Palikot: "Rewolucja alkoholowa trwa. Po drogie alkohole sięga nawet 30 proc. Polaków" [TYLKO U NAS]

janusz palikot
Janusz Palikot, szef Manufaktury Piwa Wódki i Piwa Fot. materiały prasowe
Dziś nie znajdzie pan poważnej restauracji, która nie miałaby w ofercie polskich win. Polskie piwo jest modniejsze niż to z Czech czy Niemiec. O mocnym alkoholu nie wspominając, którego nasz kraj zawsze był stolicą. Stąd mój pomysł, żeby robić polską whisky - mówi w rozmowie z mycompanypolska.pl Janusz Palikot.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Tenczyńska Okovita rusza 23 marca z emisją crowdfundingową - kampania jest promowana przez Crowdway. Spółka Janusza Palikota planuje pozyskać 4 436 158 zł. Środki od inwestorów społecznościowych zostaną przeznaczone na rozbudowę dotychczasowych mocy wytwórczych, uruchomienie produkcji oraz sprzedaży własnej marki whisky, jak i rozpoczęcie działalności eksportowej na rynkach azjatyckich.

Emisja jest etapem zaplanowanego procesu upublicznienia Grupy Manufaktury Piwa Wódki i Wina, której Tenczyńska Okovita jest częścią. Debiut giełdowy jest przewidziany na III kwartał 2021 roku. Zgodnie z planem w 2022 roku inwestorzy Tenczyńskiej Okovity uzyskają możliwość upłynnienia akcji przez zamianę posiadanych walorów spółki na akcje Manufaktury Piwa Wódki i Wina.

Janusz Palikot - wywiad

O kolejnych planach spółki oraz rynku alkoholowym w Polsce rozmawiamy z Januszem Palikotem.

W Polsce trwa rewolucja alkoholowa. Piwa kraftowe biją rekordy popularności, coraz rozsądniej wybieramy mocniejsze alkohole. Dojrzewamy?

Ta rewolucja wynika z dwóch aspektów. Po pierwsze, stajemy się społeczeństwem mieszczańskim, którym nie byliśmy wcześniej. Jesteśmy zamożniejsi, więc możemy więcej pieniędzy przeznaczyć na piwo czy wino. Kiedyś najdroższe alkohole kojarzono z wąską elitą – dziś, według moich obserwacji, sięga po nie już nawet 30 proc. społeczeństwa. Drugim istotnym zjawiskiem jest indywidualizacja postaw. Człowiek, który jest niezależny, ma własną firmę, utrzymuje rodzinę, sam chce wybierać swój profil konsumpcyjny. Rzeczywiście trwa rewolucja, jednak nie można analizować jej w oderwaniu od światowych trendów.

Jakich?

Odchodzimy od dobrze znanych od wielu lat marek na rzecz marek, za którymi stoją konkretne osoby: znany aktor, influencer, szanowany przedsiębiorca. Proszę spojrzeć, co się dzieje w Hollywood, gdzie już w zasadzie co drugi artysta ma swój alkohol. Personalizacja to najważniejszy rynkowy trend obserwowany w ostatnich latach.

A drugi?

To odejście od przemysłowego produktu. I to dotyczy wszystkiego, nieważne czy rozmawiamy o chlebie, mięsie czy alkoholu. Ludzie szukają czegoś, co nie jest robione w dużych seriach, co ma charakter eko, rękodzieła lub kraftu. To wszystko sprawia, że powoli przestajemy po prostu się upijać, a zaczynamy degustować, smakować.

Więc dostrzegamy, że można degustować każdy alkohol, nie tylko wina?

Akurat zmiany w branży winiarskiej też są niezwykle ciekawe, bo rezygnujemy z wielkich marek, które kiedyś dominowały – z Bordeux, Burgundii czy Toskanii – na rzecz win z Europy środkowo-wschodniej, nawet z Polski. Kiedyś było nie do pomyślenia, żeby wina z Domu Bliskowice były w najlepszych restauracjach na świecie. One zostały włączone do oferty nie dlatego, że są doskonałe, lepsze od pozostałych, ale są po prostu inne.

