Drugie życie winyli

Fot. Łukasz Nowaczyk/AG
Fot. Łukasz Nowaczyk/AG 16
Sprzedaż płyt winylowych gwałtownie rośnie na całym świecie. Napędza ją moda i tęsknota za „prawdziwym życiem”, za „fizycznością” i szczególnym czarem, których w czasach wirtualnej muzyki i internetowych znajomości najwyraźniej ludziom brakuje.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2015 (2)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Triumfalny powrót winyli zawdzięczamy pasjonatom. To oni, w 2007 r., zorganizowali w USA pierwszy Record Store Day, czyli dzień sklepów z płytami. W dobie plików, streamingu i wszechobecnej muzyki cyfrowej grupa zapaleńców postanowiła ocalić miejsca oferujące czarne krążki, przyciągając do nich miłośników i potencjalnych nabywców, a także artystów.

Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Wciąż przybywa krajów, w których co roku, w trzecią sobotę kwietnia, organizuje się Record Store Day. W Polsce – po raz pierwszy w 2012 r. na dziedzińcu sklepu z winylami Side One w Warszawie. Przyciągnął kilkadziesiąt wytwórni muzycznych i mnóstwo ludzi. Rok później znów przyszły tłumy. – To dodało nam skrzydeł i ostatnią edycję przenieśliśmy pod Pałac Kultury i Nauki – mówi Rafał Grobel z S1 Warsaw, która organizuje u nas Record Store Day. Inicjatywa rozlała się też na inne polskie miasta m.in. Kraków, Poznań, Wrocław, Katowice.

Popularność imprezy świadczy o tęsknotach i potrzebach, a zarazem – napędza przywracanie winyli do życia. Ich sprzedaż z roku na rok rośnie. Tylko w 2014 r. zwiększyła się w USA o 52 proc., a przez dziewięć ostatnich lat szła w górę średnio o 20 proc. W zeszłym roku Amerykanie kupili ok. 9,2 mln winyli, a rok wcześniej – 6,1 mln. W 2015 r. prawdopodobnie padnie kolejny rekord – 10 mln sprzedanych krążków. Jednocześnie wciąż ubywa chętnych na płyty CD.

W Wielkiej Brytanii w 2014 r. kupiono 1,3 mln winyli – to najlepszy wynik od 1995 r. i wzrost
o 60 proc. w stosunku do 2013 r. W Niemczech sprzedaż zwiększyła się o jedną trzecią, a w Polsce niemal dwukrotnie (rynek wart był 3 mln dol.). Bardzo szybko rosła także w Australii (127 proc.) oraz w Japonii i we Włoszech (po 81 proc.). W sumie światowy skok sprzedaży wyniósł 54 proc., a jej wartość sięgnęła prawie 347 mln dol.

Wychowani na gadżetach 

Według dziennikarza muzycznego Hirka Wrony to odrodzenie ma kilka przyczyn. Po pierwsze, przez ostatnie 20 lat niezależne firmy fonograficzne kreowały wizerunek czarnego krążka jako czegoś ekskluzywnego, nieomal undergroundowego. Było to o tyle łatwe, że obecnie, gdy płyty kompaktowe są pasè i ich sprzedaż spada, bo rynek zdominowały nowsze formy cyfrowe, winyle są czymś wyjątkowym.

Po drugie, wielu wydawców dołącza do nich w pakiecie płyty CD, a jeszcze częściej – kod do strony www, z której tę samą muzykę można ściągnąć np. na smartfon. W USA do trzech najlepiej sprzedających się tradycyjnych płyt w 2014 r. dodano takie właśnie kody. – Większość kolekcjonerów, kupując winyle, udaje, że to tylko dla jakości ich dźwięku, a wersja cyfrowa nie ma znaczenia. Ale, tak naprawdę, chodzi o fajny i modny gadżet, którym można pochwalić się znajomym i fizycznie się nim nacieszyć, postawić na półce – mówi Hirek Wrona. Co również ważne, wzrosła dostępność winyli. Jest ich więcej, a do tego staniały gramofony. Na dobry sprzęt nie trzeba już wydawać majątku.

Rafał Grobel dodaje, że w przypadku Polski istotna jest też poprawa poziomu życia. Winyle chętnie kupuje pokolenie wychowane w latach 80. i 90., gdy ważne były gadżety, a internet nie odgrywał jeszcze takiej roli. Wiele osób z tej generacji woli coś namacalnego. – Nie zadowala ich plik na pulpicie komputera – mówi Grobel. Płyty są też ciekawie wydawane: dba się tu o wszystko – od gramatury poprzez okładkę po dodatki jak plakaty i książeczki.

