Diamenty z probówki

fot. Shutterstock
fot. Shutterstock
Jaśniej błyszczą, nie mają skaz. Jedyną ich wadą jest to, że powstają w laboratoriach i rynkowo zagrażają naturalnym diamentom, które tylko w 2023 r. potaniały o 17–21 proc. Czy to stały trend zniżkowy dla kamieni szlachetnych czy tylko przelotny romans z nowoczesną technologią?
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2024 (105)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Prawdziwa miłość nie potrzebuje dowodów. A jednak warto o nie zadbać, gdy w grę wchodzą ważne życiowe decyzje. Przekonał się o tym Kanadyjczyk Paul Alfonso, który kupił swojej ukochanej dwa pierścionki z brylantami – jeden zaręczynowy, a drugi, który po prostu spodobał się narzeczonej. Biżuterię nabył u indyjskiego jubilera Nirava Modiego za 200 tys. dol. Nie do końca wiadomo, dlaczego kobieta błyskawicznie udała się z biżuterią do rzeczoznawcy, który stwierdził, że diamenty są… syntetyczne. Była tak głęboko zawiedziona, że zaręczyny zerwała.

Diamenty syntetyczne (LGD – Lab Grown Diamonds), które są głównym (ale nie jedynym) sprawcą całego zamieszania – nie są wcale nowością. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat naukowcy odkryli szereg sposobów na uzyskanie „diamentu z probówki”. Amerykańska korporacja General Electric stworzyła pierwszą partię wyhodowanych diamentów w 1954 r. Chińczycy powtórzyli ten wyczyn na własnym sprzęcie prawie 10 lat później i aktualnie zdominowali produkcję sztucznych diamentów na świecie.

Jak powstają syntetyczne diamenty

Spośród różnych technik, które naukowcy wymyślili do tej pory, tylko dwie są opłacalne w produkcji wysokiej jakości kamieni szlachetnych – High Pressure High Temperature (HPHT) i Chemical Vapor Deposition (CVD).

Technologia tworzenia syntetycznych diamentów przypomina geologiczny proces powstawania diamentów naturalnych. Diamenty wyhodowane w laboratorium są wytwarzane w kilka tygodni przy użyciu wysokiego ciśnienia i wysokiej temperatury (HPHT) lub procesu chemicznego osadzania z fazy gazowej (CVD). Obie metody wykorzystują maleńkie “ziarno” naturalnego diamentu.

Na pierwszy rzut oka diamenty laboratoryjne i te pochodzące z wnętrza Ziemi są identyczne. Jednak struktura syntetycznych jest bardziej jednolita i jeśli posiadają unikatowe wady wewnętrzne (inkluzje) to są one zupełnie inne niż te w prawdziwych kamieniach. Poza tym diamenty naturalne są twardsze. Natomiast skład chemiczny i postać fizyczna w obu przypadkach są identyczne. Co je zupełnie różni? Cena.

Średnia cena jednego karata diamentu wysokiej jakości (tzw. IF lub VVS) w 2023 r. wynosiła ok 20 tys.-25 tys. złotych. A sztuczne? Tej samej masy diament z laboratorium można kupić już za ok. 1900 złotych, natomiast Moissanite (węglik krzemu) od 200 złotych. To tłumaczy popularność syntetyków. Kolejny powód ich świetności to niesamowity błysk, bardziej spektakularny od tego w naturalnych kamieniach, co doceniają szczególnie influencerzy brylujący na Tik Toku.

Technologie na rzecz zrównoważonego rozwoju

Przekształcanie pomysłów w rentowne firmy nie jest prostym zadaniem. Chociaż sektor diamentów opiera się na innowacyjnych technologiach górnictwa, produkcji, handlu detalicznego i projektowania biżuterii, zakres nowych, zmieniających rynek startupów jest wąski.

