Tulipomania XXI wieku
Microsoft i Nvidia / Fot. materiały prasoweNa Wall Street obawiano się, że rynek jest zbyt wąski – dosłownie tylko kilka dużych spółek odpowiadało za wzrost indeksów. Zbyt dobre były też nastroje inwestorów, a przecież luty to statystycznie trzeci (po sierpniu i wrześniu) najgorszy miesiąc dla giełd. Powrócił też niepokój o stan regionalnych banków. Obawy nie podziałały. Amerykańskie indeksy biły rekord za rekordem.
Niewielką korektę na początku lutego gwałtownie zakończyła publikacja raportu Nvidii, która jest czołowym producentem układów scalonych wykorzystywanych przez AI. Po publikacji raportu i znakomitych prognoz okazało się, że akcje Nvidii zyskały kilkanaście procent. To pociągnęło za sobą cały rynek dużych spółek.
Interesujące było to, że doskonale zachowywał się też niemiecki indeks XETRA DAX. W lutym zyskał niewiele mniej niż NASDAQ (ponad 5 proc.). Luty nie potwierdził więc swej złej statystki. Wszystkiemu „winna” jest właśnie Nvidia. Bez niej sytuacja byłaby inna.
Tłum z kasyna
W USA, jak pisze Bloomberg, rynek atakował przede wszystkim casino crowd (tłum działający na giełdach jak w kasynie). Analitycy Citigroup twierdzą, że stawiających na wzrost indeksów jest najwięcej od trzech lat. Indeks CNN (od skrajnej chciwości do skrajnego strachu) ciągle jest na polu „chciwość” lub nawet „skrajna chciwość”. Problem w tym, że jak pisze się w głównych agencjach informacyjnych, obóz niedźwiedzi, grających na spadki indeksów, jest wystraszony hossą i boi się mocno angażować po spadkowej stronie rynków.
Nadal niepokoić mogło to, że amerykańskie dane makro są coraz słabsze. Inwestorzy zdają się jednak tego nie dostrzegać. Już nie tylko sprzedaż detaliczna i produkcja przemysłowa mogą niepokoić. Dziwny był też publikowany w marcu raport z amerykańskiego rynku pracy. Teoretycznie dane były lepsze niż oczekiwania, ale te z poprzedniego miesiąca zostały zweryfikowane o jedną trzecią w dół (o ponad 100 tys.), a przecież rynek pracy reaguje zazwyczaj ostatni. Nawet to, że inflacja zaskoczyła znowu uporczywym trwaniem nie zepsuło nastrojów. CPI miała w lutym pozostać na poziomie 3,1 proc., ale wzrosła do 3,2 proc., a inflacja bazowa, na którą mocno spogląda Fed, spadła z 3,9 na 3,8 proc., ale oczekiwano 3,7 proc. Inwestorzy na rynku akcji zachwyceni nie powinni być, ale okazało się, że jednak byli, bo indeksy w dniu publikacji tych danych mocno wzrosły. Wytłumaczono sobie, że ta uporczywość inflacji wynika z cen paliw i zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych, więc nie jest groźna (co jest oczywistym błędem w rozumowaniu).
Złoto zazdrości bitcoinowi
Na tle rynków akcji błyszczał bitcoin, gdzie gołym okiem widać było manipulacje mające na celu wyciągnięcia ceny tego czegoś w niebiosa. Wspominam o tym z obowiązku, bo jak zapewne większość czytelników wie, że uważam, że bitcoin jest wart realnie okrągłe zero. Co nie zmienia, że jego cena może...
Więcej możesz przeczytać w 4/2024 (103) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.
Inwestycyjny rollercoaster
Negatywne skutki globalizacji dopiero przed nami. W związku z tym czeka nas permanentny kryzys na rynkach kapitałowych (oraz szalone cenowe „jazdy”), co wymusi fundamentalne zmiany w myśleniu o inwestowaniu.