Jak znaleźć swój styl

fot. Adobe Stock
fot. Adobe Stock 86
Co to znaczy dobrze ubrany przedsiębiorca? To ktoś, kto na negocjacjach dotyczących miliona dolarów będzie wyglądał jak milion dolarów. Podpowiadamy, jak to zrobić.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2019 (48)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Faceci w drogich garniturach imponowali mi do momentu, kiedy zdałem sobie sprawę, że pracuję dla facetów w tanich tiszertach”. To zdanie Michał Grochala, brand manager i ekspert marki Lancerto, usłyszał ostatnio z ust jednego z polskich przedsiębiorców, który odnosi sukcesy za granicą. Czy rzeczywiście biznesowy dress code odchodzi do lamusa?

W tiszercie i w trampkach

Faktem jest, że startupowcy narobili ostatnio sporo zamieszania, jeśli chodzi o wizerunek przedsiębiorcy. To oni wprowadzili do wielkiego biznesu styl, który można opisać jako „brak stylu”. Normcore to taki strój, który pozwala wtopić się w tłum. Szary tiszert – ulubiony, by nie powiedzieć jedyny, top Marka Zuckerberga (twórca Facebooka twierdzi wręcz, że dzięki temu nie musi podejmować rano zbędnych decyzji).  Czarny golf  to symbol Steve’a Jobsa (co ciekawe, nie wpadł na niego sam, zaprojektował mu go Issey Miyake, japoński dizajner, minimalista). 

O startupowcach mówi się, że to branża w trampkach. – Swoim wyglądem komunikują „jesteśmy niezależni”. Bronią się przed włożeniem ich do tej samej szuflady co stary, wielki biznes – zauważa Joanna Lipszyc, doradca ds. wizerunku polityków i przedsiębiorców. 

Może więc tzw. normcore to po prostu już klasyka, tyle że dotycząca konkretnej grupy zawodowej? 

– Z wielu stron słychać, że garnitur, biała koszula i krawat dla współczesnych pokoleń Y i Z, które pracują w technologiach czy branżach innowacyjnych, wydaje się czymś niepotrzebnym – przyznaje Michał Grochala, po czym od razu zaznacza:  – Ja się z tym nie zgadzam, bo – jak to zwykle bywa – diabeł tkwi w szczegółach. Dobrze ubrany przedsiębiorca, to przedsiębiorca ubrany adekwatnie do sytuacji. W profesjonalnym dress codzie, podobnie jak w biznesie, liczy się osobowość, charyzma, a outfit jest odzwierciedleniem wartości, pewnego stylu życia, który reprezentujesz ty i twoja firma.

Chcemy być sobą

Łatwo powiedzieć, trudniej wyciągnąć z szafy odpowiednie ubranie na biznesowy lunch. Zwłaszcza jeśli nie mamy specjalnej smykałki do mody, no i nie pracujemy w branży IT, której tyle się wybacza. Wtedy ostatnią deską ratunku pozostaje klasyczny garnitur lub garsonka (najbezpieczniej postawić na granat), biała koszula lub bluzka, krawat bądź apaszka… Dobre gatunkowo materiały, żadnych ekstrawagancji. – Jeśli znamy zasady biznesowego dress codu, dość łatwo się ubrać. Gorzej, jeśli chcemy zrobić krok dalej – poluzować ten wizerunek, ocieplić go, pokazać więcej siebie. Wtedy zaczynają się schody. Bo czy mokasyny są na biznesowym spotkaniu jeszcze ok? A bluzka w kwiaty, w przypadku kobiet, czy może być? To niby niuanse, ale bardzo ważne. Wbrew pozorom łatwo o wpadkę – twierdzi Joanna Lipszyc.

Od lat doradza w kwestiach stroju politykom (współpracowała m.in. z Hanną Gronkiewicz-Waltz, odpowiadała też za wizerunek prezydenta Bronisława Komorowskiego i pierwszej damy Anny Komorowskiej), a ostatnio przede wszystkim biznesmenom. – Coraz rzadziej jestem proszona o przeprowadzenie szkolenia z biznesowego dress codu. Natomiast coraz częściej pytana o to, jak wypracować własny styl pasujący do danej osoby i tego, czym się zajmuje.

Większy luz w ubiorze obserwuje w każdej niemal branży, także w wielkich korporacjach. Nawet tam mało kto chodzi dzień w dzień w garniturze, może z wyjątkiem samego szefostwa.

