Smak Monte Carlo

łuczak
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowe
Errare humanum est, sed in errare perseverare diabolicum – takie słowa 2 tys. lat temu wypowiedział Seneka Starszy. Znaczą one: „Mylić się jest rzeczą ludzką, jednak obstawanie przy błędzie jest rzeczą diabelską”. Odnoszą się w szczególności do wszelkich działań przeprowadzanych na żywym organizmie naszych podatków, o czym dotkliwie przekonali się nowi parlamentarzyści, którzy bez chwili zwłoki chcieli złożyć korzystną dla suwerena nowelizację ustawy o podatku PIT.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2024 (100)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Posłowie Konfederacji chcąc zrealizować swój postulat (ale także innych ugrupowań) natychmiastowego powiększenia kwoty wolnej od podatku z 30 tys. do 60 tys. zł w swym szlachetnym zamiarze kierowali się sentencją Seneki Młodszego (który – co logiczne – był synem Seneki Starszego). „Nie ośmielamy się robić wielu rzeczy, ponieważ są one trudne, ale są takie, ponieważ nie odważamy się ich spróbować”. No więc dobra, od razu, błyskawicznie spróbowali. Konfederaci pomylili jednak, co za pech, dwa istotne pojęcia: kwotę zmniejszającą podatek oraz wolną od podatku. Ten pierwszy termin dotyczy kwoty, o którą pomniejszamy podatek. Drugi oznacza oczywiście wysokość dochodu, który możemy osiągnąć, by w ogóle nie zapłacić podatku. Podniesienie „kwoty zmniejszającej podatek” do 60 tys. złotych oznaczałoby zatem, że o dokładnie tyle można by było pomniejszyć sobie należny podatek dochodowy. To z kolei pozwoliłoby absolutnie bezboleśnie zarobić w roku nawet 0,5 mln i nie płacić z tego tytułu ani grosza. Pięknie. Tak trzymać!

Przy takich przepisać mógłby na podatkowe łono swojej ojczyzny powrócić nawet nasz świetny i bardzo już bogaty tenisista Hubert Hurkacz. Kiedy zaczął wygrywać i zgarniać wysokie nagrody na największych turniejach, stał się rezydentem podatkowym – jak wielu jego kolegów z kortu – Monte Carlo. Chociaż chyba jednak nie. W księstwie zarządzanym przez księcia Alberta mamy dokładnie „zerowy podatek dochodowy od osób fizycznych”. Żeby cieszyć się jednak takim przywilejem trzeba stać się rezydentem podatkowym Monte Carlo. Warunkiem jest posiadanie tytułu prawnego do nieruchomości znajdującej się na terenie księstwa oraz złożenie depozytu w wysokości minimum 500 tys. euro, co stanowi dowód, że jest się w stanie wieść dostatnie życie w Monako.

Wprowadzenie podobnych regulacji do polskiego prawa wymagałoby jednak podjęcia kolejnych bardzo radykalnych decyzji i przede wszystkim zmian legislacyjnych. A te jak wiadomo są nawet trudne do sformułowania – przy ustawie Konfederatów udało się to im dopiero za trzecim razem! Jednak w sumie to dziwne, że w kampanii wyborczej nie pojawiła się obietnica stworzenia nad Wisłą takiego małego podatkowego Monte Carlo. To byłby przecież znacznie lepszy pomysł niż jakieś tam skromne 60 tys. zł wolne od podatku, czy też wybudowanie za 30 lat Centralnego Portu Komunikacyjnego, fabryki wirtualnych samochodów elektrycznych marki Izera czy też 15. emerytury. Już przy zapowiedzi tej 14. prezes Jarosław Kaczyński bardzo się pomylił. Miał bowiem ogłosić, że będzie wynosiła ona 2200 zł brutto, ale powiedział o kwocie netto. Mało kto zwraca uwagi na takie szczegóły, choć to ładnych kilka stów różnicy. Jednak postanowiono – ani kroku w tył.

Błędu nie należy prostować, ale po prostu wykonać to, co zostało obiecane. Koszt dla budżetu państwa takiej operacji wyniósł, bagatela, ok. 8 mld zł. W sumie szkoda, że podobnego rozwiązania nie zastosowano w przypadku kwoty zmniejszającej podatek, to jest sorry… oczywiście kwoty wolnej od podatku. Errare circa tributa humana est, a więc „mylić się w sprawie podatków jest rzeczą ludzką”. Przecież byśmy mogli od razu poczuć się komfortowo jak w pięknym i słonecznym Monte Carlo nad Morzem Liguryjskim. Nieważne, że pół bańki rocznie i tak w ogóle mało kto zarabia. A tak co nam teraz pozostaje? Duszeni przez pazernego polskiego fiskusa możemy sobie jedynie przed telewizorem wszamać wyjątkowy deser o wdzięcznej nazwie „Monte”. Jak zapewnia producent „ponad dwa lata trwały prace nad uzyskaniem najlepszej receptury, niezwykłego połączenia świeżego mlecznego kremu z pyszną czekoladą i orzechami laskowymi, która trafiłaby w gusta najbardziej wymagających łasuchów”. Albo też pojechać do Siemianowic i w restauracji Monte Carlo zjeść pizzę o takiej samej nazwie. W cenie 39 zł. Za to już z podatkiem VAT od sprzedaży posiłków i dań w wysokości 8 proc. 

My Company Polska wydanie 1/2024 (100)

Więcej możesz przeczytać w 1/2024 (100) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