Morderca działa nocą

łuczak
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowe
W mrocznych czasach amerykańskiej prohibicji stróże prawa sprawdzali, czy klienci, pod pozorem lemoniady, nie dostawali przypadkiem w barze burbona, whisky lub rumu. Teraz nasi dzielni agenci skarbowi zamawiają alkoholowe drinki, żeby sprawdzić, czy ich sprzedaż odbywa się legalnie i czy otrzymają paragon fiskalny.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2024 (110)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W Bielsku-Białej doszło do takiej właśnie spektakularnej akcji, która zakończyła się ogólnopolską awanturą. Kontrolerzy skarbowi, pod przykrywką zwykłych klientów, zamówili alkohol. Gdy nie otrzymali paragonu, ujawnili się i nałożyli mandat na przedsiębiorcę prowadzącego lokal. Cale pięć stów. Potem spokojnie usiedli sobie z dowodami wykroczenia skarbowego tzw. bezparagonowym piwem i wódką przy stole. Ukarany wpadł w szał i postanowił się zemścić. Od razu wezwał policję, żeby sprawdziła alkomatem, czy kontrolerzy są trzeźwi. Przecież byli w pracy! Całe zdarzenie nagłośnił poseł Konfederacji, który potem wystąpił z interpelacją do ministra finansów, w której domagał się wyjaśnienia procedury stosowanej przy nabyciu sprawdzającym, gdy jego przedmiotem jest alkohol. „Czy kontrolerzy KAS mogą, w jakimkolwiek przypadku, spożywać nabyty alkohol, np. twierdząc, że są już po pracy?”. Wszystko – jak zaznaczono w odpowiedzi – było jednak w jak najlepszym w porządku „zakupiony alkohol nie może być spożywany przez osoby dokonujące nabycia sprawdzającego ani w trakcie, ani po zakończeniu ich realizacji czy też służby lub pracy”. Rzeczniczka Krajowej Administracji Skarbowej oraz cały związek zawodowy pracowników skarbówki byli oburzeni podejrzeniem, że ich koledzy znajdowali się „pod wpływem” i „na gazie”. Faktycznie badanie alkomatem niczego nie wykazało – przecież oni siedzieli sobie tylko nad wódką i piwem. A to jest całkiem legalne.

I można dumać nad swoim niewdzięcznym losem albo nawet w pamięci odtwarzać słowa piosenki Przemysława Gintowskiego: „Gdy tak siedzimy nad bimbrem/Ojczyzna nam umiera/Gniją w celach koledzy/Wolno się kręci powielacz”. Co więcej kontrolerzy wcześniej przed przystąpieniem do brawurowej akcji także nic nie wypili. Ani kropli. W sumie to trochę dziwne, przyjęcie kilku głębszych mogło być elementem kamuflażu, ale to chyba jednak wynika z przyjętej w skarbówce tajnej pragmatyki służbowej. Sprawdzenie tego czy alkohol w knajpie jest sprzedawany „na paragon” jest bowiem dokonywane jako ostatnia czynność w dniu przeprowadzania takich kontroli. Inaczej byłby przecież z tego tylko jeden wielki problem. To logiczne i sprytne. Żelazna logika. Oto dwaj głęboko zakonspirowani urzędnicy kupują podwójną szkocką z lodem. Płacą i dostają paragon. Wszystko jest więc w jak najlepszym porządku. Idźmy dalej. Nie mogą się przecież w takim momencie zdekonspirować. Bo co niby mieli zrobić? Wylać wszystko na podłogę? Odejść, pozostawiając smakowite drinki na stole? Nagle przystąpić do ruchu antyalkoholowego? Wykonać pierwszy z „dwunastu kroków” na drodze do abstynencji? To by ich zdekonspirowało, a przecież lokal z wódką i piwem musi, to bardzo ważne dla całego budżetu państwa, być stale pod ich baczną kontrolą!

Nie pozostaje zatem nic innego jak tylko – dla dobra służby, budżetu państwa i utrzymania konspiracji – wychylić szklaneczkę na koszt podatnika. Płaci się za nią przecież z tajnego funduszu operacyjnego. Formalnie – jak wynika z odpowiedzi na interpelację – niby nie mogą tego robić, ale przecież nikt nieuprawniony nie dowie się, że jednak wypili kolejkę. A poza tym działają w stanie wyższej konieczności! To elementarz prawa. Pozostają zatem anonimowi. Nie są zdekonspirowani. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Następnie nie mogą już jednak dokonywać kolejnych zakupów kontrolowanych, bo już coś tam dziabnęli, a w pracy – to święta zasada – nie mogą znajdować się pod wpływem alkoholu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa została więc oto ujawniona najskrytsza tajemnica naszej bohaterskiej służby skarbowej. Ostatni zakup kontrolowany dokonywany w danym dniu jest przez nich nazywany po prostu „alkoholową wisienką na torcie”. Nagrodą za ciężką robotę. Napijmy się znowu. Druga setka. Na zdrowie! Sprzedawcy żarówek, skarpet, długopisów czy pomidorów muszą zachowywać czujność przez cały długi dzień swojego działania. Natomiast właściciele barów i pubów rano oraz w południe mogą praktycznie czuć się absolutnie bezpiecznie. Potem jednak pojawi się zagrożenie. Powinni zatem przypomnieć sobie o tytule 17 odcinka naszego świetnego serialu kryminalnego „07 zgłoś się” – „Morderca działa nocą”.

Więcej możesz przeczytać w 11/2024 (110) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