Skąd się to rozluźnienie w profesjonalnym stroju bierze?  Prawdopodobnie ze zmian w podejściu do pracy w ogóle. Ludzie chcą czuć się w firmie dobrze, swojsko, wygodnie. U siebie – zauważa Lipszyc. Projektowane są coraz bardziej przyjazne biura – ze strefami relaksu, pufami, fotelami. Dizajn pomieszczeń podkreśla, czym dana firma się zajmuje i jaki ma charakter (np. przez odpowiednio dobraną kolorystykę, meble czy obrazy). – To samo zaczyna dotyczyć stroju w pracy, tu też zaczyna liczyć się wygoda i osobowość – wyjaśnia Lipszyc. 

Branżowy kod

– Dzisiaj sposób w jaki ubierają się przedsiębiorcy, najbardziej determinuje branża oraz otoczenie i współpracownicy, a także okoliczności, w których się znajdujemy  – twierdzi Michał Grochala. Przedsiębiorcy mają bowiem swoim strojem komunikować konkretne rzeczy: kompetencje w danej dziedzinie oraz skuteczność w prowadzeniu biznesu. To, że są właściwą osobą na właściwym miejscu. 

Przykład? Architekci, jedna z najlepiej – według Joanny Lipszyc – ubranych grup zawodowych. – Oryginalnie, kreatywnie, czasem niszowo, ale zawsze bardzo praktycznie. To są świetnie skrojone ubrania. Tym samym mówią „mamy wyobraźnię, jesteśmy twórczy, ale stoimy na ziemi i znamy zasady fizyki. Państwa dom się nie rozwali po dwóch miesiącach” – mówi Lipszyc.

Czasami trzeba połączyć w swoim wizerunku ogień i wodę, a dokładnie adrenalinę i bezpieczeństwo. – Niedawno przyszedł do mnie po poradę szef firmy, która organizuje ekstremalne wyjazdy. Jego klientami są ludzie bardzo zamożni, głównie szefowie dużych firm. Na wyjazdach ten mężczyzna nosi wyłącznie sportowe, trekkingowe ubrania, ale w Warszawie, przy podpisywaniu umów? Chodziło o to, żeby jego wizerunek był spójny i wiarygodny. Garnitur odpadał, bo za sztywny, nie pasował do branży. Nie mógł też zostać w tych swoich wyjazdowych sportowych ubraniach – tłumaczy Lipszyc. 

Zaproponowała mu casualową białą koszulę i granatową marynarkę z grubo tkanej dzianiny. Z daleka wyglądało to dość formalnie, ale przy zbliżeniu nabierało sportowego charakteru i – co ważne dla tego mężczyzny, było wygodne. 

Nawet pochodzenie głównego kontrahenta może mieć znaczenie dla naszego biznesowego stylu. 

– Inaczej ubierają się przedsiębiorcy współpracujący z Niemcami, a inaczej z Włochami – zdradza Lipszyc. Przykrótkie spodnie? W przypadku pracy z lubiącymi modę południowcami jest ok. Dla Niemców to może być sygnał, że nie jesteśmy wystarczająco poważni.

Jak cię widzą, tak ci płacą

W idealnym świecie ludzie powinni być oceniani na podstawie tego, kim są, co potrafią, a”nie tego, jak wyglądają. Jednak badania psychologów nie zostawiają złudzeń – ubranie ma ogromny wpływ na to, jak jesteśmy odbierani przez innych. Oraz jak sami postrzegamy siebie.

W latach 70. amerykański psycholog Leonard Bickman przeprowadził serię eksperymentów, w których sprawdzał, w jaki sposób ubiór wpływa na postrzeganie osoby, która go nosi. Jeden z eksperymentów polegał na tym, że na ulicy do tłumu podchodził człowiek w uniformie strażnika i ubrany zwyczajnie. Obaj prosili i o wykonanie jakiegoś polecenia. Strażnik był słuchany, osoba ubrana normalnie – ignorowana. Podobnie było z pożyczaniem pieniędzy. Ludzie na ulicy chętniej pożyczali 10 centów strażnikowi niż osobie bez uniformu. Tu oczywiście wpływ miał mundur, który kojarzył się z władzą, siłą, zaufaniem społecznym. Okazało się, że podobnie działają uniformy lekarskie, kitle czy garnitury biznesmanów.

