Mateusz Kowalczyk: "Skończyły się czasy, kiedy founderzy zbierali rundy tylko na nazwisko" [WYWIAD]

Mateusz Kowalczyk
Mateusz Kowalczyk, fot. materiały prasowe
Od momentu ostatniej rundy seed – kiedy zebraliśmy 6 mln zł – urośliśmy ok. piętnastokrotnie, w zależności od wskaźnika, na który spoglądamy. - zdradza Mateusz Kowalczyk, CEO Foodsi.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Foodsi to startup, który pomaga w walce z marnowaniem żywności w duchu zero waste. Spółka stworzyła platformę, która pozwala lokalom gastronomicznym oraz sklepom sprzedawać nadwyżki jedzenia. Dzięki niej klienci mogą nabyć produkty, płacąc nawet 25 proc. ceny wyjściowej. Natomiast lokale nie muszą wyrzucać niesprzedanych posiłków i zyskują dodatkowe źródło przychodów, a także zupełnie nowych klientów.

Startup znalazł się w zestawieniu najlepszych polskich foodtechów, które przygotowaliśmy wspólnie z Infoshare. Materiał jest dostępny TUTAJ.

Z Mateuszem Kowalczykiem, CEO Foodsi, rozmawiamy o rynku foodtech i planach jego firmy.

W jakim miejscu jest obecnie Foodsi?

W ostatnim roku zaliczyliśmy gigantyczny progres. Pędzimy takim tempem, że pomimo trudnego rynku zatrudniamy i szukamy nowych sposobów wzrostu, a każdy kolejny miesiąc jest rekordowy. Od momentu ostatniej rundy seed – kiedy zebraliśmy 6 mln zł – urośliśmy ok. piętnastokrotnie, w zależności od wskaźnika, na który spoglądamy. Foodsi to obecnie 40-osobowy zespół, w tym roku planujemy kolejne powiększanie teamu, bo nasz rynek daje olbrzymie możliwości i… gwarantuje pełne ręce roboty!

Co dalej?

Dobre pytanie. Czasy nie są łatwe, inwestorzy jeszcze uważniej dobierają spółki, w które inwestują, a jednocześnie trochę mocniej szukają okazji. Myślę, że kapitał wciąż na rynku jest, lecz po prostu zarezerwowany dla najlepszych, bo inwestorzy podejmują decyzje ostrożniej. Mam nadzieję, że dzięki temu, jak zmieniamy otaczającą nas rzeczywistość, edukujemy, ratujemy zasoby i robimy przy tym wyniki, mamy miejsce w pierwszym rzędzie. Czas pokaże. Mamy to szczęście, że jest pełne wsparcie obecnego grona inwestorów.

Jakiś czas temu zapowiedzieliście rundę finansową na połowę tego roku.

Sądzę, że na ten moment jesteśmy najszybciej rozwijającym się startupem foodtechowym w Polsce i - być może nieskromnie - najdynamiczniejszym w portfelu naszych inwestorów. Runda nigdy nie była i nie będzie celem samym w sobie. Mam za sobą zarówno długi bootstrap, jak i środki na koncie od VC. Zgadnij, co daje więcej spokoju.

Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby zrobić międzynarodową markę, która połączy w swojej misji ratowania zasobów już nie miliony, a dziesiątki i setki milionów ludzi. Chcemy być obecni na wielu rynkach i dołączać do zespołu najlepszych. Ten głód sukcesu mamy wraz z moim wspólnikiem - Kubą bardzo duży, a dodatkowo inspirują nas ci, którzy nas wspierają np. Arkadiusz Krupicz z Pyszne.pl, Marcin Woźniak, Marcin Celejewski, czy Dariusz Żuk z AIP Seed.

Booksy, Brainly, DocPlanner przecierają szlaki polskim spółkom. Myślę, że w obecnie panującym kryzysie udało nam się zyskać coś więcej niż duże wzrosty - teraz już nie tylko founderzy, a cała organizacja ma poczucie, że zrobimy wielkie rzeczy.

Kiedy przeglądam media społecznościowe, nie ma tygodnia, żebym nie trafił na zdjęcie znajomego, który chwali się skorzystaniem z usług Foodsi. Miałeś taki moment, w którym dotarło do ciebie, że wasz pomysł na biznes wypalił?

Niedawno kolega opowiedział mi, że spotkał się z przyjaciółmi, którzy w trakcie imprezy zaczęli opowiadać mu o „super apce, dzięki której można ratować jedzenie, a ostatnio nawet kwiatki”. Oczywiście chodziło o Foodsi, a gdy to usłyszałem faktycznie, miałem dużą przyjemność z tego, że dajemy mega wartość obu stronom naszego marketplace’u. Zdobywamy coraz większą liczbę partnerów, kontrahenci i klienci chcą z nami rozmawiać i dają bardzo pozytywny feedback. To daje satysfakcję, którą myślę, że za rzadko doceniam. Postaram się o tym myśleć częściej, jednak wciąż, niezmiennie, sukces to dopiero przed nami. Obecnie jesteśmy bardzo fajną, perspektywiczną spółką, która rozwinie się w przyszłości zarówno wertykalnie, jak i horyzontalnie.

Jakie są obecnie nastroje w gastronomii?

Nie wiem, czy jestem w stanie wypowiedzieć się za wszystkich. Oczywiście obsługujemy między innymi gastronomię, jednak nie ingerujemy w jej regularny sposób działania. Jako Foodsi możemy jedynie pomóc, bo redukujemy nadwyżki i generujemy dodatkowy przychód. Ciężko mi powiedzieć, jak jest na co dzień. Mogę się domyślać, że zachowania konsumentów się zmieniają, a biznesy muszą się do tego dostosować. Dostosowania wymagają zarówno cenniki, jak i oferta, która w mojej ocenie w wielu miejscach uległa uproszczeniu - w mojej prywatnej ocenie to na korzyść.

W ostatnich miesiącach nie słyszałem wielu pesymistycznych głosów. Gastronomia działa sprawnie, słyszę o nowych, otwierających się miejscach, a liczba lokali, które kończą z nami współpracę z powodu zamknięcia biznesu, od dłuższego czasu utrzymuje się na takim, stabilnym, nie alarmującym poziomie.

W jakim kierunku zmierza branża foodtech? Dużo mówi się ostatnio o rewolucji AI – czy ona w waszym obszarze również może mocno namieszać?

Myślę, że mniej niż w fintechu czy cybersecurity, bo duża część foodtechu to po prostu innowacje z zakresu tworzenia produktów do jedzenia – chociażby alternatyw dla mięsa. Przestrzeń dla AI oczywiście jest i również patrzymy w tamtą stronę. W branży technologii trzeba być na bieżąco w każdej tematyce, żeby nie przespać szansy, która może być za rogiem.

ZOBACZ RÓWNIEŻ