Personalizacja, o której pan wspomniał to rzeczywiście ważny trend, jednak rodzący wiele zagrożeń. Robert de Niro oferujący alkohol jest dla mnie wiarygodny, ale przyzna pan, że wielu celebrytów wchodzi w tę branżę tylko dlatego, że stała się modna.

Trzeba uważać. Wyobraźmy sobie, że np. bardzo znany polski piłkarz grający w Bundeslidze, reklamuje mocny alkohol czy nawet wino – niezręczność ogromna. Zdarzają się celebryci podejmujący tego typu działania, bo fani – z powodu usieciowienia pewnych procesów – chcą mieć stały kontakt ze swoim idolem. Napicie się alkoholu rekomendowanego przez idola jest właśnie formą takiego kontaktu. Nie tak dawno pewien popularny amerykański aktor zapowiedział tequilę sygnowaną własnym nazwiskiem. Zanim jeszcze produkcja ruszyła, duży koncern alkoholowy odkupił prawa do marki za półtora miliarda dolarów.

Obserwuję również zwrot ku polskim produktom. Lubię imprezować w Krakowie, gdzie dużo większe tłumy gromadzą te knajpy, które serwują regionalne wódki czy nalewki.

Krakowska restauracja Albertina - we współpracy z jednym z lokalnym domów winiarskich – zrobiła własne wino, bardzo długo trzymane na osadzie. Ono wyszło rewelacyjnie. Dziś nie znajdzie pan poważnej restauracji, która nie miałaby w ofercie polskich win. Są raczej drogie, ale bronią się. Obecnie polskie piwo jest modniejsze niż to z Czech czy Niemiec. O mocnym alkoholu nie wspominając, którego nasz kraj zawsze był stolicą. Stąd mój pomysł, żeby robić polską whisky. Jesteśmy trzecim największym producentem mocnego alkoholu na świecie.

I Europejczycy rzeczywiście tak chętnie sięgają po te nasze trunki?

Mój syn mieszka obecnie w San Francisco. Jest zszokowany, bo nieważne do jakiego sklepu pójdzie, to zawsze znajdzie trzy polskie produkty: ogórki kiszone, kiełbasę i zsiadłe mleko. W Wielkiej Brytanii jest tak samo, pewnie przez wciąż dużą liczbę pracujących tam Polaków. Prowadziłem zaawansowane rozmowy, żeby otworzyć „alembik” w Brukseli i Londynie, ale pandemia pokrzyżowała te plany. Mam nadzieję, że po epidemii do nich wrócę.

Kiedy kilka lat temu brałem udział w wymianach uczniowskich, pierwszym pytaniem po przyjeździe do innego kraju było: „Czy przywiozłeś nam Żubrówkę?”

Trzeba otwarcie mówić o sukcesach wódek Belvedere i Chopin, jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak te marki się rozwinęły. Zaryzykuję stwierdzenie, że to Polacy wprowadzili w Stanach Zjednoczonych modę na picie czystej wódki. Wokół Belvedere i Chopina zbudowano ogromną kampanię marketingową. Wódki premium pojawiły się na amerykańskim rynku właśnie dlatego, bo przekonano ludzi do picia czystej wódki, a nie w drinku. To o tyle ważne, że USA to największy konsument mocnego alkoholu na świecie. W Nowym Jorku w zasadzie w każdej dzielnicy znajdzie pan małego, lokalnego producenta whisky.

Przywiązanie do lokalnych produktów ma jeszcze jeden aspekt, mniej konsumpcyjny, a bardziej społeczny. Pochodzę spod Cieszyna. Kiedy kilka miesięcy temu gruchnęła informacja o sprzedaży cieszyńskiego browaru, ludzie organizowali różne przedsięwzięcia, by do tego nie dopuścić. Dla nich to nie tylko piwo, ale pewien element tożsamości.

