Chiny ograniczają dzieciom możliwość grania do trzech godzin online na tydzień

Chiny stają się anty-gamingowe / Fot. Unsplash.com
Chiny stają się anty-gamingowe / Fot. Unsplash.com
Chiny pozwolą dzieciom na granie w gry online tylko do trzech godzin tygodniowo. Jak dotąd jest to najsurowsze ograniczenie dla branży gier. Chińskie organy regulacyjne nadal rozprawiają się z sektorem technologicznym.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Osoby niepełnoletnie w Chinach mogą grać w gry tylko między 20:00 do 21:00 w piątki, weekendy i święta. Tak będzie od 1 września, zgodnie z zawiadomieniem Krajowej Administracji Prasy i Publikacji. 

Ogranicza to granie do trzech godzin tygodniowo przez większość tygodni w roku. Poprzednie ograniczenie, wprowadzone w 2019 r., pozwalało nieletnim grać w gry przez półtorej godziny dziennie i trzy godziny w święta. 

Zobacz: Pirate Bay

Nowe przepisy bezpośrednio dotykają niektórych największych chińskich firm technologicznych, w tym giganta gier Tencent, którego gra online Honor of Kings cieszy się ogromną popularnością na całym świecie. 

Akcje Tencent nie są w dobrej kondycji. Firma ma obecnie kapitalizację rynkową na poziomie 573 mld dol., czyli o ponad 300 mld niższą niż w lutym br. 

Ograniczenia dotyczące gier są częścią trwającego rozprawiania się z firmami technologicznymi. Chiny obawiają się, że firmy technologiczne - z których wiele zapewnia usługi przesyłania wiadomości, gry oraz płatności online - mogą mieć zbyt silny wpływ na społeczeństwo. Ten wpływ natomiast chce natomiast mieć rząd. 

Zobacz: Emerytura stażowa 

Niektórzy politycy w Chinach określają branże gier i gry hasłem "duchowego opium". To po prostu fatalne informacje i aż strach pomyśleć, jak w obecnych czasach ludzie mogą mieć tak ograniczone podejście do gier i technologii. 

W poprzednich miesiącach chińskie władze zajęły się w podobny sposób handlem e-commerce i edukacją online. Dla przykładu zakazano firmom prywatnym, które prowadzą korepetycje z podstawowych przedmiotów szkolnych, generowania zysków, usuwając przez to rynek wart miliardy dolarów w sektorze edukacyjnym. Rządowi nie podobało się, że firmy prywatne mogły nauczać dzieci czegoś, czego nie ma w "oficjalnym programie nauczania".

ZOBACZ RÓWNIEŻ