Nieco inne narty

Nieco inne narty
46
Niewiele stacji narciarskich na świecie może równać się z tymi w Alpach. Nie oznacza to jednak, że tylko tam warto jeździć. Bo przecież podczas zimowego urlopu liczą się też inne rzeczy: pejzaż, smaki, kultura i... ciekawość pchająca nas w coraz to nowe miejsca. Oto nasz subiektywny wybór mniej oczywistych ośrodków dla miłośników białego szaleństwa.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2016 (4)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Bułgaria – zimowa alternatywa
Czarnomorską riwierę, która w czasach socjalistycznych była wypoczynkowym eldorado, odkryliśmy na nowo w minionej dekadzie, ale zazwyczaj umyka naszej świadomości, że w Bułgarii znacznie więcej jest gór niż plaż. Ze wschodu na zachód ciągnie się przez kraj łańcuch Starej Płaniny, nad Sofią góruje przekraczający 2200 m wysokości masyw Witoszy, zaś na południe od bułgarskiej stolicy piętrzy się pasmo Riły, sterczą podobne do tatrzańskich szczyty Pirynu i falują grzbiety zalesionych Rodopów. Na stokach Witoszy, będącej oryginalnym parkiem bułgarskiej stolicy, długo jeździć się nie da, ale już Pamporowo w Rodopach, Borowec w Rile czy Bansko w Pirynie to zupełnie inna sprawa. Trasy w tym pierwszym ośrodku zbiegają lasem, jest więc zacisznie, a klimat nie sprawia niespodzianek. Zgoła odmienne warunki panują w Borowcu. Kolejka dociera tu na szczyt Musały (2925 m), najwyższej góry na Bałkanach, narciarze są więc narażeni na podmuchy wiatru, a trasy często pokrywa lód. Prawdziwą perełką na narciarskiej mapie Bułgarii jest natomiast ostatni ze wspomnianych wcześniej ośrodków. Bansko to malownicza miejscowość, pełna tradycyjnych domów z kamieni i drewna, która po ustrojowej rewolucji zamieniła się szybko w nowoczesny kurort. Narciarskim know-how podzielili się z gospodarzami Szwajcarzy, którzy przez blisko dekadę pomagali modernizować szlaki turystyczne i schroniska w Parku Narodowym Pirynu. Trasy zbiegają północnymi stokami Todorki, z wysokości 2600 m wprost do miasteczka. Najtrudniejsza, czarna, nosi imię Alberto Tomby. Włoski zawodnik jeździł w Bansku i pochlebnie wyrażał się o panujących tam warunkach.

Grecja – w kraju starożytnych bogów
Wprawdzie w Grecji jest jeszcze cieplej niż na Bałkanach, ale i tam nie brakuje ośrodków narciarskich. Wyciągi, pracujące od końca grudnia do połowy marca, znajdują się w ponad 20 miejscach łatwo dostępnych nawet z największych nadmorskich miast, z Atenami i Salonikami włącznie. W praktyce oznacza to, że od każdego ośrodka narciarskiego dzieli nas nie więcej niż godzina jazdy z wybrzeża. Szusowanie na nartach można więc przyjemnie łączyć ze zwiedzaniem antycznych zabytków i spędzaniem czasu na plażach – tym przyjemniejszych, że zdecydowanie mniej zatłoczonych niż latem. Na północy kraju, nieopodal Salonik, wznoszą się góry Wermio (Vérmio). Ich stokami zbiegają trasy Seli National Ski Center. Nie ma tam może wielkich przewyższeń, bo system rozpościera się na wysokości 1500–1900 m, ale jest aż 19 tras – od bardzo łatwych, zielonych, po średnio trudne, czerwone. Na południowym krańcu kraju, na Peloponezie, w górach Aroania, znajduje się ośrodek Kalawrita. Wprawdzie poniżej szumią czarne wody mitologicznego Styksu, ale spokojnie – jazda na nartach nie zaprowadzi nikogo do położonej za rzeką krainy cieni – Hadesu. Przeważają tu bowiem trasy łatwe, polecane rodzinom z młodszymi dziećmi i początkującym. Najciekawszy, moim zdaniem, grecki ośrodek urządzono jednak w centralnej części kraju, 180 km od Aten, na stokach Parnasu. Trasy na wysokości 1600–2250 m zapowiadają jazdę z prawdziwego zdarzenia. Widoki są wspaniałe, zwłaszcza w odkrytych, szczytowych partiach masywu. Muz wprawdzie nie spotkałem, a przynajmniej nie tych antycznych, ale za to miałem blisko nad Zatokę Koryncką i do Delf, do świątyni Apolla. Warto też w tym miejscu wspomnieć o specyficznie greckim rozwiązaniu, jakim jest organizacja jednodniowych wyjazdów na narty z odwiedzanych zazwyczaj przez turystów antycznych miast. Zajmuje się tym mnóstwo biur, dzięki czemu ceny nie są zbyt wygórowane. W kosztach mieści się dojazd, wypożyczenie sprzętu i karnet narciarski. A ilekroć wspomnę przy tym, że znakiem rozpoznawczym kuchni greckiej są wnoszone na stół niemal bez przerwy smakowite przystawki (mezedes), narty w kraju antycznych bogów kuszą mnie jeszcze bardziej. 

