Przepraszamy za utrudnienia

łuczak
fot. materiały prasowe
„Nie mamy pańskiego PIT-36 i co pan nam zrobi! Cham się uprze i mu daj! No skąd wezmę, jak nie mam”. Taki zasadniczo komunikat mogliśmy uzyskać na stronie internetowej www.podatki.gov.pl.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2021 (68)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W urzędowym slangu brzmiało to tak: Ministerstwo Finansów informuje, że planuje udostępnić elektroniczny formularz PIT-36 za 2020 r. na podatki.gov.pl i w aplikacji e-Deklaracje w I połowie marca 2021 r. Zeznania składane na formularzu PIT-36 za 2020 r. będą obsługiwane przez urzędy skarbowe w pierwszej kolejności. O dostępności formularza PIT-36L poinformujemy w oddzielnym komunikacie (tak samo zresztą, jak o interaktywnym formularzu dla tych, którzy płacą podatek liniowy, nad którym trwały jeszcze bardziej intensywne prace informatyków). Za utrudnienia przepraszamy! Zwyczajowo więc – jak co roku – przedsiębiorcy byli pozbawieni możliwości złożenie online rocznego zeznania podatkowego. W dodatku w czasie pandemii. To już nasza nowa świecka skarbowa tradycja! 

Jeszcze dwa lata temu Ministerstwo Finansów dumnie zapowiadało, że przedsiębiorcy – podobnie, jak inni „uczciwi” obywatele – zostaną uwzględnieni w usłudze Twój e-PIT. Zapowiedzi nie zostały oczywiście spełnione. Ciekawostka. „Zwyczajny” obywatel rozliczający zryczałtowany podatek z tytułu najmu miał już przygotowany PIT-28, ale przedsiębiorca w takiej samej sytuacji – już nie. Tymczasem urząd skarbowy posiada przecież wszystkie konieczne dane do przygotowania projektu dokumentu. Ale to drobiazg i zwyczajne czepialstwo. Co gorsze również hasło Adama Słodowego „Zrób to sam!” okazało się puste. Interaktywne formularze PIT-36 oraz PIT-36L w sieci bowiem przez długi czas w ogóle nie istniały. Jaka była tego przyczyna? Bałagan, niekompetencja, nadzwyczajna trudność informatyczna, przeciążenie sieci, nadmiar trudnych zadań do wykonania, a może po prostu złowieszczy Covid-19? Nie, powód jest bardzo prozaiczny. Od 2019 r. dla rozliczeń złożonych elektronicznie obowiązuje znacznie krótszy termin zwrotu ewentualnej nadpłaty podatku – 45 dni (normalnie przy papierowym PIT to już 60 dni). No więc kalkulacja jest oczywista. Jeżeli uniemożliwimy rozliczenie się online, to znacząco przesuniemy obowiązujący termin zwrotu nadpłaconego podatku. Proste. Proste jak ścieg na podszewce niezwróconego płaszcza! 

Z drugiej strony termin ten i tak jest iluzoryczny. Przecież zawsze możemy usłyszeć od skarbówki, że: „nie mamy pańskich pieniędzy i co pan nam zrobi? Cham się uprze i mu daj!”. Potrzeb jest przecież w pandemii bardzo wiele – chociażby wypłaty dla przedsiębiorców z tytułu kolejnych tarcz! A może by w ogóle nie zwracać nadpłaconego podatku. Tak, to wspaniały pomysł. Najlepiej żeby żadnych zwrotów, nie mogło już być. Próby nad takim rozwiązaniem cały czas trwają. Mamy od niedawna tzw. daninę solidarnościową. Trzeba zapłacić 4 proc. od nadwyżki ponad kwotę 1 mln zł. Podatnicy twierdzą, że mogą uwzględnić straty z lat poprzednich, co jest ogólnie stosowaną regułą. Fiskus jest przeciwnego zdania. Wydano nawet twardą indywidualną interpretację podatkową, że uwzględnienie strat za lata 2018 i 2019 przy obliczeniu wysokości daniny solidarnościowej jest bezpodstawne. Przecież te pieniądze są przeznaczone na wsparcie osób niepełnosprawnych. Ten kto nie chce jej płacić, ten nie ma więc serca i nie chce uronić łzy nad pokrzywdzonymi przez los dziećmi z wadami serca! 

W Nowym Polskim Ładzie szykowane są już różne rozwiązania, których celem jest podniesienie podatków. Jednym z pomysłów jest gmeranie przy składce zdrowotnej tak, aby znacząco zmniejszyć kwotę, którą będzie można odliczyć od podatku. Ideał polityki fiskalnej i światło doskonałości otacza swoim nimbem rozwiązanie wprowadzone przy tzw. podatku Belki (od dochodów z lokat bankowych).  Zastosowano w tym przypadku nowatorskie rozwiązanie – wyjątek od powszechnej zasady – zgodnie, z którym kwoty należności skarbowych od takich dochodów będą podlegały zaokrągleniu do pełnych groszy w górę. Przy małych, mniejszych i mikroskopijnych zyskach z lokat bankowych, dzięki temu właśnie niepozornemu art. 63 § 1a ordynacji podatkowej, cały przyrost gotówki jest konsumowany przez podatek Belki, wynosi on bowiem ni mniej, ni więcej tylko całe 100 proc! To idealne rozwiązanie. Wszystko pożera zaborcze państwo i nie będzie żadnych zwrotów. To kierunek, do którego w podskokach zmierzamy!

My Company Polska wydanie 5/2021 (68)

Więcej możesz przeczytać w 5/2021 (68) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