Upadłość firmy przez koronawirusa. 20 proc. restauracji zlikwidowanych

upadłość firm
Pandemia doprowadziła do licznych upadłości firm, fot. Shutterstock
Około 20 proc. firm z branży gastronomicznej i eventowej w Polsce nie przetrwało pandemii - wynika z najnowszych badań. Oto, jakie żniwo w upadłościach firm zebrał koronawirus.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

14 marca 2020 roku rozpoczął się pierwszy lockdown. Restauracje i kawiarnie mogły prowadzić sprzedaż jedynie na wynos, hotele zostały zamknięte dla turystów, a klubom i przestrzeniom eventowym zabroniono organizowania imprez. Dwa lata później 28 marca 2022 roku zniesiono większość restrykcji, w tym symboliczny dla okresu pandemii, obowiązek noszenia maseczek w pomieszczeniach. Jak branża horeca przetrwała ten trudny, epidemiczny czas?

- Chciałoby się powiedzieć: ‘co nas nie zabije, to nas wzmocni’. Szkoda, że nie może się pod tym przysłowiem podpisać co piąty właściciel, managerka, czy pracownik lokali - tych, które upadły w wyniku pandemii. Prawda jest taka, że restauracjom, klubom, czy przestrzeniom eventowym niezwykle trudno wskazać pozytywy minionych dwóch lat. Poza jednym - faktem, że przetrwały - podsumowuje Tomasz Szczęśniak, współzałożyciel Briefly. 

Upadłości firm przez pandemię

Pierwszy rok pandemii w branży horeca stał pod znakiem lockdownów - zamknięcia lokali, sprzedaży “na wynos” i prób działania w często zmieniającym się "reżimie sanitarnym". Szczególnie dotkliwie odczuły ten stan kluby oraz obiekty specjalizujące się w organizacji przyjęć okolicznościowych.

- Psychicznie najtrudniejsze były ostatnie dni przed pierwszym zamknięciem [branży] w marcu 2020. Wówczas nastąpił gwałtowny spadek sprzedaży bez perspektyw na polepszenie sytuacji. Pierwszy rok pandemii przyniósł spadek obrotów o 40-80 proc. i zysków o 50-90 proc. - ocenia Maciej Marks, współwłaściciel Klubokawiarni Jaś i Małgosia z Warszawy.

W czasie pierwszego lockdownu, wiosną 2020 roku, aż 2/3 lokali nie funkcjonowało.

W maju 2020 pierwszym krokiem w powrocie do normalności w segmencie eventowym były zasiadane rodzinne przyjęcia organizowane w lokalu na wyłączność lub w wydzielonej sali. Większość przyjęć komunijnych została jednak przeniesiona na jesień 2020 roku.

We wrześniu 2020 roku, czyli kilka miesięcy po zakończeniu pierwszego lockdownu, 90 proc. lokali i firm z branży horeca deklarowało spadek obrotów, a prawie 60 proc. zmniejszenie zatrudnienia, w stosunku do stanu przed pandemii - wynika z badania Briefly.

- Jako klub cały czas nie możemy prowadzić działalności. Obroty spadły o ponad 80 proc. w każdym miesiącu od marca do teraz [wrzesień 2020]. Prowadzimy cocktail bar, który nie generuje nawet 20 proc. obrotu w analogicznych okresach sprzed roku - komentował wówczas właściciel jednego z warszawskich klubów.

Niestety spełnił się czarny scenariusz. Pod koniec października 2020 roku, w związku z lawinowo rosnącą liczbą zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2, rząd zdecydował się na ogłoszenie, bez uprzedzenia, drugiego lockdownu.

- W pierwszym roku pandemii najtrudniejsze były dwa momenty: pierwsze zamknięcie, które wprowadziło nas w totalny szok (lockdown był wówczas całkowity). I drugie, październikowe zamknięcie, gdy zostaliśmy z towarem dopiero co kupionym (zamknięcie było w piątek, a towary na weekend przywozimy w czwartek). To było nie tylko nieprzyjemne, ale też dla nas bardzo kosztowne. Zatowarowanie lokalu na weekend to wówczas była kwota ok. 15 000 zł - przypomina Ewa Urbańska z klubo-restauracji Czerwony Fortepian z Kielc.

W czasie drugiego lockdownu, trwającego od końca października 2020 do maja 2021 roku, prawie połowa lokali z szeroko rozumianej branży gastronomicznej i eventowej zawiesiła działalność lub została zlikwidowana.