Turcja – narciarskie odkrycie
W kraju, tracącym niestety w ostatnim czasie na bardzo niestabilnej sytuacji w regionie, a kojarzonym powszechnie z nadmorskimi hotelami, klubami muzycznymi Stambułu oraz osobliwościami natury, takimi jak Pamukkale czy wydrążone w skałach kapadockie miasta, narciarskie kurorty stały się odkryciem dopiero minionej dekady. Okazało się, że Turcja jest narciarską potęgą, przynajmniej w swojej części świata. Ale trudno się dziwić – wszak kraj to bardzo rozległy i góry ma potężne, sięgające 4000 m. Wśród ośrodków na pierwszy plan wysuwają się te w górach Palandöken na obrzeżach miasta Erzurum oraz w pobliskim Konakli Alp Disiplini Kayak Tesisi. Działa w nich nowoczesna infrastruktura założona w 2010 r., gdy Turcja przygotowywała się do organizacji zimowej uniwersjady. Teraz codziennie latają tam samoloty ze Stambułu i Ankary. Organizacyjną ciekawostką jest to, że wyciągi związane są z konkretnymi kompleksami hotelowymi, w których znajdują się też wypożyczalnie sprzętu. Nie trzeba więc podróżować z własnym, a decyzję, czy oddamy się białemu szaleństwu, można podjąć spontanicznie. Albo, korzystając z ofert biur podróży, dolecieć na miejsce czarterem i dostać wszystko w pakiecie. W okolicach Erzurum trasy są najdłuższe w kraju. Rekordową długość ma też tamtejsza gondola, główna kolejka systemu obsługującego 72 km zróżnicowanych pod względem trudności i długości tras poprowadzonych na wysokości 2200–3176 m. A ciekawostką może być fakt, że tradycje sportów zimowych liczą w tym rejonie bez mała 100 lat, bowiem na początku XX w. właśnie w Erzurum wybudowano pierwszą w kraju drewnianą skocznię narciarską.

Gruzja – u przyjaciół spod Kaukazu
Obracając się w kręgu kultury śródziemnomorskiej, na europejsko-azjatyckim pograniczu, trafimy do Gruzji. Kraj stał się ostatnio modny w świecie, a furorę robi zwłaszcza tamtejsza kuchnia, ze słynnymi suprami, czyli wielogodzinnymi ucztami za stołem uginającym się od potraw. Ja z kolei poznawałem kraj tropem wina, zaczynając swoją przygodę w Kachetii, regionie zajmującym żyzną dolinę Alazani u stóp Wielkiego Kaukazu. Widok potężnych gór uświadomił mi jednak, że poza smakami i zabytkami liczącej ponad trzy tysiące lat historii, również zima może być w Gruzji wspaniała. Szczyty Wielkiego Kaukazu, którym biegnie granica z Rosją, sięgają 5000 m. Południowe granice wyznaczają z kolei sięgające 3000 m grzbiety Małego Kaukazu. Oba łańcuchy łączą niższe pasma górskie, otaczając również Tbilisi, stolicę tego górskiego w rzeczywistości kraju. Z Tbilisi biegnie ku północy znana od czasów starożytnych Gruzińska Droga Wojenna. Najpierw doliną Aragwi, wznosząc się niemal niezauważalnie, by ok. 80 km od stolicy, u stóp zaśnieżonych olbrzymów, śmiałymi serpentynami wedrzeć się niemal kilometr w górę – do Gudauri, czyli najszybciej rozwijającego się ośrodka sportów zimowych w Gruzji. Docelowo ma być tutaj 50 km ratrakowanych tras, natomiast możliwości jazdy poza trasami oraz wędrowania na nartach skitourowych są już dzisiaj właściwie nieograniczone. W Wielkim Kaukazie warto też zwrócić uwagę na wyciągi w Mestii, stolicy regionu Swanetii, niemal 400 km od Tbilisi. A w południowej części kraju jest jeszcze Bakuriani. Choć tutaj akurat tereny narciarskie przyćmiewają sławą tryskające nieopodal źródła wód mineralnych Bordżomi. 

Od Skandynawii po Sycylię

W uznawanej za kolebkę narciarstwa biegowego Skandynawii działa również wiele ciekawych, choć z reguły niewielkich ośrodków dla miłośników narciarstwa zjazdowego i snowboardingu. Najwyżej w rankingach stawiane są: Geilo i Hemsedal w Norwegii, Riksgränsen w Szwecji oraz Levi i Ylläs w Finlandii.

Na Bałkanach warto zwrócić uwagę na Czarnogórę, z niewielkim ośrodkiem w Durmitorze. To góry wyższe od Tatr, choć, biorąc pod uwagę powierzchnię, trzykrotnie mniejsze. Tamtejszym Zakopanem jest pełna hoteli miejscowość Žabljak. Oprócz tras przy wyciągach na uwagę zasługuje możliwość uprawiania freeride’u i skitouringu.

Z oryginalnych, przynajmniej z polskiej perspektywy, narciarskich kierunków wypada wspomnieć też Apeniny we Włoszech. Góry przekraczające 2000 m rozsiadły się pośrodku „buta”. Jazdę na nartach można tam połączyć z poznawaniem smaków np. w regionie Emilia-Romania, który słynie z octu balsamicznego i parmezanu. Na południowym krańcu Włoch, na Sycylii, wznosi się przekraczająca 3000 m wysokości Etna. Na stokach najwyższego czynnego w Europie wulkanu kręci się kilka wyciągów, a ciekawostką jest możliwość zajrzenia do wnętrza krateru podczas niezbyt trudnej wycieczki skitourowej.

Konkurencję dla Alp stanowi ponadto księstwo Andory, w którym jeździ się po stokach Pirenejów, a dla kierunków karpackich – nieliczne stacje narciarskie w Rumunii i w zachodniej części Ukrainy (choć te ucieszą raczej zdeklarowanych miłośników nieco mniej cywilizowanych obszarów).

My Company Polska wydanie 1/2016 (4)

Więcej możesz przeczytać w 1/2016 (4) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