Słaby dolar, mocna Polska
z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2026 (124)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Pisałem ostatnio, że mimo trwającej korekty na Wall Street, łatwo nie złamie się grzbietu giełdowego byka i wystarczy zestaw danych uzasadniających obniżkę stóp lub sama obniżka, żeby dobre nastroje powróciły. Ostrzegałem też, że jednak wątpliwości co do wyceny największych spółek będą nad rynkami (w przyszłości) ciążyły.
Podtrzymuję w pełni tę prognozę. Korekta na przełomie listopada i grudnia się kończyła, ale w wycenach spółek nic się nie zmieniło. Na przykład znany portal FactSet twierdzi, że „Wspaniała siódemka” spółek z Wall Street (te zaangażowane w tworzenie i monetyzowanie sztucznej inteligencji) mają najmniejszą dynamikę wzrostu zysków od pierwszego kwartału 2023 r. W drugiej dekadzie grudnia prognozy Broadcom i Oracle też bardzo szkodziły indeksom. Nic dziwnego, że to nie spółki „siódemki” przewodziły w odbiciu indeksów.
Wydawało się, że raport kwartalny Nvidii, czołowej spółki z tego grona, będzie przełomowy. Okazało się, że był, ale nie tak jak można było tego oczekiwać. Wyniki Nvidii były doskonałe, co dawało szansę na zmianę nastrojów na giełdach. Ja jednak ostrzegałem publicznie, że doskonałe wyniki Nvidii nie mówią niczego o innych spółkach z sektora AI, bo przecież one kupują produkty Nvidii i są zdecydowanie przeinwestowane. Już następnego dnia obóz byków boleśnie się o tym przekonał.
Wiem, ale nie powiem
Kolejny tydzień z Dniem Dziękczynienia i „czarnym piątkiem” (połowa sesji na Wall Street) niespecjalnie nadawał się do kontynuowania spadków, ale techniczne wsparcie i pora roku nie wystarczyłyby do wypracowania odbicia indeksów. Remedium było jednak to, że szef Fed z Nowego Jorku, John Williams, powiedział, iż Fed może „wkrótce” obniżyć stopy z powodu słabnącego rynku pracy. Wtedy (10 grudnia) to prawdopodobieństwo tej obniżki wzrosło z ponad 30 do ponad 70 proc. Potem pojedynczy członkowie FOMC (Komitet Otwartego Rynku) prześcigali się w głoszeniu takich poglądów. Rynek dostał pretekst do kupowania akcji, co robiono z dużym wigorem.
Pomagało też w odbiciu indeksów to, że podobno Kevin Hassett, szef Narodowej Rady Ekonomicznej, jest liderem w wyścigu do fotela szefa Fed. Hassett jest zaciętym zwolennikiem prezydenta Trumpa i zwolennikiem wzmocnienia wpływu prezydenta na Rezerwę Federalną. Dziwić tylko mogło, że dolar tracił na początku grudnia bardzo umiarkowanie, ale po posiedzeniu FOMC (o czym niżej) zaczął mocniej tracić. Donald Trump twierdził, że następcę Jerome Powella, szefa Fed, już wybrał i niedługo ją obwieści.
Szalone jak srebro
A same raporty makroekonomiczne były rzeczywiście słabe. Na przykład indeks zaufania konsumentów Conference Board spadł w USA do poziomu najniższego od kwietnia 2025 r., kiedy to Dzień Wyzwolenia, czyli polityka celna Trumpa, wystraszył konsumentów.
Fatalny był też raport ADP – w USA ubyło 32 tys. miejsc pracy w sektorze prywatnym. Nie dostaliśmy oficjalnego raportu z rynku pracy. Z uwagi na shutdown rządu USA, okres gromadzenia danych dla listopada 2025 r. został przedłużony, a przetwarzanie będzie wymagało dodatkowego czasu. Raport za listopad 2025 r. miał zostać opublikowany 16 grudnia.
Interesujące było posiedzenie FOMC, mimo że przyniosło oczekiwany skutek – stopy w USA zostały obniżone do poziomu 3,50-3,75 proc. Jednak po raz pierwszy od wielu lat aż trzech głosujących sprzeciwiło się tej decyzji. „Wykres kropkowy” poglądów ludzi Fed też pokazuje olbrzymią różnicę poglądów. Wielu obserwatorów rynków (w tym ja) uważa, że Fed za bardzo kieruje się słabością rynku pracy, a za mało rosnącą inflacją. Jerome Powell, szef Fed, podczas swojej konferencji prasowej przekonywał, że wpływ AI i usuwania imigrantów nie mają dużego wpływu na rynek pracy, ale uważam, że się myli. Rynki obawiały się, że decyzja o obniżce zostanie podważona „jastrzębią” konferencją Powella. Tak się nie stało, co potężnie osłabiło dolara i pozwoliło na wzrosty indeksów.