Ale to głównie dzięki startupom handel syntetycznymi diamentami przeniósł się do internetu. Marketing, dostępność i konkurencyjna cena czynią cuda do tego stopnia, że globalny rynek diamentów hodowanych laboratoryjnie został wyceniony na 24,0 mld dolarów w 2022 r. i przewiduje się, że osiągnie 59,2 mld dolarów do 2032 r.

Jednak syntetyki mają także swoją rysę. Wytwarzanie LGD nadal spotyka się z krytyką z powodu wysokiego zużycia energii i nadmiernej emisji CO2. Wiele firm wytwarzających LGD ma siedzibę w Indiach i Chinach, gdzie około 75 proc. energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla. Pomimo tego firmy reklamując się używają słów takich jak "zrównoważony" i „przyjazny dla środowiska”, ale nie publikują swoich raportów o wpływie na środowisko. Aby poprawić ten stan rzeczy, niektóre startupy rozwijają praktyki dekarbonizacji w produkcji. 

Poniżej przykłady kilku innowacyjnych firm, które działają w sposób zrównoważony w obu segmentach – kamieni naturalnych lub laboratoryjnych:

  • NANO Diamonds – nanotechnologia wewnątrz diamentu

NANO Diamonds to polski startup działający wewnątrz wrocławskiego venture buildera Nanores. Technologia NANO Diamonds pozwala na poświadczenie tożsamości i pochodzenia diamentów – od momentu jego wydobycia przez cięcie i szlifowanie, osadzenie w biżuterii, aż do nabycia przez klienta. Wykorzystywany jest przy tym laser femtosekundowy do wytworzenia niezniszczalnego i niewidoczne gołym okiem oznaczenia wewnątrz diamentu.

Startup opracował także technologię personalizacji diamentów za pomocą holograficznej inskrypcji oraz proste urządzenie typu plug-and-play, które pozwala wyświetlać holograficzny napis w dowolnym momencie.

Inwestycje zewnętrzne w NANO Diamonds: w trakcie zbierania rundy

  • Diamond Foundry – diamentowe wafle

Amerykański Diamond Foundry produkuje diamenty do zastosowań w półprzewodnikach. Opracowuje technologię plazmową, która umożliwia tworzenie 200 mm monokryształowych wafli diamentowych. Produkty Bi-Wafer firmy Diamond Foundry znajdują zastosowanie w chmurze obliczeniowej, 5G i produkcji pojazdów elektrycznych. W startup zainwestowali między innymi aktor Leonardo DiCaprio i Andrew McCollum – współzałożyciel Facebooka.

VRAI – spółka macierzysta jest Diamond Foundry, prowadzi bezemisyjną odlewnię w Wenatchee w stanie Waszyngton, zasilaną wodą z rzeki Kolumbia. Moc, jaką VRAI wykorzystuje do produkcji diamentu, stanowi ok. 1/10 energii potrzebnej do wydobycia diamentu z wnętrza Ziemi.

Inwestycje zewnętrzne w Diamond Foundry: 350 mln dolarów.

  • LUSIX – słońcem rzeźbione

Do produkcji diamentów laboratoryjnych LUSIX czerpie energię z farmy słonecznej położonej na południu Izraela. LUSIX jest pierwszą firmą na świecie, która wytwarza diamenty wykorzystując wyłącznie energię słoneczną.

Inwestycje zewnętrzne w LUSIX: 135 mln dolarów.

  • Diamond Standard – blockchain w służbie diamentom

Technologia Diamond Standard oparta na blockchainie została zaprojektowana w celu stworzenia bardziej przejrzystego systemu umożliwiającego inwestorom łatwiejsze śledzenie łańcuchów dostaw.

Spółka zapewnia inwestorom detalicznym i instytucjonalnym cyfrową walutę opartą na diamentach. Fizyczne monety, które firma przechowuje w skarbcu, zawierają od ośmiu do dziewięciu standardowych diamentów. Tokeny osadzone w diamentach są digitalizowane za pomocą cyfrowej monety opartej na Ethereum, którą można handlować na różnych giełdach.