Ubiór wpływa także na naszą samoocenę. Badacze z Kellog School of Management przeprowadzili eksperyment z białym fartuchem. Badanych podzielono na trzy grupy. Dwóm pierwszym powiedziano, że to lekarski kitel, trzeciej, że malarski fartuch. Pierwsza i trzecia grupa miała włożyć go na siebie, druga powiesić obok na krześle. Potem wszyscy musieli rozwiązać testy. Okazało się, że „lekarze” ubrani w kitle osiągnęli znacznie lepsze wyniki niż pozostali uczestnicy badania. Zdaniem naukowców wiąże się to z tym, że ubrania, które nosimy wpływają na nasze postawy i samoocenę. 

Styl eleganckopodobny

– Chcemy czy nie, oceniamy innych ludzi po wyglądzie. I sami jesteśmy oceniani. Współcześni przedsiębiorcy już dobrze wiedzą, że wygląd ma znacznie. Od lat 90. zrobiliśmy pod tym względem ogromny postęp, zwłaszcza mężczyźni – wyjaśnia Krzysztof Łoszewski, stylista, kostiumolog, autor książek „Dress code. Tajemnice męskiej elegancji” oraz „Smart casual. Męski styl”. 

Kobiety inspiracji szukają w czasopismach modowych (co w przypadku biznesu nie zawsze się sprawdza, bo zdjęcia z wybiegów i moda haute 

couture ma szokować, inspirować, nie nadaje się jednak w większości do firmy). Mężczyźni coraz częściej zaglądają do internetu i przyznają się do czytania i oglądania blogów o męskiej modzie (jeden z najpopularniejszych to ten autorstwa Michała Kędziory „Mr Vintage”).

Co nie znaczy, że polscy przedsiębiorcy nie popełniają błędów. Najczęstsze to, według Krzysztofa Łoszewskiego, koszule z krótkim rękawem (o wiele lepiej zawinąć długie rękawy), błyszczące krawaty, złote spinki noszone w ciągu dnia, zaś w przypadku kobiet kolorowe rajstop (dominują sylwetkę) czy falbany (modne nie zawsze znaczy eleganckie). 

Natomiast Michał Grochala uważa, że największym grzechem polskich przedsiębiorców są obszerne ubrania. – Za duże marynarki, zbyt długie spodnie, które marszczą się dołem niczym harmonia. Przy stołach konferencyjnych szerzy się plaga za krótkich skarpet, które sprawiają, że gdy mężczyzna siada spod nogawki spodni wygląda goła łydka – mówi. Jego zdaniem szerokim łukiem należy omijać wszystko to, co krzykliwe, czyli połyskliwe, ze sztucznych tkanin oraz wymyślne wyroby eleganckopodobne w ostentacyjne wzory, czyli marynarki z jaskrawymi przeszyciami klap, koszule z dwoma czy trzema kołnierzykami.   

Co z kolorami? Według Joanny Lipszyc ze względu na karnację 90 proc. Polaków dobrze wygląda w granatowym. Jeszcze 15 lat temu uważano, że kolor brązowy jest niedobry do biznesowych spotkań – miał się kojarzyć z habitami karmelitów bosych. Dziś popularny staje się np. tzw. kolor kamienny, czyli połączenie brązu i szarego. – Przy bladej karnacji sprawdza się lepiej niż np. chłodne szarości – uważa Lipszyc.

Jak zdobyć kontrakt życia

Jak się ubierać, by osiągnąć sukces?

Zasada nr 1. to wspomniane „adekwatnie do sytuacji”. W praktyce oznacza to, że ludźmi, z którymi się spotykamy, powinniśmy być ubrani na tym samym poziomie elegancji. 

– Strojem okazuje się szacunek drugiej osobie. Jeśli spotykamy się z kimś, na kim nam zależy, warto ubrać się odrobinę bardziej formalnie. Zbyt swobodnym lub niechlujnym wyglądem sporo ryzykujemy. Ta druga osoba może pomyśleć: skoro ma pogniecioną koszulę, pewnie dokumenty też ma w nieładzie – mówi Joanna Lipszyc.

Strój powinien być też oczywiście dobrany kolorystycznie do naszej cery czy koloru włosów, dobrze leżeć, czyli pokazywać nasze ciało od najlepszej strony. Ci, którzy mają z tym problem, powinni wybrać się do profesjonalnego stylisty. Tak jak się korzysta z usług fryzjera, dietetyka czy logopedy.

