Reklama

Ona wie, co czujesz

ona
Dariusz Żuk i twórcy Ona / Fot. materiały prasowe
Najbardziej zaufanym doradcą w sprawach kobiecych hormonów może wkrótce stać się algorytm. Stworzyli go dwaj mężczyźni, którzy postanowili wziąć na warsztat problem, od którego medycyna przez dekady odwracała wzrok.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2025 (122)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Reklama

Istnieje cicha epidemia, o której rzadko się mówi. Dotyka nawet 80 proc. kobiet, skazując je na comiesięczny ból, wahania nastroju, chroniczne zmęczenie i lata błąkania się po gabinetach lekarskich w poszukiwaniu diagnozy. To świat problemów hormonalnych, gdzie cierpienie bywa normalizowane, a objawy zbywane słowami: „taka twoja uroda” lub „po ciąży przejdzie”. W tę lukę, pełną niezrozumienia i medycznych uproszczeń, wkroczyli Wojciech Basiński i Tomasz Bachosz. Dwóch młodych, ambitnych founderów, którzy postanowili wykorzystać potęgę sztucznej inteligencji, by dać kobietom narzędzie, na które czekały od dawna. Ich aplikacja „Ona” nie jest kolejnym kalendarzykiem cyklu. To empatyczny przewodnik, ekspert i powiernik, który wreszcie słucha. Projekt tak obiecujący, że fundusz AIP Seed zainwestował w niego blisko 1 mln zł.

Dwóch chłopaków, jedna wizja

Zanim się spotkali na startupowej ścieżce, każdy szedł własną, imponującą drogą. Ich historie, choć różne, łączy wspólny mianownik: chęć wykraczania poza utarte schematy i budowanie czegoś, co ma realne znaczenie.

Tomasz Bachosz, rocznik 1996, od dziecka czuł, że jego przeznaczeniem nie jest praca w korporacyjnym trybie. Choć jako dziecko marzył o paleontologii, fascynacja dinozaurami wkrótce ustąpiła miejsca innej pasji – przedsiębiorczości. Widział w niej ostateczną formę wolności i możliwość zmieniania rzeczywistości. – Chyba od dziecka gdzieś o tym myślałem – wspomina Tomek. – Najbardziej korcił mnie własny biznes, ponieważ widziałem w nim największą wolność. Zawsze podobały mi się postacie różnych przedsiębiorców. Myślę, że już w gimnazjum byłem pewny, że chcę to robić. To był czas, gdy bigtechy, takie jak Facebook, zaczynały docierać do mojej świadomości. Fascynowała mnie możliwość tworzenia nowych rzeczy, które - dzięki innowacyjności i technologii - szybko nabierają skali.

Ta determinacja była w jego rodzinie czymś nowym. Wychowany w domu, w którym ceniono stabilne, tradycyjne zawody – często nie miał z kim się dzielić swoimi pomysłami. – Szedłem pod prąd rodzinnego klimatu – przyznaje Tomek. Nie zniechęciło go to jednak. Już jako 13-latek, uzbrojony w znajomość angielskiego i pierwsze oszczędności, próbował sił w e-commerce. Wysyłał e-maile do chińskich fabryk, sprowadzał próbki smartwatchów i futurystycznych zapalniczek, które z powodzeniem sprzedawał na Allegro. Każdy z tych wczesnych biznesów kończył się jednak w tym samym momencie – gdy trzeba było złożyć zamówienie na tysiąc sztuk, a nie 20. Bariera finansowa była nie do przeskoczenia, ale lekcja pozostała.

Równie niekonwencjonalna była jego ścieżka edukacyjna. Zdobył stypendium o wartości 1,2 mln zł na NYU Abu Dhabi, co otworzyło mu drzwi do studiowania na całym świecie – od Australii, przez Berlin, po Nowy Jork. To tam, tysiące kilometrów od domu, założył Polskie Stowarzyszenie Kulturowe, organizując koncerty chopinowskie, które przyciągały setki gości, w tym członków rodziny królewskiej Emiratów. Później przyszedł czas na Oxford i tytuł magistra informatyki na kierunku uznawanym za najlepszy na świecie. Mimo sukcesów akademickich, prawdziwą szkołę życia dały mu jednak startupy. Dwa z nich, choć obiecujące, upadły z powodu wewnętrznych tarć w zespole. Patrzenie, jak rozpada się coś, w co włożyło się serce, było bolesne, ale i formujące. Nauczyło go, jak kluczowe jest otaczanie się ludźmi o wspólnej wizji i że nigdy, przenigdy nie należy się poddawać.

