Strategia szaleńca groźbą dla gospodarki

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Przynajmniej od roku olbrzymia większość komentatorów i analityków prognozuje duże, globalne spowolnienie gospodarcze (może nawet recesję) w 2020 r. W tym roku twierdziłem, że jeśli prawie wszyscy wieszczą spowolnienie to przedsiębiorcy zaczną reagować wcześniej (choćby zmniejszeniem wydatków inwestycyjnych) i spowolnienie nadejdzie już w 2019 r.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2019 (49)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Na razie jest ono już bardzo wyraźnie widoczne w Niemczech, gdzie zagrożeniem jest możliwość pojawienia się technicznej recesji (dwa kwartały spadku kwartał do kwartału). Zwalniają też mocno inne kraje strefy euro (przede wszystkim Francja i Włochy) oraz oczywiście szykująca się do brexitu Wielka Brytania. 

Widać też spowolnienie w Chinach, chociaż wzrost PKB o 6,2 proc. większość krajów przyjęłaby z otwartymi ramionami. Problem w tym, że dane chińskie nie są uważane za bardzo wiarogodne, więc spowolnienie może być większe, na co wskazuje np. spadek poniżej 50 pkt indeksu PMI dla chińskiego przemysłu. W USA spowolnienie jest ledwo widoczne, ale Rezerwa Federalna już podjęła środki zaradcze, obniżając stopy procentowe z 2,25 do 2,00 proc. i nie wykluczając dalszych obniżek.  

Na tym tle nasza gospodarka prezentuje się znakomicie. Trudno uznać zejście wzrostu PKB z ponad 5 proc. rok do roku na 4,5 proc. za poważne spowolnienie. W innych danych makro widać je nieco mocniej (indeks PMI od kilku miesięcy utrzymuje się pod krytycznym poziomem 50 pkt., produkcja przemysłowa w czerwcu zanurkowała spadająco o 2,7 proc. rok do roku, ale w lipcu znowu wzrosła o solidne 5,8 proc.). Stopa bezrobocia nadal utrzymuje się na historycznie niskim poziomie (5,2 proc.). 

Po krótkim przedstawieniu sytuacji należałoby się zastanowić nad tym, dlaczego światu grozi spowolnienie lub nawet recesja. Drugą ważną kwestią jest odpowiedź na pytanie, dlaczego polska gospodarka jest tak odporna i czy ta odporność ma szanse się utrzymać, dzięki czemu polskie firmy nie mają się czego obawiać. 

Wytłumaczenie obaw o losy globalnej gospodarki jest proste: w gospodarce rynkowej cykl ożywienie– spowolnienie jest zawsze obecny. Trwające od 2012 r. (niektórzy twierdzą, że nawet od 2009) ożywienie gospodarcze napędzane świeżymi pieniędzmi, którymi banki centralne zasilały system bankowy, jest już bardzo „stare”. Czas więc na cykliczne spowolnienie.

Dochodzą jednak dwa bardzo ważne elementy, które skalę spowolnienie mogą zwiększyć i już teraz zwiększają. Na naszym kontynencie to oczywiście brexit, czyli opuszczenie Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, a na skalę globalną to wojna handlowa USA–Chiny. 

„Twardy brexit” (bez umowy) poważnie zaszkodziłby gospodarce Unii Europejskiej. Brexit z umową też miałby negatywny wpływ, ale nie tak duży jak bezumowny. Brexit zaszkodzi również polskiej gospodarce. Nie będzie to jednak potężny wpływ – wszak nasz eksport do Wielkiej Brytanii to jedynie nieco ponad 6 proc. całego naszego eksportu, a nasz import z Brytanii to nieco ponad 2 proc. Nie ma sensu podawanie skali osłabienia gospodarek, bo każde źródło inaczej je szacuje. Konfederacja Brytyjskiego Przemysłu (CBI) niedawno ostrzegła, że obie strony (UE i Wielka Brytania) nie są przygotowane na ten negatywny scenariusz i nawet zwiększenie wydatków państw nie rozwiąże wielu problemów. 

