Babcie z ferajny

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2025 (121)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Jedzenie to pamięć. A pamięć to nić, która nas wszystkich łączy – tak brzmi motto amerykańskiego restauratora o włoskich korzeniach Jody’ego Scaravelli, który spontaniczną decyzję o otwarciu biznesu podjął po śmierci swojej ukochanej mamy Marii. Jej testamentem były oryginalne przepisy na tradycyjne potrawy włoskiej kuchni. Aby uczcić pamięć swojej mamy, a także babci Domenici w 2007 r. na State Island w Nowym Jorku Scaravella założył restaurację Enoteca Maria. Pomysł zakładał, że będą w niej gotowały babcie. Był to nie tylko chwyt marketingowy, ale także sposób na to, aby serwować tradycyjne włoskie potrawy w ich najsmaczniejszym – oryginalnym i domowym, a więc kanonicznym – wydaniu. A do tego w ciepłej rodzinnej atmosferze. Historię tego ciekawego miejsca opowiada sympatyczny film - nieskomplikowany jak carbonara – i zatytułowany równie bezpretensjonalnie: „Babcie”.
Przy stole się nie starzejemy
Na początku w restauracji gotowały wyłącznie włoskie seniorki, prezentując w niej cały swój kulinarny kunszt i tradycyjne potrawy. Nawet te najbardziej oryginale, jak capuzzella, a więc pieczona głowa barana (w karcie na specjalne zamówienie za 38 dol.). Trzy pierwsze szefowe kuchni zostały opisane w książce kucharskiej Scaravelli – „Nonna’s House”, a więc „Dom babci”. Carmelina Pica, mająca 13 rodzeństwa, pracowała w fabryce jako szwaczka, ale także przez długie lata przygotowywała przystawki na włoski targ na Staten Island: faszerowaną paprykę i sałatkę z owoców morza. Adelina Orazzo wychowała się w małym miasteczku na obrzeżach Neapolu i zaręczyła mając zaledwie 13 lat. Teresa Scalici, słynna potem ze swoich ciasteczek, jako nastolatka mieszkała ze swoją babcią na Sycylii. Potem przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych i mając już po sześćdziesiątce podjęła pracę w Enoteca Maria. Przychodziła do niej, zabierając zeszyt z przepisami, które spisała jej babcia.
Z czasem w restauracji zaczęły gotować także inne starsze panie – nie tylko Włoszki. Wraz z nimi pojawiły się więc także potrawy z Grecji, Egiptu, Meksyku czy nawet dalekiego Uzbekistanu. „Smak dzieciństwa” sprzedaje się świetnie na całym świecie. Domowa kuchnia został więc wyniesiona na absolutny piedestał, a razem z nią kulinarna tradycja łącząca pokolenia i szacunek dla seniorów, którzy niczym alchemicy są depozytariuszami tajemnych receptur. Czas w tym miejscu po prostu się zatrzymał, bo jak mawia pomysłodawca i twórca tego miejsca: „Przy stole się nie starzejemy!”.
Gwiazdy w pomidorach
Bardzo mocną stroną filmu jest jego obsada. Głównego bohatera gra Vince Vaughn, którego kariera aktorska przyspieszyła dzięki Stevenowi Spielbergowi. Reżyser obsadził go bowiem w roli fotoreportera w „Zaginionym świecie”, sequelu „Parku Jurajskiego”. Jeśli mamy włoskie klimaty, to muszą pojawić się aktorki o takich właśnie korzeniach. To przede wszystkim Lorraine Bracco (Roberta z Bolonii). Popularność zyskała po fantastycznej roli w „Chłopcach z ferajny”, a potem psychoterapeutki w „Rodziny Soprano”, a także znana z tego serialu Drea de Matteo. Gwiazdą filmu jest natomiast zmysłowa, mimo swoich 78 lat, Susan Sarandon („Thelma i Louise”). W filmie jest fryzjerką Gia specjalizująca się w deserach, zwłaszcza różnego rodzaju smakowitych cannoli z kremem pistacjowym.
„Babcie” pokazywane na platformie Netfixa od maja tego roku zyskały olbrzymią popularność w różnych krajach, także w Polsce, bo przecież wszyscy kochają włoską kuchnię, a wielu chciałoby prowadzić własną restaurację. Najlepiej taką właśnie jak pokazana w tej opowieści. Prawdziwa historia tego miejsca stała się inspiracją dla powstania filmu. Uwiarygadniają ją ukazane kłopoty z uzyskanie pozwolenia na użytkowanie lokalu, z czym borykają się restauratorzy na całym świecie, czy początkowe kłopoty z pozyskaniem klientów. Teraz, gdy film zyskał sporą popularność na całym świecie, jest on najlepszą reklamą restauracji „Enoteca Maria”.
Filmowy marketing świetnie łączy się z włoską kuchnią, tak samo harmonijnie jak sugo al pomodoro ze spaghetti, penne czy fusilli. Gości w restauracji na State Island zatem nie brakuje, bo wszyscy chcą spróbować lasagna della nonna (30 dol.) i delektować się kieliszkiem włoskiego Bellini, to jest koktajlu z musującego prosecco i odrobiny soku z białych brzoskwiń. Kulinaria i uroczyste celebrowanie wspólnych posiłków to przecież jest nasze wspólne dziedzictwo kulturowe, które może przetrwać jedynie dzięki takim restauracjom, jak ta pokazana na filmie.

Więcej możesz przeczytać w 10/2025 (121) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.