Z kolei Wojciech Basiński, urodzony w 2002 r., swoją przyszłość zaczął planować już w gimnazjum. Wiedział, że liceum i matura zdeterminują jego dalsze losy, dlatego świadomie postawił na ścieżkę związaną z IT i oprogramowaniem. W dzieciństwie jego pasje zmieniały się jak w kalejdoskopie, ale każda z nich była intensywnym, krótkim projektem. – Jako dziecko bardzo lubiłem takie pokręcone zajawki – śmieje się Wojtek. – Było to np. renderowanie filmów 3D, animacje LEGO, różne chemiczne eksperymenty. To były hobby, które trwały po dwa, trzy tygodnie. Robiłem takie małe 10-dniowe projekty od wymyślenia pomysłu przez poszukiwanie tutoriali w internecie aż po całą realizację. Dlatego teraz robienie projektów jako deweloper i CTO jest dla mnie tak interesujące i bardzo mocno nawiązuje do doświadczeń z dzieciństwa.

Plany studiów Wojtka w Wielkiej Brytanii pokrzyżował brexit. Jednak zamiast traktować to jako porażkę, przekuł sytuację w szansę. Wybrał bowiem dzienne studia na Politechnice Warszawskiej i od samego początku łączył je z pełnoetatową pracą jako software developer. Nie chciał stracić ani chwili. – Będąc w Warszawie, nie chciałem zaprzepaścić szansy, że jestem w stolicy, gdzie rynek technologiczny tak dynamicznie się rozwija. Po pierwszym roku studiów pracowałem już jako deweloper i zdobywałem dużo praktycznego doświadczenia. Myślę, że Tomek też to dostrzegał, co ułatwiło nam później budowanie wspólnego projektu – wyjaśnia.

Jego zaangażowanie wykraczało poza pracę i naukę. Jako przewodniczący Koła Naukowego Informatyków na Politechnice Warszawskiej rozwijał pierwsze rozwiązania bazujące na agentach AI. Był też współtwórcą Fundacji Econverse, która wsparła ponad 3,5 tys. młodych innowatorów, a we współpracy z Google for Startups zbudował jedną z największych społeczności startupowych w Polsce – Warsaw Startup Club.

Spotkanie po latach i wspólny cel

Obaj founderzy chodzili do tego samego, prestiżowego liceum w Poznaniu, ale dzieliło ich sześć lat różnicy. Wojtek, będąc jeszcze uczniem, słyszał o Tomku jako o barwnej postaci, której legenda krążyła po szkolnych korytarzach. Kiedy sam zaczął myśleć o aplikacji na NYU, postanowił się odezwać do starszego kolegi. – Napisałem do Tomka w sprawie tego procesu i poprosiłem go po prostu o rekomendację, co zrobić, jak napisać ten personal statement, żeby był jak najlepszy. I w sumie to był taki moment, kiedy się poznaliśmy – opowiada Wojtek. Utrzymywali zdalny kontakt, a ich drogi na dobre zeszły się w Warszawie, gdy Tomek pojawił się w Polsce. Początkowo spotykali się towarzysko, w większej grupie absolwentów liceum. Szybko jednak okazało się, że nadają na tych samych falach. – Dobrze nam się rozmawiało. Myślę, że się nawzajem rozumieliśmy. Wojtek miał ciągotę do tych samych tematów co ja, czyli do technologii i budowania nowych rzeczy – mówi Tomek. Kiedy w jego głowie zaczął kiełkować pomysł na „Oną”, wiedział, do kogo się zwrócić. – Stwierdziłem, że może Wojtek chciałby to rozwijać, bo go znałem i widziałem, że wyznajemy podobne wartości. A to jest często ważniejsze niż 30 lat doświadczenia, bo umiejętności człowiek uczy się całe życie, a pewnych sposobów myślenia może się już nie nauczyć – uważa.