Zasada nr 2. – Zawsze sprawdzamy z kim się spotykamy – radzi Joanna Lipszyc. Robimy research, otwieramy internet i przeglądamy zdjęcia. Dziwne? Ale się sprawdza. Nawet zdjęcia z bankietów mogą nam sporo powiedzieć. Na oficjalnym przyjęciu prezes firmy, z którym mamy się wkrótce zobaczyć nie ma garnituru? Tym bardziej nie będzie go miał na spotkaniu z nami. Im więcej dowiemy się o danym człowieku, tym większa szansa, że się do niego swoim strojem dopasujemy, co ułatwi nawiązanie wspólnego języka.

No i zasada nr 3, która jest kluczem do sukcesu. – Ubierajmy się tak, jakbyśmy właśnie awansowali – zdradza Joanna Lipszyc. Mówi się, że kobiety powinny wyglądać tak, jakby miały tego dnia poznać miłość swojego życia. – W takim razie na każde biznesowe spotkania ubierajmy się tak, jakbyśmy mieli podpisać kontrakt życia – radzi Lipszyc. A nóż, to będzie właśnie dokładnie ten dzień?           

--

Awans niebieskich kołnierzyków

Dawniej w biznesowym dress code nawet kolor kołnierzyka miał znaczenie. Funkcjonował podział na white collars i blue collars, czyli białe kołnierzyki (liderzy i kadra menedżerska) oraz niebieskie kołnierzyki (pracownicy niższego szczebla). Ten podział w pewnym stopniu nadal funkcjonuje w USA czy Wielkiej Brytanii, gdzie pracownicy fizyczni nadal mają kołnierzyki w tym kolorze. Wynikało to poniekąd ze względów praktycznych. Na niebieskim nie było widać brudu i plam tak jak na kolorze białym. Z czasem liderzy zaczęli wybierać także błękitne koszule, aby pokazać, że są „bliżej zwykłych ludzi”. U nas tak robił np. prezydent Aleksander Kwaśniewski, często widywany w błękitnej koszuli. – Sprzedawcy pamiętający branżę mody męskiej z lat 90. opowiadali mi, że często obsługiwali klientów, którzy koniecznie chcieli kupić koszulę w „odcieniu niebieskim, takim jak u Kwaśniewskiego” – wspomina Michał Grochala.

 

-

Joanna Lipszyc, doradca wizerunku, www.joannalipszyc.pl

Sukienki wchodzą do biznesu

Biznesowym strojem kobiet przez lata była garsonka, czyli żakiet ze spódnicą, ewentualnie żakiet ze spodniami. Dziś te stroje zostały w dużej mierze zdetronizowane przez sukienkę. Czasem w mocnym, dominującym kolorze, np. szmaragdowym czy amarantowym. Sukienki pojawiły się w biznesie, bo pojawiły się w nim kobiety, także na tych najwyższych stanowiskach. Nie chcą już udawać mężczyzn, chcą pokazać, że są kobietami. Co nie znaczy, że powinny epatować seksapilem. Biznesowe sukienki powinny zakrywać ramiona i sporą część dekoltu. Najlepiej, żeby były w jednym kolorze, najbardziej uniwersalne są odcienie granatu. Dopuszczalne wzory, to te graficzne – paski, kropki, kratki. Różne ciapki czy kwiatki mogą pojawić się w dodatkach, np. na apaszkach… a najlepiej pozostawić je na letnie sukienki plażowe. Na szczęście kobiety biznesu też jeżdżą na wakacje.

-

Michał Grochala, ekspert marki Lancerto

Biznesowy dress code dla mężczyzn

Po pierwsze garnitur, najlepiej granatowy lub ciemnoszary, ale nie czarny – ten ostatni jest zarezerwowany na wieczorowe albo żałobne okazje. Do tego biała, błękitna albo jasnoróżowa koszula, opcjonalnie ciemny krawat i poszetka, czyli niewielka chusteczka, którą wkłada się do kieszonki piersiowej marynarki. Krawat powinien sięgać klamry paska od spodni, a mankiety koszuli delikatnie wystawać spod rękawów marynarki, tak ok. 1–1,5 cm. Ważne są też buty, obowiązkowo skórzane pantofle wiązane na sznurowadła. W zależności od tego na ile firma i branża, które reprezentujemy, jest formalna, na tyle możemy sobie pozwolić na pewnie odstępstwa, np. rezygnację z pełnego garnituru na rzecz marynarki albo samej koszuli. 

 

My Company Polska wydanie 9/2019 (48)

Więcej możesz przeczytać w 9/2019 (48) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