Inwestycje zewnętrzne w Diamond Standard: 54 mln dolarów.

  • Aether Diamonds – kamienie z powietrza

Aether Diamonds tworzy diamenty z wychwytywania dwutlenku węgla w powietrzu. Kamienie są tańsze od naturalnych, ale droższe niż inne odmiany wyhodowane w laboratorium. Proces produkcyjny jest neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla i trwa 8-12 tygodni. Aether przeznacza również część pieniędzy ze sprzedaży na rozwój rodzącego się przemysłu wychwytywania dwutlenku węgla.

Inwestycje zewnętrzne w Aether Diamonds: 21 mln dolarów.

  • J2 Materials – ekologiczny błysk

Amerykański startup J2 Materials rozwija zrównoważony rozwój produkcji diamentów, w którym obniżona jest ilość emisji metanu podczas procesu CVD. Aby jeszcze bardziej zwiększyć trwałość syntetycznych diamentów, J2 Materials sam produkuje wodór, kolejny niezbędny element CVD, poprzez rozszczepianie wody z kranu.

Inwestycje zewnętrzne w J2 Materials: 1,5 mln dolarów. 

Sztuczny bling to tańszy ring

Biżuteria wysadzana diamentami laboratoryjnymi nie kojarzy się z luksusem. Jeszcze pięć lat temu diamenty z laboratoriów były tańsze od diamentów z kopalni o 20 proc., obecnie są tańsze już o 80-90 proc. Nawet amerykańska sieć supermarketów Walmart ma w swojej ofercie lab diamonds. Za złoty, zaręczynowy pierścionek ze sztucznym diamentem o masie 1,5 karata zapłacimy prawie 600 dolarów. 3-karatowy to koszt 1500 dolarów.

O krok dalej w zbijaniu ceny poszedł amerykański startup Pascal, który oferuje biżuterię inkrustowaną syntetycznymi diamentami już od 70 dolarów. Kamienie w produktach Pascala pochodzą głównie z Henan, centralnej prowincji Chin, która jest największym ośrodkiem produkcji syntetycznych diamentów na świecie.

Inwestycje zewnętrzne w Pascala: ok. 10 mln dolarów.

Trudne czasy dla autentyczności

Nie tylko w trendach beauty naturalność przeżywa kryzys. Problem mają także wydobywcy i kupcy zajmujący się sprzedażą naturalnych diamentów. Kilka miesięcy temu z powodu braku rentowności kanadyjska firma Stornoway wstrzymała wydobycie diamentów w jednej ze swoich kopalni w Renard. Przyczyna? Nowe technologie w przemyśle diamentowym, globalny klimat geopolityczny i trudne warunki gospodarcze w USA.

„Diamenty są wieczne” – to zdanie ukuła agencja reklamowa NW Ayer dla De Beers, południowoafrykańskiego koncernu górniczego. Czy są wieczne? Niekoniecznie. Spółka obecnie również odnotowuje spore straty, ale pomimo konserwatywności branży kieruje się od wielu lat ku nowoczesności – tworzy inkubator dla startupów z branży diamentów (De Beers Group Ignite), posiada linię biżuterii Lightbox… z diamentów syntetycznych, program blockchain Tracr i jest autorem inicjatywy odpowiedzialnego wydobycia GemFair.

Jeszcze w 2016 r. ten potentat przemysłu diamentowego (choć od dawna już nie monopolista) cieszył się ogromnym popytem na diamenty. W 2020 r. podwyższył ceny kamieni, ale po 2 latach obniżył je nawet o 40 proc. Władza De Beers nad rynkiem diamentów osłabła. Diamentowy gigant jest pod presją z powodu silnej konkurencji ze strony diamentów syntetycznych i słabszego popytu ze strony Chin. W ubiegłym roku spółka, choć jest nadal dochodowa, poniosła stratę w wysokości 314 mln dolarów. Ostatnio odżyły plotki, że De Beers może zostać sprzedane jednemu z funduszy z Zatoki Perskiej lub francuskiemu koncernowi mody luksusowej LVMH (Louis Vuitton Moët Hennessy).