Brałem udział w tym przetargu, chciałem kupić browar. Daliśmy najwyższą cenę, jednak Żywiec wybrał kogoś innego. Mobilizacja mieszkańców rzeczywiście była niesamowita. Cieszyn jest akurat specyficzny z dwóch powodów. Kultura protestancka – dominująca na tych terenach – jest bardzo merytoryczna, zdolna do społecznego działania. Poza tym Browar rzeczywiście odgrywał w mieście ogromną rolę – i w krajobrazie miasta, i w znaczeniu. W pełni rozumiem, że mieszkańcy tak się zaangażowali w jego obronę. Mogę powiedzieć, że gdyby coś się zmieniło, to ja nadal jestem zainteresowany inwestowaniem w Cieszynie.

Na razie jednak skupia się pan na własnej whisky. Ogłosiliście już, że środki pozyskane z ostatniej zbiórki crowdfundingowej zostaną przeznaczone m.in. na uruchomienie produkcji oraz sprzedaż własnej marki whisky.

Wybraliśmy w Szkocji whisky z dwóch destylarni: jedna jest bardzo torfowa, druga bardziej tradycyjna, bliżej środka. Zrobiliśmy blend z obu rodzajów, który jest właśnie w trakcie butelkowania w Szkocji. Myślę, że za jakieś 2-3 tygodnie dotrze do Polski, o ile oczywiście nie utknie na granicy w związku z Brexitem, bo wielu importerów ma teraz duże problemy. I to będzie whisky, do jakiej chcemy dążyć podczas produkcji w Tenczyńskiej Okovicie. Mamy dwóch świetnych doradców, jednym z nich jest Rajmund Matuszkiewicz, który od 20 lat zajmuje się importem whisky do Polski. Podpisaliśmy już również kontrakt z japońskim blendmasterem, ale szczegółów nie możemy jeszcze podać. Jesteśmy w takim momencie, że w zasadzie całą produkcję, którą zajmujemy się w 2021 roku mamy zarezerwowaną dla inwestorów zewnętrznych. A chcielibyśmy też odłożyć 500-1000 beczek własnych, żeby za te dziesięć lat mieć własną whisky. Bo my nie wiemy, jakie plany mają klienci, którzy kupują od nas beczki czy tokena – czy oni nam to odsprzedadzą czy zabiorą sobie do domu? Mają dwie opcje w kontrakcie.

Whisky chcecie stokenizować również w Azji.

To bardzo ciekawy rynek zwłaszcza dla inwestorów działających przez token. On jest setki razy większy niż w Polsce. W naszym kraju osiągnąłem wielki sukces, jeśli chodzi o tokenizację, więc wydaje mi się, że jest duża szansa, żeby zabłysnąć także w Azji.

To bardzo ciekawy kierunek, polskie firmy są tam ciepło witane, zwłaszcza w Azji południowo-wschodniej, gdzie z racji historii wciąż dobrze się kojarzymy. Duża część mięsa w Wietnamie pochodzi z Polski.

Tam jest przede wszystkim kult Chopina, ta wódka łatwo w Azji – zwłaszcza w Japonii – się sprzedaje. Chopin i Maria Skłodowska-Curie to w Azji najsłynniejsi Polacy, są bardziej rozpoznawalni niż Lech Wałęsa czy ktokolwiek inny. Myślę, że oferta whisky Okovita będzie w pewnym stopniu przełomowa. To oczywiście potrwa, gdyż proces wymaga technologii związanej z podłączeniem się pod giełdy tokenowe w Azji. No i trzeba pamiętać o działaniach marketingowych. O ile w Polsce jestem znany – co jest jednym z powodów sukcesu mojego programu – to w Azji przecież nikt nie wie, kim jest Janusz Palikot.

Poinformowaliście też o wejściu na giełdę. Rozumiem, że mówimy o NewConnect?