Na innych rynkach obserwowaliśmy dość dziwne procesy. Szalone wręcz było srebro, którego cena w „czarny piątek”, kiedy giełdy działały na pół gwizdka, wzrosła o 7 proc. Przyczyniła się do tego długa awaria CME (Chicago Mercantile Exchange) oraz mały obrót i koniec miesiąca, ale w kolejnym dniu cena wzrosła o ponad 4 proc., a potem pędziła dalej na północ. Srebro w tym roku zyskało już ponad 110 proc.
Złoto jednak na długi czas ugrzęzło między dwoma przeciwstawnymi formacjami. Formacja podwójnego szczytu (M) zapowiada bowiem dłuższą korektę, ale pojawiła się też formacja podwójnego dna (W), która z kolei zapowiadała zwyżki ceny. Cena uncji usiłowała przedostać się nad 4,2 tys. dol. i w końcu ta sztuka się udała, co zanegowało sygnał sprzedaży. Ja zakładam, że dolar w 2026 r. będzie tracił (powodem będzie „przejęcie” Fed przez prezydenta), więc dla metali szlachetnych powinien to być nadal dobry rok.
Bitcoin jako barometr
Wspomnę też o bitcoinie (BTC), mimo że ciągle uważam, że fundamentalnie jest on wart okrągłe zero. Co nie znaczy, że zainteresowanie miliardów ludzi nie może pchać ceny tego czegoś na niebotyczne poziomy. Dla BTC bolesny był przełom miesiąca, kiedy to w ciągu jednego dnia stracił blisko 10 proc. tracąc od szczytu 33 proc. Potem czekanie na obniżkę stóp na chwilę zawróciło cenę. Widać nie tylko my w DI Xelion traktujemy bitcoina jako miernik nastrojów rynku – duże spadki ceny BTC wpływały na nastrojach na innych rynkach.
W Polsce za to na początku grudnia panował relatywny spokój, chociaż dość długo GPW miotała się, zmieniając kierunek indeksów w najmniej oczekiwanym momencie. Dopiero tuż przed posiedzeniem FOMC i po nim indeksy ruszyły na północ, co zaowocowało ustanowieniem przez indeks WIG nowego rekordu. Nadal liczono trochę na „plan Trumpa” dla zakończenie wojny w Ukrainie. Liczono na to z coraz mniejszym przekonaniem, ale podczas pisania tekstu rozmowy były kontynuowane. Gdyby w 2026 r. realne stało się zawieszenie broni, to bardzo pomogłoby zarówno GPW, jak i złotemu.
Znakomite były dane makro publikowane w Polsce. Wstępne dane o inflacji pokazały, że w listopadzie spadła ona do poziomu 2,4 proc., czyli poniżej celu inflacyjnego RPP (2,5 proc. +/- 1pp). Poza tym płace w dużych firmach wzrosły o 6,6 proc., czyli 4,2 proc. realnie (po odjęciu inflacji). Nic dziwnego, że RPP obniżyła stopy o 25 p.b. (do 4 proc.). Myślę, że to nie jest koniec obniżek. W 2026 r. mogą spaść nawet do 3,5 proc. Nawet doskonałe dane o produkcji przemysłowej i budowlanej oraz o sprzedaży detalicznej nie mogą tego obrazu zmienić.
Po prostu polska gospodarka rozpędza się, a konieczność wykorzystania środków z KPO w 2026 r. wymusi duże ożywienie inwestycyjne, co też wzrost podkręci. Można wręcz powiedzieć „z amerykańska”, że jest to „gospodarka Złotowłosej (goldilock economy) – odniesienie do znanej bajki. Wszystko idzie we właściwym kierunku: gospodarka szybko się rozwija, inflacja jest niska i tanieją kredyty.
Warto odnotować, że osłabienie globalne dolara, było dla złotego bardziej ważne niż obniżka stóp. Kurs EUR/PLN pokonał nawet wsparcie (4,2280 zł), co (teoretycznie) otwierało drogę ku 4,15 zł. Jeśli mam rację i dolar będzie tracił w 2026 r., to taki ruch jest pewny, co polskich eksporterów nie ucieszy. Oczywiście wtedy kurs USD/PLN ruszy w kierunku 3,30 zł. To ostatnie bardzo by się polskiej gospodarce przysłużyło, bo przecież w dolarach płacimy za importowane surowce, ale umocnienie złotego do euro byłoby bolesne dla polskich eksporterów.
Nie jestem przekonany, że rajd końca roku (zwany przez wielu rajdem św. Mikołaja) zmienia zasadniczo oblicze rynku akcji w USA. A on promieniuje przecież na cały świat. Spółki zajmujące się AI agresywnie wchodzą na rynek długu zamiast polegać jak do tej pory na swojej gotówce. Ta obawa w 2026 r. znowu odżyje. Moje prognozy bazują przede wszystkim na osłabieniu dolara. Jeśli, jak zakładam, będzie ono w 2026 r. duże, to zdecydowanie pomoże walutom i akcjom rynków rozwijających się. W tym oczywiście złotemu oraz GPW.
Więcej możesz przeczytać w 1/2026 (124) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.