Najtwardszy straci(ł) tron?

O to, jak wygląda sytuacja na rynku diamentów z polskiej perspektywy zapytałam Tomasza Osmana, współwłaściciela oraz prezesa luksusowej marki jubilerskiej SAVICKI:

– Nie uważam, żeby rynek kamieni został w najbliższych latach zdominowany przez wyroby laboratoryjne. Naturalne szafiry, rubiny i szmaragdy stale rosną z uwagi na ograniczoną podaż, mimo istnienia syntetycznego odpowiednika. Rzeczywiście pojawienie się diamentów syntetycznych ma wpływ na subbranże diamentów naturalnych, ale biorąc pod uwagę nieograniczone możliwości produkcyjne syntetyków, można się spodziewać, że ich cena będzie jeszcze wyraźniej spadać i ostatecznie staną się alternatywą dla innych, gorszych kamieni wytworzonych sztucznie, jak cyrkonie czy moissanity. Fakt, że diament naturalny powstał miliardy lat temu, kilkadziesiąt kilometrów pod powierzchnią ziemi i dostępny jest w ograniczonej ilości, powoduje, że przedstawia on prawdziwą wartość, która w dłuższym czasie będzie rosnąć – tłumaczy Tomasz Osman.

Pomimo poważnych turbulencji na rynku nie zapominajmy jednak, że naturalne diamenty z certyfikatem (GIA, HRD lub IGI) traktowane są jako inwestycja, na której nadal można zarobić. Nie są skorelowane ze złotem, akcjami lub obligacjami i możemy kupić je anonimowo. W przeciwieństwie do naturalnego – diamentu z laboratorium nigdy nie będziemy mieć szansy sprzedać z zyskiem.

– Inwestycje w diamenty naturalne, w naszej ocenie, zawsze będą stanowiły bezpieczną lokatę kapitału, choćby z uwagi na fakt, iż są inwestycjami w dobra fizyczne i z powodu rozmycia wiedzy w zakresie inwestycji stają się swego rodzaju rzadkością i mogą być w najbliższym czasie usilnie poszukiwane. Certyfikaty natomiast, poświadczają legalność ich pochodzenia oraz ułatwiają wycenę powodując, że jest ona identyczna i niezależna od miejsca na ziemi – mówi Ewelina Tobiasz, prezes ATT Investments Europe, firmy oferującej inwestycyjne złoto i diamenty.

Diamenty stanowią podstawę dywersyfikacji kapitału wielu doświadczonych inwestorów, która z kolei, stanowi bazę dla działań inwestycyjnych. – Stopa zwrotu z inwestycji w diamenty jest zawsze bardzo satysfakcjonująca dla inwestora i waha się od kilkunastu procent do wręcz spektakularnych wartości w skali roku, dlatego inwestycje w diamenty są tak intratne – dodaje Ewelina Tobiasz.

W Polsce myślimy o diamentach optymistycznie – Zachód narzeka. Być może istnieje szansa na ożywienie globalnego handlu naturalnymi diamentami, ponieważ ceny diamentów syntetycznych nadal drastycznie spadają. Wtedy kamienie naturalne, szczególnie te umieszczane w biżuterii będą miały szansę wrócić do łask.

Za jakiś czas pewnie okaże się, czy załamanie na rynku diamentów w 2023 r. było kolejnym cyklicznym pogorszeniem koniunktury, czy znakiem bardziej ponurej przyszłości dla branży.

My Company Polska wydanie 6/2024 (105)

Więcej możesz przeczytać w 6/2024 (105) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