Jest za wcześnie, by deklarować dokładnie parkiet GPW, chcemy robić emisję na ok. 2,5 mln euro. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji czy to będzie cała Manufaktura i spółki zależne czy tylko pojedyncze spółki – najpierw Tenczynska Okovita, a potem inne. Trwają natomiast rozmowy z domem maklerskim, do końca kwietnia powinniśmy podać publicznie wszystkie szczegóły.

Czyli rozumiem, że giełdowy debiut w III kwartale 2021 roku, o którym już wspominaliście, jest jak najbardziej realny?

Absolutnie tak.

Oprócz biznesowych planów, angażuje się pan również w akcje społeczne – przykładem jest chociażby akcja #NieWstydzSie, w której zachęca pan do przełamywania własnego wstydu. To element jakiejś większej strategii?

Piwo Buh, które oferuję we współpracy z Kubą Wojewódzkim, wyrażało pewną postawę buntu. Ludzie to bardzo podchwycili, codziennie docierają do nas setki insta stories z naszym produktem. To pokazuje potencjał, jak bardzo marka może zaangażować się społecznie. Ruszamy więc z kolejną kampanią, nie mogę jeszcze podać nazwiska głównej gwiazdy, ale zdradzę, że to znany na całym świecie muzyk. To będzie kampania poświęcona zwykłym ludziom. Jeśli ktoś lubi się zabawić, dlaczego miałaby się tego wstydzić? Dlaczego miałby się wstydzić ciężkiej pracy? Jakiś czas temu była głośna kampania poświęcona depresji. Chwała jej twórcom, bo coraz więcej ludzi otwarcie mówi o swoich problemach. My też będziemy starać się kształtować pewne postawy, a cała akcja będzie powiązana z kampanią naszego piwa Marakuja.

Ten duży sukces, który osiągnęliście i kolejny, do którego zmierzacie jest możliwy dzięki rozwojowi crowdfundingu inwestycyjnego w Polsce. Spółki konopne biją wszelkie rekordy inwestycyjne, swoje cele realizuje branża fotowoltaiczna, niedługo będzie można zaangażować się również w produkcję filmu. Dlaczego tak bardzo pokochaliśmy crowdfunding?

To jest związane z końcem popularności tradycyjnych lokat, rynek finansowy jest w trakcie ogromnych zmian. Nikt już nie chce trzymać pieniędzy w banku, bo polityka tych instytucji doprowadziła do tego, że oszczędzanie w tradycyjny sposób w zasadzie nie ma sensu. Z drugiej strony, ludzie obecnie chyba mniej inwestują, bo sytuacja związana z pandemią oraz działaniami rządu oznacza ogromną niepewność. Nie buduje się kolejnych fabryk czy maszyn, tymczasem pieniądze z tytułu wciąż uzyskiwanych zysków napływają. Konsekwencją tego są nadwyżki finansowe, które nie znajdują ujścia. Kiedy pandemia się skończy, te pieniądze zostaną uruchomione, co oczywiście zwiększy inflację. Ludzie już teraz próbują się przed tym zabezpieczyć, więc zamieniają fundusze na nieruchomości lub szukają innych możliwości ulokowania kapitału. Teraz jest najlepszy moment, by znaleźć ciekawą spółkę i w nią zainwestować.

Jest jeszcze jeden aspekt, o którym należy wspomnieć. Projekty crowdfundingowe, które pan przywołał, nie zostały jeszcze zweryfikowane. One za krótko żyją, by stwierdzić jak zakończyła się inwestycja. Dlatego my jako Tenczynska Okovita postanowiliśmy wypłacić dywidendę, żeby pokazać, że taki sposób finansowania jest bezpieczny. Wiadomo, że będą przypadki, kiedy komuś się nie uda, ale tak jest w każdej branży, dlatego właśnie trzeba pokazywać te pozytywne działania, odnoszące sukcesy. Stąd zdecydowaliśmy się na kolejną emisję wspieraną przez Crowdway, bo poza uzyskaniem finansowania budujemy też społeczność wokół naszych marek, a to obecnie istotna wartość i przewaga rynkowa.

 

ZOBACZ RÓWNIEŻ