Bez ryzyka nie ma zabawy. Jak mądrze podejmować ryzyko? [FELIETON]

Paweł i Krzysztof Paczuscy
Paweł i Krzysztof Paczuscy / Fot. materiały prasowe
Już św. Paweł z Tarsu narzekał, że bez miłości byłby jak "miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący". Ciekawe, co poradziłby w temacie dzisiejszych innowacji… - piszą Paweł Paczuski i Krzysztof Paczuski, współzałożyciele upmedic.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!


Walentynki prowokują do rzucenia świeżym okiem na stary jak świat temat miłości, zaangażowania, partnerstwa, współpracy. Co się stanie, gdy użyjemy języka miłości do ujęcia ryzyk spotykanych podczas wdrażania innowacji w ochronie zdrowia? Jako twórcy upmedic uważamy, że da się znaleźć między tymi pozornie odległymi od siebie sprawami całkiem sporo analogii.

Bez ryzyka nie ma innowacji (tak jak miłości)

Taka sytuacja: rozmowa sprzedażowa dotycząca udostępnienia systemu do automatyzacji opisów badań diagnostycznych. Dwa podmioty spotykają się, składają wzajemne propozycje wartości. Zanim padnie sakramentalne "tak, robimy to!", obie strony muszą być świadome ryzyk, jakie wiążą się z danym wspólnym działaniem. A co, jeśli lekarze pójdą na urlop, a co jak zapłacę za licencję, z której użytkownik nie będzie chciał korzystać? Po drugiej stronie mamy wszelkie korzyści: dla lekarzy, pacjentów i dla placówki wyrażone w kwotach, więc pojawiają się solidne argumenty, że może jednak warto zaryzykować. Strach oczywiście może się pojawić, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że jeśli nie ja, to zaryzykuje moja konkurencja, a mnie pozostanie resentyment.

Gdyby unikać ryzyka za wszelką cenę, to nie przeprowadzono by jakiejkolwiek zmiany – widocznie w systemie ochrony zdrowia pacjentom jest już tak dobrze, że nie ma sensu ruszać czegoś, co działa.

Innowacje uskrzydlają

Unikanie ryzyka podejmowanego przy inwestycjach we wdrażanie innowacji sprawia, że reszta rynku z czasem zaczyna nas doganiać. Nasza, oryginalnie uznawana za przełomową, oferta staje się z czasem oczywistością dla klientów i ostatecznie pozostaje nam jedynie walka cenowa. W przypadku jednego z segmentów klientów upmedic problemem jest to, że dla zachowania jakiejkolwiek marży, nie ma sposobu by zwiększyć wynagrodzenie lekarzy, by ich motywować do większego zaangażowania. Poszukuje się więc dla nich wartości dodanej w innym obszarze. Wtedy jednym z rozwiązań jest oferta dająca lekarzom zestaw nowoczesnych narzędzi, by mogli tę samą pracę wykonać szybciej i mieć święty spokój.

Pozostając w temacie świętości, to już św. Paweł z Tarsu narzekał, że bez miłości byłby jak "miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”. Ciekawe, co by poradził w temacie dzisiejszych innowacji…

Odpowiednia komunikacja kluczem do długotrwałej relacji

Jako że stawka w tej grze jest wysoka, bo "od miłości do nienawiści – jeden krok", to nie wystarczy jedynie technologia, która się broni. Nie można rzucić innowacji użytkownikom i powiedzieć "bawcie się dobrze, wrócimy za miesiąc i zapytamy was jak wrażenia”, bo taki przekaz trafi jedynie do bardzo wąskiego grona. Co innego umówić się na randkę polegającą na kolacji, a co innego budować relację na lata (na zawsze?), w której obie strony są równymi partnerami, na bieżąco komunikują swoje potrzeby i zastanawiają się jak się wzajemnie wesprzeć.

Ochrona zdrowia jest o tyle ciekawym sektorem, że interesariuszy przy podejmowaniu danej decyzji jest zawsze kilku, więc poruszanie się między nimi wymaga uważności, by nie spowodować czyjejkolwiek straty i uczynić sobie systemowo z tego kogoś wroga. Na szczęście, mając dane dowodzące sensowności produktu (jak w przypadku upmedic przyspieszenie pracy lekarzy-diagnostów pięciokrotne), znalezienie odpowiedniego modelu komunikacji jest kwestią czasu.

Sukces ma zawsze wielu ojców (rodzina zazwyczaj jednego)

W przytoczonym przerobionym przysłowiu celowo pomijamy porażkę. O niej nikt nie chce mówić, a linkedinowe posty zawsze muszą pokazywać sukcesy. Samo mówienie o porażce jest uznawane za sukces. Niepowodzenie w powszechnej świadomości jest najgorszym, co może nas spotkać, gdyż błędnie zakładamy, że każda próba musi się powieść. Porażki natomiast są tymi momentami, kiedy zderzamy się z rzeczywistością – wiemy, w którym aspekcie coś nie zadziałało, więc są dla nas cenną nauką. Przeróżne publikacje analizują to zjawisko pod względem częstości występowania i przyczyn. Ryzykowanie przy akceptacji potencjalnej porażki wychyla nas z przyjemnego stanu równowagi i pozwala zweryfikować dotychczasowe oczywistości. Jakkolwiek górnolotnie to brzmi, to danie sobie szansy na bycie lepszym.

Najważniejsze to zrobić dokładną analizę, by poznać zarówno potencjalne zyski, jak i ryzyka. W tym celu potrzebne jest przeprowadzenie chociażby eksperymentu myślowego, np. przygotowanie prostej tabeli, w której wypisuje się ryzyka (dla obu stron), a może też skomplikowanego modelu statystycznego, który na bazie dotychczasowych doświadczeń pokazuje jakie są prawdopodobieństwa i skutki zajścia zjawisk (pozytywnych i negatywnych) które dana innowacja niesie. Gdy już ujmiemy ryzyka w bardziej uporządkowaną formę, to możemy po partnersku “usiąść na spokojnie i pomyśleć” jak z danym wyzwaniem sobie wspólnie poradzić, dogadać się i snuć wspólne plany na przyszłość.

Tekst jest częścią akcji #WalentynkiwMyCompanyPolska. Wszystkie teksty dostępne są TUTAJ.

ZOBACZ RÓWNIEŻ