Ich współpraca od początku opierała się na wzajemnym zaufaniu i jasnym podziale obowiązków. Obaj są „techniczni”, ale to Wojtek, jako CTO, ma ostatnie słowo w kwestiach technologicznych. Tomek, jako CEO, skupia się na biznesie i rozwoju produktu. Ten klarowny układ, jak podkreśla Tomek, jest kluczowy i jest efektem lekcji wyciągniętej z jego poprzednich doświadczeń. – Gdy pewne kompetencje zaczynają się za bardzo przenikać, może to tworzyć konflikt - tłumaczy.

Kiedy ból staje się inspiracją

Pomysł na „Ona” nie zrodził się w sali konferencyjnej, ale z osobistego, pełnego empatii doświadczenia. Latem 2018 r. Tomek po raz pierwszy zetknął się z problemem nieregularnych i bolesnych miesiączek, rozmawiając z koleżankami. Z czasem zaczął dostrzegać, jak często ten temat pojawia się w życiu bliskich mu kobiet, wpływając na ich samopoczucie i codzienne funkcjonowanie.

Przełom nastąpił w 2023 r., gdy jego dziewczyna zmagała się z ogromnymi problemami hormonalnymi. Ból był tak silny, że niemal mdlała, a jedynym rozwiązaniem, jakie oferowali jej lekarze, były tabletki przeciwbólowe lub antykoncepcja hormonalna. – Mówiłem sobie: „To jest chyba jakieś zakrywanie symptomów, a nie leczenie przyczyny”. Zastanawiałem się, czemu tak jest – wspomina Tomek. Przez przypadek trafili na Katarzynę Bednarską, ekspertkę od zdrowia hormonalnego. To ona otworzyła im oczy na świat naturalnych metod, suplementacji i zmian w diecie, które mogą przywrócić równowagę w organizmie.

Efekty były spektakularne. – Moja dziewczyna całkowicie pozbyła się problemów. Droga od momentu, gdy słabła z bólu, do chodzenia po górach w trakcie okresu była dla mnie jak powrót z kosmosu – opowiada Tomek z przejęciem. To doświadczenie uświadomiło mu, jak ogromna jest luka w wiedzy. – W ciągu roku, czytając książki i wgłębiając się w temat, wiedziałem więcej niż wszystkie moje koleżanki o ich własnych okresach. Stwierdziłem, że super byłoby mieć taką wiedzę Kasi Bednarskiej, ale w kieszeni, czyli mieć osobę, do której zawsze możemy się odezwać – wspomina.

Wtedy właśnie narodziła się aplikacja Ona, która miała stać się takim osobistym ekspertem. Wojtek, którego dziewczyna również zmagała się z podobnymi problemami, od razu zrozumiał powagę sytuacji i potencjał pomysłu. Razem postanowili stworzyć coś, co nie tylko śledzi cykl, ale przede wszystkim edukuje, analizuje i pomaga zrozumieć złożony świat kobiecych hormonów. Chcieli, by ich produkt od początku był globalny, dlatego skontaktowali się z Larą Briden, autorką książki „Period Repair Manual” i światowym autorytetem w dziedzinie zdrowia menstruacyjnego. Ku ich zaskoczeniu, zgodziła się na współpracę, stając się obok Katarzyny Bednarskiej, filarem merytorycznym aplikacji.

