Wyruszyć, by odnaleźć siebie

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2025 (114)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
James Joyce napisał kiedyś, że „najkrótsza droga do Tary wiedzie przez Holyhead”. Wzgórze Tara (Hill of Tara) w Irlandii to symboliczne serce kraju, miejsce władzy, duchowości i irlandzkiej tożsamości. Słowem – to irlandzki dom. Z kolei Holyhead to port w Walii, główny punkt emigracji – wielu Irlandczyków w czasach Joyce’a wyruszało stamtąd do Londynu lub dalej, do Stanów Zjednoczonych. Pisarz chciał powiedzieć, że by zrozumieć siebie, rozwinąć się i by dojść do samorealizacji, trzeba przejść przez własne „Holyhead”. Wyruszyć w podróż przez nieznane.
I o takich Polakach w tym numerze „My Company Polska” opowiadamy. O tych, którzy szukając nowych umiejętności czy sieci kontaktów, pojechali za granicę. Nazwaliśmy ich w redakcji ambasadorami, choć przyznam szczerze, sam nie byłem pewien, czy to właściwe określenie. Jasne, należy być dumnym z osiągnięć rodaków, ale przy okazji zmusza to nas do zastanowienia się, co z nami nie tak. I zaraz wpadamy w rytualną już narrację, że znowu tracimy talenty, że system edukacji jest zły i nic nie robimy, by ich zatrzymać. A może trzeba rzecz odwrócić? Może to i dobrze, że tak właśnie się dzieje. Może my źle o tym myślimy?
Fakt pierwszy. Emigracja talentów to nie zawsze strata. Dzisiejszy brain drain w przyszłości może się przekształcić w brain circulation. Bo większość z tych, którzy wyjechali, planuje powrót do kraju. W latach 80. USA zalewała fala chińskich i hinduskich studentów. I większość z nich potem wróciła. Z badań z lat 2000–2017 wynika, że do Chin powróciło ponad 3 mln absolwentów zagranicznych uczelni. I ci absolwenci są prawdziwym złotem. Powracający emigranci często przywożą do 50 proc. wyższy poziom kapitału ludzkiego (np. kompetencje cyfrowe, doświadczenie w pracy międzynarodowej) czy dwa-trzy razy większą skłonność do zakładania własnych firm. Podobnie było w Indiach, które mają dziś trzeci największy ekosystem startupowy na świecie, z ponad 100 jednorożcami.
Fakt drugi. Same studia za granicą nie zawsze są przewagą. Ważne jest to, co wokół systemu. 35 proc. absolwentów najlepszych uczelni (np. Oxford, MIT) twierdzi, że największą wartością była sieć kontaktów, a nie sama edukacja. I to sieć kontaktów zwykle odpowiada za sukces na rynku pracy, wyższe zarobki czy ogólnie – spełnienie zawodowe.
Fakt trzeci. W rankingu krajów przyciągających i utrzymujących talenty nie przodują państwa z najlepszym systemem edukacji, lecz te z najlepszym środowiskiem dla innowacji. Z raportu Startup Genome Report (2022) wynika, że 80 proc. talentów pozostaje w krajach, które oferują dostęp do kapitału ryzyka, elastyczne prawo pracy czy otwarte środowisko innowacji. To dlatego Izrael to „Startup Nation”, a Estonia to „E-stonia”.
I na koniec, nawiązując już do tego, o czym pisał Joyce. Diaspora, jeśli zostanie włączona aktywnie w politykę gospodarczą, może zwiększyć PKB o 2 do 5 proc (badanie Banku Światowego). Po kryzysie z lat 80. powracający emigranci stworzyli Silicon Docks w Dublinie – dziś siedzibę dla Facebooka, Google’a i Linkedina w Europie (pomogły oczywiście też bardzo niskie podatki i możliwość uniknięcia płacenia ich na Starym Kontynencie).
Więc tak – ci młodzi Polacy, którzy rozwalają system za granicą, są naszymi ambasadorami. I nie martwmy się, że wyjechali, ale budujmy warunki, by mieli do czego wracać. Większość z naszych rozmówców chce wrócić, chce przywieźć tu swoją wiedzę, kontakty oraz – jakkolwiek patetycznie to brzmi – dać coś Polsce.

Więcej możesz przeczytać w 3/2025 (114) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.