To właśnie wtedy, na początku 2021 roku, w szczytowym momencie pandemii, gdy trwał drugi lockdown, system ochrony zdrowia był przeciążony do granic możliwości, a szczepionki przeciw Covid-19 nie były jeszcze powszechnie dostępne, zarysował się podział na trzy segmenty w ramach szeroko pojętej branży horeca:

  • restauracje i kawiarnie - większość (60 proc.) działała na wynos
  • kluby i przestrzenie eventowe - większość (70 proc.) zawiesiła działalność
  • hotele - większość (84 proc.) działała zgodnie z reżimem sanitarnym

Konferencja prasowa rządu z 28 kwietnia 2021 roku nt. planów znoszenia obostrzeń epidemicznych miała błyskawiczne efekty. Statystyki portalu Briefly - wyszukiwarki lokali na przyjęcia i eventy - pokazały, że po półrocznym lockdownie Polacy rzucili się natychmiast do rezerwacji dostępnych lokali na drugą połowę maja i na czerwiec, aby móc zorganizować odwlekane wydarzenia, głównie rodzinne przyjęcia (komunie, chrzciny, obiady weselne). Dwa lata po wybuchu pandemii, rok po zakończeniu lockdownu - co się zmieniło w branży horeca?

Powrót po pandemii?

Ostatni rok to w branży horeca okres ponownego rozruchu, prób powrotu na tory przedpandemiczne. Właściciele bardzo ostrożnie podchodzili do inwestycji w rozwój swoich obiektów, wyczekując całkowitego wygaszenia pandemii.

- Pandemiczne rezultaty zamknięcia widzimy w ogromnej liczbie zamówień grupowych - wycieczki, uroczystości rodzinne, wesela, jubileusze, cateringi. Widzimy też więcej indywidualnych klientów wybierających nasze lokale i nasze usługi. Obroty to jedno, a potężne koszty - to druga, kluczowa sprawa. Zysk spadł do granicy sensu - nie kryje Ewa Urbańska z klubo-restauracji Czerwony Fortepian z Kielc. - Wstrzymaliśmy wszelkie inwestycje i zakupy, minimalizując koszty, szukamy wciąż nowych dostawców, którzy mogą oferować dobrej jakości produkty za ceny, na które nas stać. Jedyne co podnieśliśmy to wynagrodzenia dla zespołu i na tym na razie poprzestaniemy.

Restauracje i przestrzenie eventowe cierpiały cały czas z powodu ograniczenia imprez integracyjnych i wydarzeń firmowych. Widoczne było to zwłaszcza w listopadzie i grudniu 2021 roku, w czasie kolejnej “fali” epidemii koronawirusa. Mimo braku formalnego lockdownu, wiele firm zrezygnowało wówczas z organizacji spotkań wigilijnych dla pracowników.

Najmocniej negatywne skutki pandemii Covid-19 odczuły kluby, puby oraz centra aktywności np. sale zabaw, pokoje zagadek. Ponad 20 proc. z tych obiektów zostało zlikwidowanych lub nie wznowiło dotychczas działalności. Stosunkowo najlepiej, jeśli chodzi o utrzymanie działalności, poradziły sobie hotele, bowiem:

  • posiadają największe zasoby kapitałowe wśród obiektów branży horeca,
  • w czasie drugiego lockdownu mogły (w ograniczonym zakresie) funkcjonować, czego nie można powiedzieć o przestrzeniach rozrywkowych.

- Obecnie liczba gości wróciła do okresu sprzed pandemii Covid-19, ale jest to zupełnie inna ‘persona’ klienta - ocenia Dominika Pisanko, event manager Choice Club z Krakowa. - Kiedyś celowaliśmy w klienta korporacyjnego oraz turystów - aktualnie tych gości jest o wiele mniej. Co więcej firmy wciąż nie organizują eventów, a był to nasz główny odbiorca. Dlatego nasz klub zmienił w zupełności swoich odbiorców na osoby 18+.

Jacek Nowak z obiektu Villa Wilanów z Warszawy dodaje: - Obecnie zauważalna jest wrażliwość cenowa - klienci poruszają się w realiach cenowych sprzed pandemii, nie uwzględniając wzrostu kosztów mediów: energii, gazu, paliwa, wzrostu cen produktów, wynagrodzeń.