Głos, który wreszcie słucha

„Ona” działa jak detektyw i empatyczny doradca w jednym. Na początku przeprowadza z użytkowniczką szczegółowy wywiad, zadając pytania o historię medyczną, objawy, styl życia i dietę. Na tej podstawie agent AI, zasilony unikalną wiedzą ekspertek, ich materiałami, przykładami leczenia i tysiącami różnych źródeł naukowych, których nie da się znaleźć w internecie, oferuje spersonalizowane rekomendacje. Informuje, kiedy warto udać się do lekarza, pomaga łączyć objawy w konkretne wzorce i tłumaczy, co dzieje się w organizmie na każdym etapie cyklu. Pozwala też naprowadzić, jakie schorzenie może stać za przyczyną problemu, na podstawie symptomów, wywiadu, ale też badań laboratoryjnych. Potrafi wytłumaczyć kobiecie, dlaczego podane wyniki mogą sugerować np. PCOS, niedoczynność tarczycy lub objawy okołomenopauzalne, a także zasugerować naturalne metody na podane problemy. – Ból w trakcie miesiączki nie jest nigdy czymś normalnym. Nigdy. Miesiączka może wprowadzać jakiś dyskomfort, ale ogólnie nie powinna boleć. Zawsze jest jakaś przyczyna. I Ona pozwala połączyć te kropki niczym detektyw i zrozumieć, jaka jest ta przyczyna – tłumaczy Tomek.

Aplikacja ma za zadanie zdemokratyzować dostęp do wiedzy i zburzyć mity narosłe wokół zdrowia kobiet. Jak podkreślają twórcy, przez dekady kobiety były wykluczane z badań medycznych, a ich dolegliwości bagatelizowane. – Tabletka hormonalna pochodzi z lat 50., kiedy szklanka whisky dziennie była uważana za coś zdrowego, a palenie było powszechnie akceptowane. Z tego samego okresu pochodzi ta pigułka – cytuje Larę Briden Tomek.

Pierwsze reakcje testerek potwierdziły, że trafili w sedno. Kobiety pisały: „Lekarz był pod wrażeniem wzorców z aplikacji – to przyspieszyło diagnozę” albo, co najważniejsze: „Wreszcie ktoś (nawet AI), kto nie zbywa mojego bólu”. Ten ostatni komentarz powtarzał się najczęściej. – Myśleliśmy, że empatyczny ton agenta to tylko forma grzecznościowa, ale prawie każda wiadomość zawiera informację, że wreszcie czują się wysłuchane, ponieważ specjalista nie poświęcał im tyle czasu. Wiele osób potrzebuje się wygadać, a w tym wygadaniu jest wiele ważnych szczegółów – mówi Tomek.

Przyszłość szyta na miarę

Zdobycie miliona złotych od inwestorów było dla nich przełomem. – Dało nam to możliwość zaangażowania się w ten projekt na stałe. Mogliśmy porzucić nasze obecne zajęcia i całkowicie poświęcić się Onie – mówi Wojtek. Ale budowanie startupu od zera to nieustanna walka i ogromne poświęcenie. – Każdy dzień to walka. Każdy moment jest trudny – przyznaje Tomek. - Budowanie firmy to masa wyrzeczeń. Jesteśmy dostępni tak naprawdę cały czas. Wymaga to bardzo dużego wysiłku i wiary, że może się udać. Ale ogromna satysfakcja płynie z tego, że jeśli się uda, to naprawdę wpływa się na rzeczywistość. Ciągle się uczę, to nie jest nudne. Po prostu czuję, że robię coś, co mnie rozwija i pomaga innym – dodaje.

Misja twórców aplikacji Ona wykracza poza stworzenie dochodowego biznesu. Chcą zapoczątkować rewolucję w postrzeganiu kobiecego zdrowia, edukować i dawać narzędzia, które przywrócą kobietom kontrolę nad własnym ciałem. – Czujemy, że to jest kanał do demokratyzacji tej wiedzy. Bardzo nam zależy, abyśmy nie byli odbierani jako osoby pouczające kobiety, a raczej jako kanał, który wiedzę od Lary, Kasi i specjalistów nas wspierających, będzie w stanie przybliżyć jak największej liczbie odbiorców – podsumowuje Wojtek. – Ta rewolucja już się rozpoczęła i mamy zamiar być jej sztandarem – dodaje. Przez cały proces budowania aplikacji i rozmów z potencjalnymi inwestorami regularnie musieli odpowiadać na jedno pytanie: „Dlaczego robi to dwóch mężczyzn?”. Dla nich odpowiedź była prosta – bo zobaczyli problem, zrozumieli jego skalę i mieli narzędzia, by go rozwiązać.

My Company Polska wydanie 11/2025 (122)

Więcej możesz przeczytać w 11/2025 (122) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

Reklama

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Reklama
Reklama