Moc kobiecej energii

Jolanta Sawińska, Magdalena Szaroleta, Justyna Dob
Jolanta Sawińska, Magdalena Szaroleta, Justyna Dobraś, fot. materiały prasowe
Kobiece pierwiastki są w logistyce niezbędne - przekonują Jolanta Sawińska, dyrektor regionu, Raben Logistics Polska, Magdalena Szaroleta, dyrektor sprzedaży, Raben Transport, i Justyna Dobraś, dyrektor ds. dystrybucji międzynarodowej Fresh Logistics Polska z Gruby Raben.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2022 (87)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Jak zaczynały panie swoją przygodę z logistyką?

Magdalena Szaroleta: W Grupie Raben ponad 20 lat temu. Zaczynałam od roli asystentki w dziale spedycji, później przeszłam wszystkie szczeble kariery w obszarze operacyjnym aż do funkcji dyrektorki sprzedaży i członka zarządu Raben Transport, którą obecnie pełnię. To dla mnie czas pełen wyzwań i ogromnej satysfakcji, wielu szans, które wykorzystałam.

Justyna Dobraś: Dla mnie Raben był drugim miejscem pracy. Pamiętam, że gdy w 1999 r. przyszłam tu na rozmowę rekrutacyjną, zaskoczyła mnie otwartość i życzliwość. Wiedziałam, że idę do typowo męskiej branży, ale w żaden sposób nie pozwolono mi tego odczuć. Zaczynałam jako spedytor międzynarodowy, potem kilkakrotnie zmieniałam stanowisko poprzez awanse, blisko rok spędziłam w krajach bałtyckich, tworząc spółki należące do grupy. Od listopada 2004 r. odpowiadam za segment dystrybucji międzynarodowej w spółce Fresh Logistics Polska odpowiedzialnej za logistykę żywności w temperaturze kontrolowanej.

Jolanta Sawińska: Ja z kolei przyszłam do Grupy Raben w 1995 r. i była to już moja czwarta praca. Urodziłam wtedy drugie dziecko i nie byłam w stanie pogodzić intensywnego życia zawodowego i rodzinnego. A siedziba Raben była blisko domu. Zdecydowałam się wówczas aplikować na niższe stanowisko niż w poprzednim miejscu pracy. To był pierwszy moment, w którym odczułam, że mam trudniej, bo jestem kobietą.

Było więcej takich momentów?

J.S.: W latach 90. trudno było kobiecie awansować. Dlatego kilka lat później ponownie podjęłam decyzję o zmianie firmy, ale w drodze na podpisanie umowy wstępnej z nowym pracodawcą miałam poważny wypadek samochodowy. Stwierdziłam, że to znak, by dać firmie Raben drugą szansę. Okazało się, że to była świetna decyzja. Od tego czasu awansowałam i to kilkakrotnie.

Czyli w pani przypadku płeć miała znaczenie. A w przypadku pozostałych pań?

J.D.: Przez lata pracowałam głównie z mężczyznami i bardzo cenię sobie tę współpracę. Nigdy nie byłam z tego powodu inaczej traktowana. Nie da się jednak ukryć, że kobietom bywa trudniej, gdyż w większym stopniu musimy łączyć role zawodowe i rodzinne. To nas zresztą uczy lepszego zarządzania czasem. Pamiętam, jak w trakcie pracy w krajach bałtyckich równolegle kończyłam studia logistyczne w Polsce. Nie wiem, jak udało mi się to wszystko pogodzić! Wiem natomiast, że w dzisiejszym świecie kobieca determinacja i wielozadaniowość staje się dużym atutem.

M.S.: Mnie zdarzały się momenty, w których jako kobieta miałam trudniej. Myślę jednak, że to mnie w jakiś sposób wzmocniło i zaprowadziło do miejsca, w którym jestem. Tak że łączenie roli mamy i menedżera bywało niełatwe, ale jest to możliwe, szczególnie gdy obie role się lubi i chce się je w pełni realizować. Dziś wiem, że to głównie kwestia wewnętrznej zgody, kompromisów, ale też jasnej i klarownej komunikacji.

Odczuła pani obecność „szklanego sufitu”?

M.S.: Problem jest bardziej skomplikowany. Jako kobiety zmagamy się nie tylko z zewnętrznymi ograniczeniami, mamy bowiem tendencję do myślenia, że ciągle jesteśmy niewystarczająco dobre. Gdy mężczyzna mówi: „kto, jak nie ja!”, my powtarzamy sobie: „jeszcze nie teraz”.

J.S.: Kilka lat temu brałam udział w badaniu kompetencji pracowników. Byłam jedyną kobietą, oprócz mnie kilkunastu mężczyzn. Mój wynik oscylował w okolicach 95–98 proc. Zapytano mnie, jak oceniam swój rezultat. „Słabo. Chciałabym mieć sto procent!” – odparłam. W odpowiedzi usłyszałam: „Pani koledzy zdobyli maksymalnie 60 proc. i są zachwyceni!”.

M.S.: Na szczęście z wiekiem to się trochę zmienia. Zauważyłam, że coraz częściej daję sobie prawo do pomyłki czy błędu, rzadziej porównuję się do innych. Chciałabym bardzo, aby taka świadomość budziła się w kobietach wcześniej.

J.D.: Trzeba też przyznać, że zmienia się świat, a wraz z nim nasza branża. Kiedyś trudno było sobie wyobrazić kobietę, która prowadzi ciężarówkę. Dziś to norma. Zwiększa się też liczba kobiet na stanowiskach menedżerskich, a stereotypy płciowe przestają mieć znaczenie.

