Genialny plan pułkownika Krafta

łuczak
fot. materiały prasowe
Niemiecki agent Eryk Getting ma zostać zamieniony na swojego brata bliźniaka Wacława Słowikowskiego, który sympatyzuje z polskim ruchem oporu. Taka była istota świetnego pomysłu pułkownika Abwehry – Krafta – stanowiąca osnowę dziewiątego odcinka „Stawki większej niż życie”. W tych dwóch rolach pojawił się Maciej Damięcki. Identyczna tajna operacja i tylko jeden aktor została wpisana w Polski Ład. Nasze podatki zamieniły się w składkę zdrowotną. Niczym demoniczny Eryk w dobrego Wacława.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2023 (89)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Propagandowo pomysł był zaiste genialny. Obniżamy podatki, a nawet je likwidujemy. Wreszcie. Wow! Taki drobiazg, że składki zdrowotnej nie można już – tak jak poprzednio – odliczyć od zapłaconego podatku, nie powinien rzucać się w oczy. A jeśli nawet ktoś zwróci na to uwagę, to przecież kasa i tak jest przeznaczona dla naszej wspaniałej, ale niedoinwestowanej służby zdrowia! Zmniejszenie obciążeń podatkowych (przy efektywnym zwiększeniu składki zdrowotnej) prowadziło do uzyskania jeszcze jednego zaskakującego efektu. Organizacje pożytku publicznego (niefajne – bleee!) dostaną bowiem znacznie mniej pieniędzy – dotychczas było to 1 proc. podatku dochodowego – płaconych przez podatników. W 2020 r. dało to do podziału kwotę 973 mln zł, a rok później 1 114 mln.

Przy wprowadzaniu Polskiego Ładu było wiadomo, że te wpływy podatkowe znacznie się zmniejszą, a tym samym tort do podziału pomiędzy wszystkie organizacje pożytku publicznego zamieni się w torcik (chodzi o ubytek kwoty ok. 200 mln). Za miniony rok 9 mln osób nie zapłaci przecież w ogóle podatku dochodowego, a dla aż 18 mln będą to mniejsze obciążenia. Mniejsze, ale większe, bo zapłacą składkę zdrowotną – to oczywiste. 

Warto przypomnieć, jakie wówczas pojawiły się propozycje legislacyjne, aby rozwiązać tę dziwną sytuację. Pierwszy pomysł – wyrównanie utraconych wpływów z budżetu państwa dla poszczególnych organizacji, do poziomu z poprzedniego roku (nie dostaną znaczy więcej – świetnie!). Ale taka rekompensata miała być tylko częściowa, bo była i druga propozycja – 30 proc. tych dodatkowych środków miało być dzielonych w drodze nowego rządowego konkursu. Kontrola państwa nad finansami organizacji miała więc wydatnie się zwiększyć, a strumień pieniędzy przemienić w wysychający strumyczek. Przecież trzeba mieć także na względzie aż 20-procentową inflację i tym samym znaczący spadek siły nabywczej pieniądza. 

Sytuacja zatem przypominała czasy okrutnych wojen krzyżowych. Wówczas pojawiło się słynne zawołanie skierowane do walecznych, ale nieco zdezorientowanych podczas walki z heretykami, rycerzy: „Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich!”. Najlepiej było więc systemowo wykończyć zasadniczo wszystkie organizacje pożytku publicznego. Tęczowe, lewackie i feministyczne fundacje niech sobie spokojnie dogorywają na śmietniku historii, a te, na których będzie nam naprawdę zależało to i tak – z innej lodówki – dostaną od państwa wielki kawałek bardzo słodkiego tortu. My przecież zawsze swoich rozpoznamy! Nie damy im zginąć, najwyżej dostaną cukrzycę z przejedzenia. Ale potem pójdą prosto do nieba! 

Przepisy podatkowe trafiły jednak do senatu, który zaproponował banalnie proste rozwiązanie. – Takie sztuczki nie ze mną Bruner! – chciałoby się przywołać w tym miejscu prawidłowo brzmiącą frazę wygłoszoną przez Hansa Klossa. Zamiast 1 proc. podatku na organizacje pożytku publicznego zaproponowano, aby na ten cel przeznaczyć 1,5 proc. A to oznacza już jednak nieco większy kawałeczek znacznie mniejszego tortu. Nieoczekiwanie ta senacka poprawka nie została odrzucona przez Sejm. To niesamowite. Taki błąd. Zadecydowały skromniutkie dwa głosiki, ktoś znaczy miał silny rozstrój żołądka, zatrzasnął się w windzie albo po prostu pomylił przy naciskaniu guzika. 

Nie jest wykluczone, że taka przykra pomyłka była efektem spożywania nadmiernej ilości napojów wyskokowych. Robota w parlamencie, to nie przelewki! W tej konkretnej sprawie to w sumie dobrze, że nasi posłowie preferują mocniejsze trunki, a nie piją kumysu, a więc sfermentowanego końskiego mleka. On ma bowiem zaledwie te 1,5 proc. alkoholu, to tyle, ile właśnie przypada na organizacje pożytku publicznego. Różnica między kumysem a prawdziwym „elementem baśniowym” (wódka, whisky, koniak) jest bowiem taka jak pomiędzy kultową Metallicą, a jej polską imitacją o swojskiej nazwie Alkoholica. Nothing else matters! I pamiętajmy, żeby rozliczając się za 2022 r., skorzystać z możliwości zadysponowania ułamkiem naszych podatków. Mamy do dyspozycji całe 1,5 proc.  

My Company Polska wydanie 2/2023 (89)

Więcej możesz przeczytać w 2/2023 (89) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