedy, kiedy ja w 2012 roku wchodziłem na YouTube'a.

Dlaczego?

To były czasy, kiedy faktycznie wystarczyło minimalnie poświęcić się jakości treści, żeby zyskać większą popularność i uznanie. Gdy teraz patrzę na swoje filmy z początku działalności, to dosłownie zakrywam sobie oczy. Myślę sobie: „Jak ja w ogóle mogłem coś takiego zrobić?!”. A potem patrzę na wyświetlenia, a tam trzy miliony. Było ogromne pragnienie oglądania czegoś nowego.

Teraz nie jest?

Pewnie jest, ale zauważam, że wielu twórców poświęca więcej uwagi technicznej warstwie niż treściowej.

To źle?

Czy to naprawdę jest niezbędne? Kiedyś robiłem z bratem kanał eksploracyjny, zabieraliśmy po cztery kamery. Wyobraź sobie, że w ogóle nie zwracaliśmy uwagi na takie aspekty techniczne jak bit rate czy liczba klatek na sekundę. Nie mieliśmy na ten temat zielonego pojęcia. Filmy, które publikowaliśmy były co prawda zmasakrowane jakościowo, ale widzowie je uwielbiali. Minęło kilka lat, youtuberzy nauczyli się aspektów technicznych, trudnych słów, profesjonalnego montażu, mają kamery za kilkadziesiąt tysięcy złotych, a materiały sprzedają się tak samo jak kilka lat temu. Jesteśmy mimo wszystko półprofesjonalnymi twórcami, tymczasem inwestujemy gigantyczne nakłady pracy i finansów w promowanie jakości.

Przecież lepiej pokazać filmik w 4K, niż kręcony kalkulatorem. Ego rośnie.

Myślę, że widzów, którzy dostrzegają różnicę między 25 a 30 klatkami na sekundę jest niewielu. Może to ukłon w ich kierunku. Gdybym jednak miał wybrać między jakością filmu, a obejrzeniem idola w ciekawej sytuacji, to oczywiście wybieram to drugie.

Jesteś chyba pierwszym twórcą, z którym rozmawiam, a który nie mówi, że profesjonalizacja jest absolutną koniecznością. Niektórzy powtarzają to wręcz jak mantrę.

Kiedyś była taka fala twórców, którą nazwałem „antyjakością”. To był dość popularny trend jakieś 2-3 lata temu. Pod względem jakości to niewiele różniło się od obrazu z kamerek internetowych, tymczasem materiały oglądały wręcz miliony.

Podobnych trendów było chyba sporo.

To prawda – raczej każdy pamięta modę na patostreamy. W głowie mi się nie mieściło, że coś takiego może być tak popularne. Choć teraz uważam, że może trochę ich brakuje.

Żartujesz?!

Przynajmniej coś się działo, było zabawnie. Pamiętaj, że trendy na polskim YouTube mają to do siebie, że często są kalką z zagranicy, dlatego mnie niespecjalnie zaskakują. Tak samo było z patostreamerami, to nie Polacy ich wymyślili. Trzeba umieć znaleźć swoją niszę.

Niszę, mówisz...

Niszą może być wszystko. Jest taki twórca Leon. Temat, którym się zajmuje – opuszczone sztolnie, szyby w Wałbrzychu – nie brzmi zbyt ciekawie. Ale to, w jaki sposób prowadzi narrację i jak pokazuje świat widzowi, jest kapitalne. Czasami mam wrażenie, że niektórzy twórcy – dzięki swojemu urokowi i charyzmie – są do tego stopnia lubiani, że mogliby siedzieć przed kamerą i nic nie mówić, a ludzie i tak by ich oglądali. Stąd rozkwit biznesów youtuberów.

No tak – sklepy, merch, debiuty giełdowe. Tobie to nie przeszkadza?

Jeżeli to robią, to znaczy, że jest na to zapotrzebowanie. A jeśli jest zapotrzebowanie, to dlaczego mamy oceniać właściwość tego kierunku? Taki jest rynek.

Ale ja to absolutnie rozumiem – wizerunek należy monetyzować. Tylko chyba robi się przesyt – podkładki pod myszkę z pseudonimem twórcy, kubeczki, breloczki, niektórzy mają o sobie komiksy. Sam recenzowałeś książki youtuberów, więc wiesz, że to nie jest literatura najwyższych lotów.

Kto nam dał prawo do stwierdzenia, że tego jest już za dużo?

Sorry, jestem widzem.

Ale nikt ci pieniędzy z kieszeni nie wyciąga. Jeśli nie chcesz podkładki pod myszkę z logo danego youtubera, to po prostu jej nie kupujesz. Z popytem się nie dyskutuje, oni nie robią nikomu krzywdy. Niech każdy założy sobie nawet sto sklepów – jeśli towar będzie się sprzedawał, to nic tylko się cieszyć.

Ty akurat merchem nie epatujesz.

I nigdy nie epatowałem, choć na pewno bardzo się zmieniłem przez te prawie dziesięć lat działalności w Internecie. Bardzo szybko okazało się, że muszę założyć własną firmę, co nie jest niczym nadzwyczajnym, bo już w zasadzie każdy youtuber ma swoją firmę. Dlaczego?

Fakturki, fakturki!

A musimy je wystawiać, bo...?

Klient oczekuje faktury?