Gorzej wygląda sytuacja na linii USA–Chiny. Wzajemne okładanie się cłami i inne, wrogie, posunięcia handlowe muszą szkodzić Chinom, a co za tym idzie i światu. W mniejszym stopniu szkodzą USA. Generalnie te działania mają już teraz negatywny wpływ na globalny wzrost gospodarczy. Strony prezentują naprzemiennie optymistyczne i pesymistyczne prognozy, a prezydent Donald Trump jednego dnia zachęca firmy amerykańskie do opuszczenia Chin, a już dwa dni później chwali „wielkiego przywódcę” Xi Jinpinga i zapowiada postęp w rozmowach o umowie handlowej.  

Ta „strategia szaleńca” (eksperci twierdzą, że to znana strategia polegająca na podejmowaniu pozornie nieracjonalnych decyzji, żeby zdezorientować przeciwnika), może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Donald Trump nie bierze pod uwagę tego, że dla Azjaty utrata twarzy jest dramatem, a Xi Jinping, chiński prezydent, jest uważany za potężniejszego niż w szczycie swojej władzy był Mao Zedong. Przed wyborami prezydenckim w USA (listopad 2020 r.) sytuacja jest wybitnie dla gospodarek światowych niekorzystna. Elektorat Donalda Trumpa popiera wojnę handlową z USA (mimo że podnosi ceny), a Chiny mogą czekać na wybory, mając nadzieję, że po nich będą dyskutowały z innym prezydentem. 

Dlaczego więc polska gospodarka w minimalnym stopniu reaguje na zagrożenia? Przecież nasze związki ze strefą euro są potężne (ponad 70 proc. naszej zagranicznej wymiany handlowej mamy z krajami tej strefy). Spowolnienie w Niemczech zawsze przekładało się na spowolnienie w Polsce. Wyjaśnienie jest proste – duże transfery socjalne (które bardzo zaszkodzą budżetowi podczas wyraźnego spowolnienia gospodarki) pomagają we wzroście konsumpcji prywatnej (po prostu więcej wydajemy) i to jest podstawą naszego wzrostu PKB. I tu jednak widać zmniejszenie dynamiki z 4,8 proc. rok do roku w pierwszym kwartale do 4,4 proc. w drugim. W 2019 r. włączył się też drugi silnik, czyli inwestycje (ponad 12 proc. rok do roku w pierwszym i ponad 9 proc. w drugim kwartale). Po prostu zbliża się koniec unijnej perspektywy budżetowej 2014–2020, co zwiększa presję na inwestycje.   

Oprócz tych dwóch silników wzrostu dochodzi jeszcze jeden, czyli osłabienie złotego. Podstawowym powodem osłabienia naszej waluty jest globalne umocnienie dolara. Dolar i inne waluty uznawane za bezpieczne (jen, frank szwajcarski) umacniają się zawsze wtedy, kiedy na świecie pojawiają się zagrożenia. Tym razem też ich nie brakuje. Najważniejszym jest wojna handlowa między USA a Chinami. Słaby złoty zwiększając konkurencyjność polskiego eksportu, pomaga eksporterom (ale szkodzi importerom) i zwiększa inflację (to ostatnie pomaga budżetowi państwa). 

Jakie z tego wszystkiego można wyciągnąć wnioski, które pomogą w prowadzeniu własnego biznesu? Otóż takie, że lata 2019–2020 zapowiadają się na bardzo trudne dla gospodarki. Siła polskiej gospodarki będzie go przez długi czas chroniła, ale jeśli skutki brexitu będą poważne, a wojna handlowa USA–Chiny się zaostrzy to w 2020 r. z pewnością odczujemy skutki również w Polsce. Nie można będzie jednak mówić o recesji, chociaż spadek dynamiki wzrostu PKB do ok. 3 proc. rok do roku byłby dość bolesny. 

Niestety, nie mam kryształowej kuli, więc nie jestem w stanie postawić racjonalnej prognozy w sytuacji, w której zmienność nastrojów jest tak potężna. Można jedynie powiedzieć, że jeśli USA dogadają się z Chinami, a brexit odbędzie się w sposób uporządkowany, to siła złotego natychmiast powróci, a o recesyjnych nastrojach na świecie będzie można zapomnieć. W chwili pisania komentarza taki rozwój sytuacji wydaje się jednak mało prawdopodobny.                     

 

 

 

My Company Polska wydanie 10/2019 (49)

Więcej możesz przeczytać w 10/2019 (49) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