Exit i kolejny startup w planach. Volodymyr Turchak wychodzi z myREST [WYWIAD]
Volodymyr Turchak / Fot. materiały prasowemyREST oferuje m.in. system umożliwiający otrzymywanie rezerwacji ze strony internetowej lub mediów społecznościowych, pomagając monetyzować odwiedzających media społecznościowe lokalu. Volodymyr Turchak w spółce był odpowiedzialny za strategię marketingową, rozwój sprzedaży oraz budowanie rozpoznawalności marki.
Jak wspominasz swoją pracę w myREST?
To była intensywna droga – zaczynaliśmy jako mały startup bootstrapowany z własnych środków, a z czasem staliśmy się platformą obsługującą setki restauracji w całej Polsce. Musiałem łączyć pracę operacyjną z budowaniem długofalowej strategii: od tworzenia kampanii, przez skalowanie zespołu, po negocjacje z kluczowymi partnerami, w tym dużymi graczami z sektora FMCG. Ważnym wyzwaniem było także dostosowywanie myREST do zmieniających się warunków rynkowych, zwłaszcza w czasach pandemii, kiedy restauracje szukały nowych sposobów na przetrwanie. Dziś mogę powiedzieć, że ta elastyczność i zdolność do szybkich decyzji były kluczowe w naszym rozwoju.
Jak wyglądał rozwój samej platformy?
Wszystko zaczęło się w 2017 roku od prostego pomysłu – restauracje potrzebowały lepszego narzędzia do zarządzania relacjami z klientami i marketingiem. Zaczęliśmy od współpracy z kilkoma lokalnymi miejscami, a gdy zobaczyliśmy, że to działa, zaczęliśmy rozwijać produkt. myREST był bootstrapowany – rósł wyłącznie z własnych przychodów, bez inwestorów, co wymagało maksymalnej efektywności. Po kilku latach obsługiwaliśmy ponad 400 restauracji w całej Polsce i nawiązaliśmy współpracę z dużymi markami z sektora FMCG, co dodatkowo przyspieszyło rozwój.
Dlaczego zdecydowałeś się na exit?
Po prawie ośmiu latach wiedziałem, że to dobry moment na zmianę. myREST doszedł do punktu, w którym może rosnąć jeszcze szybciej, ale potrzebuje nowego podejścia i zasobów. Rynek restauracyjnych narzędzi cyfrowych w Europie Środkowo-Wschodniej ma swoją specyfikę – wiele słabych produktów wypaczyło jego odbiór. myREST ma silną pozycję, ale przebicie się z jakością wymagało dużego wysiłku. W 2025 roku do firmy wszedł zupełnie nowy zarząd, który może nadać jej świeży kierunek. To otworzyło przede mną możliwość zajęcia się nowymi wyzwaniami. Czuję, że teraz jest najlepszy moment, by eksplorować nowe rynki – tak jak robiliśmy to z zespołem w 2017 roku, gdy startowaliśmy z myREST.
Poza myREST rozwijałeś też inne projekty. Który był dla ciebie szczególnie ważny?
WayToUA to projekt, który miał dla mnie duże znaczenie – był reakcją na wojnę w Ukrainie. Stworzyłem platformę pozwalającom ludziom na symboliczne „loty” do zniszczonych miast i zbieranie środków na ich odbudowę. Co ważne, pracowałem nad nim będąc 50 kilometrów od granicy z Rosją, w miejscu, gdzie codziennie dochodziło do ostrzałów. To nie była zwykła praca nad startupem – to było działanie w warunkach, gdzie każda decyzja miała realne znaczenie.
Współpracowaliśmy z prezydencką inicjatywą UNITED24, co pozwoliło nam dotrzeć do większej grupy odbiorców i realnie pomóc. To była zupełnie inna skala działania niż myREST, ale równie satysfakcjonująca, ponieważ chodziło o coś więcej niż biznes. Dzięki zebranym środkom z WayToUA udało się odbudować szkołę w Hostomelu, przywracając dzieciom możliwość nauki w bezpiecznych warunkach.
Jakie masz teraz plany?
Pracuję nad nowym startupem na globalnym runku. Nazwijmy go "stealth startup". Na razie nie mogę zdradzić szczegółów, ale projekt łączy moje doświadczenie w marketingu i technologii. To coś, co może wprowadzić innowacje na kolejny rynek.
Najważniejsze nauki, jakie wyniosłeś z myREST?
To był najdłuższy i najważniejszy etap w mojej karierze do tej pory, ale nie traktuję go jako „największego” – patrzę w przyszłość i wierzę, że najlepsze projekty są jeszcze przede mną. Wciąż mam wiele do zrealizowania i chcę tworzyć rozwiązania mające globalny wpływ. Chętnie będę reprezentował Polskę na arenie światowej, pokazując, że innowacje i przedsiębiorczość mogą wychodzić daleko poza lokalne granice.
A nauki? Najważniejsze są trzy.
Po pierwsze, bootstrapowanie uczy dyscypliny. Budując firmę na własnych środkach, każdy krok ma znaczenie.
Po drugie, nie ma gotowych schematów. To, co działało wczoraj, jutro może być bezużyteczne.
W w końcu - zespół to klucz. Bez odpowiednich ludzi nawet najlepszy produkt nie osiągnie sukcesu.