M.S.: A ponieważ jest nas w branży TSL coraz więcej, zaczynamy mieć odwagę, by być sobą i mówić własnym językiem.

To znaczy?

M.S.: Nie ma wątpliwości, że TSL to sektor, którym przez lata rządziła męska energia. Jego specyfika wymaga podejmowania szybkich decyzji, wydawania jasnych komunikatów, czasem twardego zarządzania. I to nie jest tak, że my, kobiety, tego nie potrafimy. Każdy z nas ma w sobie zarówno męską, jak i żeńską energię. W takich rolach, jakie odgrywamy, musimy mieć dostęp do konfrontacji, decyzyjności, logiki, szybkiego działania. Ale dziś coraz bardziej dostrzegam, że pierwiastek kobiecy w logistyce, w biznesie jest niezbędny. Obie te energie tworzą bezpieczną i efektywną całość w celu rozwoju i stabilizacji firm. Poprzez zaproszenie do codzienności biznesowej: empatii, świadomości, emocji, intuicji, kreatywności.

J.S.: Podoba mi się określenie „męska i kobieca energia”. Bo ja też czuję w sobie i jedną, i drugą. Z reguły mam w sobie bojownika, jestem zadaniowa, lubię konkretne komunikaty i pracę na liczbach. Może dlatego ta firma i branża tak bardzo pasują do mojego temperamentu.

J.D.: Wchodząc do męskiego świata, jakim przed laty była branża TSL, siłą rzeczy odwoływałam się do zasobów swojej męskiej energii. Z czasem jednak do stylu pracy zaczęłam przemycać pierwiastki kobiece. Na przykład relacyjność czy dobrze rozumianą emocjonalność. I okazało się, że takie „ludzkie” podejście bardzo się w tej branży sprawdza, zwłaszcza że merytorycznie w niczym mężczyznom nie ustępujemy.

Pani Jolanta Sawińska opowiadała o badaniach kompetencji, z których wynikało, że wręcz nad nimi górujecie.

J.D.: Bez wątpienia. Pojechałam kiedyś do Francji na konferencję firm logistycznych, byłam tam jedyną kobietą, w dodatku tuż po trzydziestce. Wokół sami faceci, ze stażem pracy równym mojemu wiekowi. Patrzyli na mnie mocno protekcjonalnie, aż do czasu, kiedy przedstawiłam swoją prezentację. „Skąd ty masz taką wiedzę i doświadczenie? Zaczęłaś pracę w logistyce w wieku kilkunastu lat?” – pytali z uśmiechem.

M.S.: Mężczyźni potrzebują czasu, żeby się z tą naszą energią oswoić. Kiedy kilka lat temu na spotkaniach menedżerów zaczęłam mówić o potrzebie empatii w zarządzaniu, koledzy się niecierpliwili. Uważali, że marnuję ich czas, bo przecież „jest tyle ważnych spraw do omówienia”. Dopiero z czasem zaczęli doceniać miękkie aspekty w zarządzaniu.

J.S.: Mam podobne doświadczenie. Gdy zostałam dyrektorem oddziału, pojechałam na zebranie dyrektorów z całej Polski, na którym każdy uczestnik miał zaprezentować wybrane przez siebie zagadnienie. Zaproponowałam temat: „Rywalizacja czy współpraca”. Wszyscy byli zdziwieni: „Jaka współpraca? Przecież biznes to walka!”. Dziś by już tak nie powiedzieli.

Skoro różnorodność jest tak ważna, to jak ją osiągnąć?

M.S.: Jako kobiety powinnyśmy wspierać inne kobiety. Dzielić się doświadczeniem z przedstawicielkami młodszego pokolenia, zarażać je odwagą, której my nabierałyśmy przez długie lata. Na szczęście jest coraz więcej inicjatyw, w ramach których kobiety stają się dla siebie mentorkami.

J.D.: Panowie przez lata nauczyli się z nami współpracować, szanują nasze zdanie i się z nim liczą. Dlatego powinniśmy się wspierać i wzajemnie czerpać co najlepsze z naszej męsko-damskiej współpracy.

J.S.: To nawet wpływa na sposób komunikacji. Wyobrażacie sobie, że nauczyłam facetów, żeby przy mnie nie przeklinali! A mówi się, że w naszej branży to niemożliwe. (śmiech) A na pytanie, czy firma Raben wspiera kobiety z czystym sumieniem, mogę odpowiedzieć, że tak i zawsze liczą się kompetencje i wyniki.

M.S.: Co nie znaczy, że nie ma już nic do zrobienia. Cały czas monitorujemy liczbę kobiet na stanowiskach menedżerskich w Grupie Raben. Plany w tym zakresie mamy ambitne. Chcemy, by w 2025 r. ten współczynnik wyniósł 34 proc. Jest więc przestrzeń do dalszych działań. Znając moc kobiecej energii, nie mam wątpliwości, że wykorzystamy ją w stu procentach.

J.S.: Trzeba też nieustannie zmieniać świadomość branży. Tę rozmowę zaczęłam od tego, że przed laty kobietom było trudno awansować. Tymczasem dziś firmy wręcz stawiają na parytety. Myślę, że to ważny znak czasu i powód do optymizmu.

My Company Polska wydanie 12/2022 (87)

Więcej możesz przeczytać w 12/2022 (87) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