Lato w rytmie slow
Fot. mat. pras.z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2023 (94)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Marzą ci się góry bez tłumów, wypoczynek bez komercji, ale jednak z atrakcjami, najlepiej dla całej rodziny? Znamy miejsce, gdzie można popływać kajakiem, zorganizować wyprawę rowerową, pojeździć konno, powędkować lub po prostu pochodzić po górach i dolinach. Gospodarstwo agroturystyczne Tartak w Dolinie Bobru mieści się w dawnym poniemieckim tartaku, nad rzeką Bóbr, nieopodal Kotliny Jeleniogórskiej, a konkretnie na pograniczu Pogórza Izerskiego i Pogórza Kaczawskiego, w środku liściastego lasu, u stóp przeszło 100-letniej kamiennej zapory na Jeziorze Pilchowickim.
– Najbliższy szlak wycieczkowy – do dzikiego wąwozu – rozpoczyna się tuż za naszą furtką. Doliną Bobru można dojść do zamku we Wleniu albo do zapory pilchowickiej – zależy czy pójdzie się w dół czy w górę rzeki. Można tę trasę również pokonać na rowerze albo konno. Nieopodal, tuż pod Wleniem, znajomi mają konie huculskie. Oferują naukę jazdy konnej, a dla zaawansowanych rajdy. Gdyby ktoś miał ochotę pochodzić po górach, to do Karkonoszy jedzie się samochodem ok. pół godziny – wymienia Igor Glinda, rodowity jeleniogórzanin, który od 11 lat wraz z żoną Gosią prowadzi gospodarstwo agroturystyczne Tartak nad Bobrem. Oboje są zafascynowani przyrodą, pięknem krajobrazu i zabytkami Kotliny Jeleniogórskiej i okolic. Z gośćmi Tartaku Igor dzieli się swoimi pasjami. – Specjalizujemy się w wędkarstwie muchowym, które jest wyjątkowe, bo wiąże się z obserwacją przyrody. Prowadzimy warsztaty, uczymy szacunku dla rzeki i jej ekosystemu. To może brzmieć dziwnie, że wędkarz mówi o szanowaniu zwierząt, ale my propagujemy łowienie, w którym nie zabijamy ryb. Po złowieniu pstrągi i lipienie są wypuszczane do rzeki – tłumaczy. Obserwacja przyrody w Dolinie Bobru oznacza spotkanie z rzadkimi gatunkami zagrożonymi wyginięciem, jak rzadkie bezkręgowce żyjące w Bobrze, lipienie, strzeble potokowe, minogi. W okolicy łatwo też spotkać klasyczne leśne ssaki: bobry, wydry, borsuki czy dziki. W upał w Bobrze można się doskonale schłodzić. A po kąpieli, w Tartaku podjeść lokalnych smakołyków.
Kostiumy z recyklingu
Proste fasony w stylu lat 90, klasyczne trójkątne braletki, odważne wycięcia, kostiumy ozdabiane biżuterią, pastele i kolory ziemi – to tylko niektóre z trendów na najbliższy sezon. Który z nich wybrać? Polecamy oprócz mody wziąć pod uwagę inne kryteria, np. zrównoważoną, lokalną produkcję. Tym bardziej że polskie marki oferują modne i cenione na świecie modele kostiumów z econylu – materiału, który jest wykonany w całości z poddanych recyklingowi plastikowych sieci!
Na pomysł przerobienia porzuconych sieci rybackich na nylonową przędzę do produkcji kostiumów wpadła włoska firma Aquafil, liderka w branży włókien syntetycznych. Dziś oprócz rybackich sieci do produkcji econylu używa także odpadki poprzemysłowe, resztki tkanin, stare nylonowe dywany. Kostiumy z tego ekologicznego materiału mają już w ofercie niemal wszystkie luksusowe marki i uznane sieciówki. Ale liderami w zrównoważonej produkcji są też polskie firmy i projektanci! Od lat kolekcje precyzyjnie skrojonych kostiumów kąpielowych z econylu proponuje Bodymaps.
Minimalistyczne, trójkątne bikini to sezonowa nowość, wyróżnia się dopracowanym krojem i modnymi kolorami inspirowanych barwami ziemi. W kolekcji jest wiele pięknych jedno- i dwuczęściowych kostiumów stworzonych z myślą o różnych sylwetkach i rozmiarach. Miłośniczkom surfingu i stylu lat 90. spodobają się kostiumy Drive Me bikini – mocno wycięte jednoczęściowe albo dwuczęściowe, w pastelowych kolorach, podkreślających opaleniznę. A jeśli poszukujecie kostiumu uniwersalnego, ponad trendami i w duchu minimalizmu, o doskonałym kroju, to tworzy je marka Coastal. Oczywiście z certyfikowanych, przyjaznych środowisku tkanin. Taki kostium na lata to już bardzo ekologiczne podejście do tematu.