Dokładnie. Współprac komercyjnych jest coraz więcej, a – tak jak powiedziałeś – klienci oczekują faktur. Kiedy wstąpiłem do sieci partnerskiej LifeTube, to pojawiło się jednocześnie sporo ciekawych ofert sponsorskich, których, umówmy się, nie można było odrzucić. Youtuber musi mieć menadżera, księgowego.

I to jest ta największa zmiana – że założyłeś firmę? Serio?

Pytałeś o biznesy, więc opowiedziałem o zmianach w biznesowym aspekcie mojej działalności.

To teraz pytam o życiowe zmiany - jak dojrzałeś jako twórca?

Od zawsze staram się robić filmy tak, żeby mi się podobały, żebym ja był z nich zadowolony. Oczywiście nie zawsze się to udawało, wypuściłem wiele treści, których teraz się wstydzę.

Stricte twoich czy reklamowych?

Odpowiem w ten sposób: dostaję tak dużo propozycji, że na niektóre nawet nie odpowiadam. Mam wręcz wyrzuty sumienia, ale czasami po prostu o nich zapominam, bo moja skrzynka mailowa jest naprawdę zapchana propozycjami. Menedżerka z sieci partnerskiej stara się jakoś nad tym panować, żona mnie wspiera.

Wydaje mi się, że ty masz szczególnie przechlapane jeśli chodzi o współprace komercyjne. Wciąż funkcjonujesz w świadomości przede wszystkim jako ten gość, który konfrontuje reklamy z rzeczywistością. I jak tu teraz pozostać wiarygodnym, samemu robiąc reklamę?

To faktycznie jedno z najtrudniejszych wyzwań, przed jakimi staję jako youtuber. Na początku obiecywałem, że moje treści nigdy nie będą zawierały lokowania produktu. I faktycznie staram się, żeby nie było takiego lokowania, po którym widz czułby się zmanipulowany czy oszukany. Kiedyś nagrałem filmik na poligonie – wynająłem dwa pojazdy pancerne. Robiłem tam cuda wianki, niesamowite rzeczy. To było bardzo kosztowne, ale partnerem odcinka był World of Tanks, więc mogłem sobie na to pozwolić. Uważam, że to uczciwe podejście, fani nie zgłaszali pretensji.

Jak w ogóle traktują was marketerzy? Blowek powiedział mi, że jeszcze kilka lat temu youtuber był słupem reklamowym, który miał wydukać określone kwestie. Teraz podobno macie więcej swobody.

Powiem ci, że w moim wypadku jest zupełnie odwrotnie. Kiedyś, podejmując współpracę z jakąś marką, miałem większą dowolność w kształtowaniu tej współpracy. Teraz dostajesz przeważnie sztywny brief, do którego trzeba się dopasować. Ale to nie jest tak, że marketerzy się zmienili. Oni po prostu patrzą na wyświetlenia – jeśli jest ich mniej niż kiedyś, to ta współpraca też wygląda inaczej.

Rzeczywiście, twoje pierwsze klipy były mega popularne. Masz jakiś swój ulubiony? Taki, w którym niczego byś nie zmienił?

Kiedy przeglądam swoją wcześniejszą twórczość, to czasami naprawdę jestem pod wrażeniem i myślę sobie, że coś się całkiem nieźle zestarzało. Nie podam ci teraz konkretnego przykładu, ale na pewno są takie wciąż fantastyczne filmy.

Twoich ciekawych inicjatyw było tyle, że mógłbyś nimi obdarzyć niejednego youtubera.

Przede wszystkim robiłem różne rzeczy, a są przecież twórcy, którzy przez bardzo długi okres trzymają się wyłącznie jednego stylu, tematu. Ja oczywiście też mam jeden konkretny format, ale w ramach niego robię tak różne, dziwne rzeczy, że to jest dla niektórych nie do pomyślenia.

To co byś powiedział sobie sprzed tych kilku lat?

Rób swoje, rób tak dalej. Tyle, bo przecież moja kariera ułożyła się naprawdę bardzo dobrze. Nic bym nie zmienił, bo skoro taka twórczość się sprawdziła, to dlaczego miałbym cokolwiek zmieniać? Owszem, pewnych filmów teraz pewnie bym nie nagrał, ale one były świetną nauką. Błędy uczą.

Co będziesz nagrywał w najbliższych miesiącach?

Troszkę dopada mnie postawa schyłkowa. Zbliżam się do czterdziestki i zaczynam sobie powoli myśleć, że należałoby zrobić jakiś zwrot o przynajmniej 90 stopni. Chyba czeka mnie rebranding, bo on wielu twórcom wyszedł na dobre. Każda formuła się kiedyś wyczerpuje, zmiany są potrzebne. Chciałbym znów poczuć tę ekscytację z robienia czegoś nowego. Z niewiedzy, co przyniesie kolejny tydzień. Wstępne pomysły na ten rebranding już mam, ale na razie nie chcę niczego zdradzać.

Nie boisz się reakcji fanów?

Oczywiście, że się boję, ale nie mogę być przecież niewolnikiem swoich widzów. Myślę, że fani zrozumieją, że skoro coś zaczyna mnie męczyć, to zmiana wyjdzie na dobre również im. Mogę jednak zapewnić, że nawet jeśli przemodeluję swój kanał, to postać AdBustera nie może zniknąć i zostanie jeszcze na długo po tym fakcie.

 

ZOBACZ RÓWNIEŻ