Zdaniem Dominiki Pory, właścicielki Lamminam Vinyl Shop, bydgoskiego sklepu z winylami, sięga się po nie również ze względu na trwałość nośnika. Przechowywany w odpowiednich warunkach, przetrwa o wiele dłużej niż płyta CD. Liczy się też rytuał. Trzeba znaleźć na słuchanie miejsce i czas, płyta się sama nie przerzuci, nie będzie grać gdzieś w tle całymi godzinami. Zatrzymujemy się, bardziej skupiamy. Winyle często puszcza się w gronie znajomych. Doceniamy takie momenty.

Hobby staje się biznesem

Modę próbują wykorzystać zarówno wielkie wytwórnie muzyczne (zaczęły sprzedawać na czarnych krążkach wszystkie „świeżynki”, czyli najnowsze albumy i reedycje), jak i pasjonaci, którzy otwierają małe wydawnictwa i sklepy z winylami. Sklep Dominiki Pory zrodził się, w dużej części, z zamiłowania: – Pierwszy gramofon dostałam w dzieciństwie od taty i potem już razem budowaliśmy naszą kolekcję.

Do pasji dołączyła chęć założenia własnej firmy w mieście, które podobno nie oferuje młodym zbyt dużych perspektyw. – Kiedy zaczynałam, w Bydgoszczy nie było ani jednego takiego sklepu – wspomina Dominika Pora. – Przy rozsądnym zarządzaniu jest to opłacalny biznes, z rosnącym potencjałem, bo moda na winyle w Polsce dopiero się rozkręca.

Do klientów Lamminam należą zarówno dzieciaki szukające ciekawych i tańszych płyt do samplowania, jak i kolekcjonerzy, którym ciężko już wyszperać coś, czego nie mają, albo polują na konkretne egzemplarze. – Przeważają jednak ci, którzy lubią muzykę z winyli lub chcą dopiero tego świata posmakować – mówi Dominika Pora. Podkreśla, że kwitnie rynek płyt używanych, a największym wzięciem cieszą się dawne zespoły, nawet gdy ich twórczość wydawana jest na reedycjach. – Duże znaczenie ma tutaj sentyment do tego, czego słuchało się w młodości i przeżywało przy tym najprzyjemniejsze chwile. To często muzyka, którą zarazili nas rodzice, dziadkowie.

Na kupowanych czarnych krążkach króluje rock – u nas i za granicą (w USA to aż 71 proc. płyt).

Nisza i inwestycja

Rafał Grobel uważa, że rynek winyli ma przyszłość jako nisza. – To jak z teatrem: wielu ludzi ciągle do niego chodzi. Jeżeli dobrobyt będzie rósł, to wraz z nim będzie rósł także popyt na dobra bardziej luksusowe, a więc i na winyle – mówi.

Hirek Wrona sądzi podobnie. – Winyle zawsze będą czymś ekskluzywnym, a ci, którzy tworzą ich kolekcje, będą postrzegani jako osoby mające w domu coś fajnego i wyjątkowego. Ich zbiory można już powoli porównywać z kolekcjami starych książek, mebli czy samochodów – wylicza i dodaje, że płyty gramofonowe mogą być też dobrą inwestycją. – Jeżeli spojrzymy na polski rynek, choćby na ceny winyli z kręgu hip-hopu sprzed kilku lat, to złapiemy się za głowę. Singiel O.S.T.R. potrafi kosztować np. kilkaset złotych.

Z przedmiotami kolekcjonerskimi jest tak, że mają wartość, jeśli są na nie chętni. Na razie wygląda na to, że rynek na winyle ma się dobrze.


Zdzisław Jodko - Właściciel szczecińskiej firmy fonograficznej Jimmy Jazz Records.

Rynek muzyczny jest dość nieprzewidywalny. Nakłady niektórych naszych tytułów na winylach wyczerpują się stosunkowo szybko, w kilka miesięcy, a inne sprzedajemy bardzo długo, choć często te same pozycje w wersjach CD były hitami. Nie ma tu reguły. Dlatego staramy się opracowywać wyjątkowe, oryginalne okładki. Płyty wydajemy zarówno w podstawowej gramaturze 140 g, jak i 180 g, stosujemy różne kolory winylu. Jedna z naszych pozycji ukazała się w aż czterech kolorach. Często dodajemy płytę CD i np. naklejki czy rozszerzone, w stosunku do CD, wkładki. Niekiedy wydanie zawiera też plakaty.

My Company Polska wydanie 2/2015 (2)

Więcej możesz przeczytać w 2/2015 (2) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