UAU PROJECT – z potrzeby koloru
Te niezwykłe wazony w nasyconych odcieniach zieleni, oranżu, niebieskiego albo w pastelowych tonach mięty czy lawendy zna już cały świat. Niezwykłe, nie tylko ze względu na zjawiskowe kolory, formy i faktury, lecz także dlatego, że powstały z biodegradowalnych materiałów, za pomocą druku 3D. Innowacyjny projekt jest dziełem Justyny Fałdzińskiej i Miłosza Dąbrowskiego, pary absolwentów wydziału wzornictwa warszawskiej ASP. Oboje lubią energetyczne kolory i bardzo chcieli projektować w sposób zrównoważony. Długo szukali swojej drogi, próbując sił w grafice, ceramice, aż wreszcie postawili na drukarkę 3D. – Gdy w 2013 r. zostały uwolnione patenty na druk 3D, kupiliśmy w USA jedną z najtańszych drukarek. Czekaliśmy na nią pół roku! – opowiada Miłosz. Pierwsze drukowane obiekty nie były zachwycające. Po dwóch latach eksperymentów poznali zalety technologii i zrozumieli, w jaki sposób projektować pod nią, a nie wbrew niej. Pierwszy sukces odnieśli w 2017 r., prezentując swoje projekty w Paryżu. Dziś 99 proc. wazonów, lamp i innych obiektów UAU Project sprzedaje w Europie, Stanach Zjednoczonych, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, nawet w Australii. – Używamy tworzywa z mąki kukurydzianej, które można kompostować w warunkach przemysłowych. Korzystamy także z materiałów PET, ale tylko pochodzących z recyklingu – opowiada Justyna. Aby oszczędzić sobie nadprodukcji, a klientom nieprzemyślanych zakupów, wszystkie projekty wykonują na zamówienie – trzeba na nie czekać 21 dni. Nauczyli się projektować tak, by nie było odpadów, a jeśli się zdarzają, potrafią je wykorzystać. Przedmioty UAU Project były nagradzane i prezentowane na targach i wystawach na całym świecie. Nic dziwnego, oryginalne, energetyczne lampy czy wazony są ozdobą same w sobie – nie potrzebują nawet kwiatów. Dzięki demokratycznym cenom są dostępne dla wszystkich. Najtańsza rzecz w sklepie to świecznik – 45 euro, wazon – 80 euro, lampa 90 euro. Są również wazony – totemy za 2 tys. euro na indywidualne zamówienie. Bo UAU Project chętnie wciąga do kreacji klientów. Uwierzcie, oni są naprawdę WOW!
Nowe DNA szydełka
Wygląda na to, że szydełko wychodzi z szufladki babcinych robótek i kontrkulturowych fascynacji. Od dwóch sezonów szydełkowe sukienki, topy i swetry budują swoje nowe DNA – misternych, nowoczesnych i seksownych ubrań na lato. Projektanci na nowo docenili ogromny potencjał szydełka – wszak jest ono tym, co dziś cenimy – rękodziełem.
Dziergane sukienki dzięki zmysłowym prześwitom pasują na letni koktajl, szczególnie te z misternymi ażurowymi kwiatami z kolekcji Ulli Johnson, albo na przyjęcie w upalny wieczór, np. seksowny komplet – siateczkowa spódnica i ażurowa braletka z frędzlami – który zaprezentowała na pokazie Altuzzary Kendall Jenner. Najbardziej wyrafinowany z ażurowych projektów – sukienka niczym „zbroja” z kolekcji Balmain – mogłaby być w zasadzie kreacją haute couture albo kostiumem księżniczki-wojowniczki w filmie fantasy. Tyle w kwestii wieczoru. Na co dzień ten rękodzielniczy trend sprawdzi się równie znakomicie. Zestaw Alberty Ferretti: bikini i minispódniczka z szydełkowanej rafii wygląda jak z kurortu na włoskim wybrzeżu, a jej przezroczysta sukienka jest tak zmysłowa, że oprócz wyjścia na plażę, nadaje się także na imprezę – wystarczy dodać odpowiednią biżuterię. Świetna opcja dla minimalistek, które nie lubią zabierać w podróż zbyt wiele bagażu. Szydełko, jako technika wykonywania ubrań, święciło triumfy w latach 20. i 30. XX w. Dziergano na nim wówczas nie tylko bluzki i swetry, ale także garsonki, suknie wieczorowe, a nawet ślubne! Swój największy come back miało w latach 60. i 70., dzięki kontrkulturowym ruchom młodzieżowym. Pod kalifornijskim niebem powstawały kolorowe sukienki na plażę i osławione bikini, które robiły furorę na Woodstock i innych festiwalach. W tym sezonie projektanci również lansują szydełkowe stylizacje w klimacie boho, ale tegoroczne propozycje są o wiele bardziej szykowne niż wcześniejsze. To za sprawą stonowanych kolorów jak biel, beż, złoto, ecru, kość słoniowa i odcienie brązu. Wszystkie doskonale podkreślą wakacyjną opaleniznę!
Więcej możesz przeczytać w 7/2023 (94) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.