W związku z inflacją i rosnącymi cenami praktycznie wszystkie restauracje i sale bankietowe przygotowały nową kartę menu.

- Inflacja tj. rosnące ceny mediów m.in. gazu, prądu, czynszu oraz produktów w największym stopniu wpłynęły na funkcjonowanie naszej restauracji w ostatnich miesiącach. Ponadto jest problem z zatrudnieniem nowych osób - pandemia sprawiła, że wiele osób się przebranżowiło. Dlatego też dania są droższe o około 15-20 proc. w porównaniu z cenami z poprzednich lat - opisuje sytuację w branży gastronomicznej Dominika Dobrowolska, managerka Restauracji Florian Ogień czy Woda z Warszawy, specjalizującej się w organizacji przyjęć rodzinnych.

- Musieliśmy podnieść ceny wszystkiego: współpracujące z nami wypożyczalnie sprzętu bardzo je podniosły, podrożało jedzenie, stawki dla pracowników - potwierdza Paulina Telicka, manager firmy cateringowej “Pora Jeść”.

Anna Kostrzoń z Restauracji Antresola z Warszawy zwraca uwagę na jeszcze jedno istotne zjawisko - inwazję Rosji na Ukrainę:

- Ostanie 12 miesięcy to kolejny okres zmagania się z pandemią i to ona spowodowała największy spadek obrotów w naszym lokalu. Było naprawdę ciężko. Od lutego 2022 goście zaczęli powracać do pracy, a tym samym do naszej restauracji. Niestety wybuch wojny spowodował zamarcie ruchu na około trzy tygodnie. Po tym pierwszym szoku klienci znowu powracają. 

Maciej Marks z Klubokawiarni Jaś i Małgosia z Warszawy porównuje obecną sytuację do tej z czasów kryzysu z lat 2007-2009. Wówczas nastąpiła ucieczka restauratorów i klientów z kuchni fine dining do tańszych zamienników. - Nasi goście to półka średnia, jeśli chodzi o zasobność portfela. Szacujemy, że część słabiej sytuowanych zmniejszy częstotliwość odwiedzin. Ich miejsce zajmą ci lepiej sytuowani, którzy porzucą droższe lokale na rzecz tańszych, by wciąż regularnie wychodzić na spotkania i imprezy.

Czy warto inwestować na Bitbay?

Przyczyny upadku lokali gastronomicznych i eventowych w czasie pandemii

Z raportu portalu Briefly wynika jasno: 20 proc. lokali z branży gastro i eventowej nie przetrwało epidemii wywołanej przez koronawirus SARS-CoV-2. Jakie były główne przyczyny ich likwidacji?

- Na początku pandemii, w marcu 2020, upadły lokale, które już wcześniej “się chwiały”. Właściciele stracili serce do prowadzenia tego typu biznesu i lockdown był kroplą, która przelała czarę goryczy.

- Potem przyszła kolej na obiekty, które nie mogły funkcjonować m.in. z powodu zakazu organizacji imprez i przyjęć. Skutkiem tego było zawieszenie działalności, przebranżowienie części załogi, rozczarowanie właścicieli i ostatecznie decyzja o likwidacji lokalu.

- Ostatnią, być może najważniejszą przyczyną są zmiany “ścieżek zakupowych” klientów: firmy w ciągu dwóch lat pandemii w znacznym stopniu ograniczyły lub wręcz zawiesiły organizację imprez i wydarzeń “na mieście” dla pracowników.

- Znaczny odsetek osób pracujących zdalnie wpłynął na ograniczenie działalności lub likwidację lokali nastawionych na biznes lunche i codzienne obiady dla pracowników korporacji.

- Przed pandemią Polacy korzystali z usług restauracji średnio raz w tygodniu, natomiast w imprezie okolicznościowej - prywatnej lub firmowej - organizowanej w lokalu uczestniczyli 3-4 razy do roku. Gdyby ktoś obiecał trwały powrót do takiego trendu w najbliższych miesiącach, właściciele lokali przyjęliby to z nieskrywaną radością. Stabilność to słowo klucz. Branże gastronomiczna oraz eventowa niezwykle potrzebują teraz stabilnej sytuacji społeczno-gospodarczej oraz przewidywalnych i ogłaszanych z wyprzedzeniem decyzji władz - podsumowuje Tomasz Szczęśniak, prezes Briefly.

ZOBACZ RÓWNIEŻ