Elektryka najlepiej na firmę. Raport elektromobilność
Elektromobilność w miastachz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2022 (85)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Według prognoz przedstawionych przez agencję Reutersa globalna sprzedaż aut tylko na prąd (czyli tzw. BEV) może w 2028 r. osiągnąć jedną trzecią całego rynku motoryzacyjnego, a w 2035 r. elektryki mogą stanowić ponad połowę kupowanych nowych samochodów. To ogromna zmiana, bo w minionym roku udział ten stanowił mniej niż 8 proc. W tej samej publikacji Reutersa podano, że aby zwiększyć produkcję w tak dużym stopniu, konieczne są ogromne inwestycje – nawet rzędu 500 mld dol. – w budowę fabryk akumulatorów, zakładów wytwarzających same pojazdy oraz wszelkie potrzebne do nich podzespoły. Dla tak dużych wydatków trzeba znaleźć finansowanie, a gdy na niemal całym świecie rynek motoryzacyjny kuleje, może to być trudne zadanie.
Nadal odczuwamy przecież skutki pandemii COVID-19. Wciąż zaburzone są łańcuchy dostaw, brakuje wielu surowców oraz podzespołów, w tym półprzewodników, niezbędnych do produkcji zaawansowanych technologicznie samochodów. Sytuację jeszcze bardziej pogorszyła agresja Rosji na Ukrainę. Rynek motoryzacyjny stracił bowiem źródło stopów metali, a nawet gotowych produktów, jak choćby wytwarzane w Ukrainie wiązki kabli. W konsekwencji nadal w zasadzie nie ma modelu auta elektrycznego, na który nie trzeba by było czekać co najmniej kilka miesięcy. W przypadku niektórych marek i modeli czas ten jest zresztą jeszcze dłuższy i przekracza nawet 18 miesięcy. Mało to, przez braki trzeba też ograniczać dostępność wersji.
Menedżerowie flot nakręcają elektromobilność
Przykładowo popularny w Europie, kompaktowy Volkswagen ID.3 dostępny jest tylko w droższych wersjach, z dużymi bateriami. Podstawowe warianty, które miały kosztować mniej, na razie nie są sprzedawane. Powodem – jak twierdzi szef polskiego oddziału Volkswagena – są właśnie braki potrzebnych podzespołów. Z podobnymi problemami spotykają się również inni producenci samochodów.
Dlatego nawet ci, którzy chcą kupić samochody na prąd, mogą mieć z tym problem. Nie zmienia to faktu, że menedżerowie flot, także w Polsce, są zainteresowani elektrykami. Choćby dlatego, że duże firmy muszą realizować cele związane z ochroną środowiska i ekologią. Pomogą im w tym auta na prąd. Szczególnie w Europie, gdzie presja na ograniczenie śladu węglowego jest ogromna. Szefowie flot zwracają też uwagę, że coraz częściej elektryczny samochód traktowany jest jako jeden z benefitów dla pracownika.
Oczywiście nie każdy może z takiego pojazdu korzystać, a barierą jest infrastruktura ładowania. Wielkie, międzynarodowe koncerny na razie nie mogą kupować elektryków na rynki Ameryki Południowej czy Afryki. Tam nadal rządzą benzynowe samochody i najczęściej z napędem 4x4 – cenione są wytrzymałe pick-upy. W Europie jednak też nie zawsze samochód na prąd się sprawdzi. Przykładowo w Polsce na razie nie ma mowy, by takie samochody przekazywać do użytkowania przedstawicielom handlowym. Po prostu nawet przy głównych trasach brakuje szybkich ładowarek. W tej chwili mogą oni mieć do dyspozycji co najwyżej hybrydy plug-in. Gdy zabraknie prądu, można wtedy wesprzeć się silnikiem spalinowym.
Menedżerowie flot mają też wątpliwości, czy realne zasięgi samochodów elektrycznych oraz możliwości ich ładowania w wygodny i łatwo dostępny sposób rzeczywiście są już odpowiednie, by elektryka można było na co dzień używać tak jak pojazdy spalinowe. Wszystko zależy od sposobu, w jaki wykorzystywane są auta. Nawet w Polsce nie brak przykładów firm, jak InPost czy AstraZeneca, które stale powiększają swoją zelektryfikowaną flotę.
Decyzje menedżerów flot są przy tym niezwykle ważne dla rozwoju elektromobilności, bo w Polsce to właśnie klienci biznesowi są filarem rynku motoryzacyjnego. To właśnie firmy kupują przeszło 70 proc. wszystkich sprzedawanych u nas nowych aut. Co więcej, najczęściej korzystając z różnych form leasingu lub wynajmu długoterminowego.
Dopłaty też w najmie
W podejmowaniu decyzji na pewno pomaga rządowy program wsparcia zeroemisyjnego transportu – „Mój elektryk”, który działa już od ponad roku, choć w przypadku firm – nieco krócej. Pierwszy nabór został uruchomiony 12 lipca 2021 r., ale dotyczył początkowo jedynie klientów indywidualnych, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej. Od 8 września wsparciem objęto również przedsiębiorców, samorządy i inne instytucje. Następnie dystrybucję dopłat rozpoczęły też banki i firmy leasingowe – można więc było z nich skorzystać również w ramach najmu długoterminowego. Te zmiany sprawiły, że program „Mój elektryk” faktycznie wpłynął na wzrost zainteresowania autami elektrycznymi.
Z danych przedstawionych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wynika, że dotychczas odbiorcy indywidualni złożyli niemal 2,7 tys. wniosków na łączną kwotę ponad 56 mln zł, w tym mamy aż 720 wniosków od posiadaczy Karty Dużej Rodziny – to osoby, które mogą uzyskać nawet 27 tys. zł dofinansowania i bez limitu ceny auta, który obowiązuje wszystkich innych beneficjentów programu. Z kolei firmy i instytucje złożyły dotąd 677 wniosków na kwotę 20,2 mln zł. Warto dodać, że złożono też wnioski o wsparcie zakupu 56 pojazdów dostawczych do 3,5 t oraz 65 pojazdów takich, jak elektryczne skutery, quady oraz trójkołowce. Co więcej, Bank Ochrony Środowiska, który obsługuje leasing, przekazał już dopłaty do 1954 pojazdów finansowanych przez firmy leasingowe. Nie są to może wyniki, które sprawią, że sprzedaż aut elektrycznych w Polsce nagle wystrzeli, ale liczby te – choć pozornie niewielkie – w skali naszego rynku mają znaczenie dla rozwoju elektromobilności. Zdaniem ekspertów rynku motoryzacyjnego rządowy program to dobry pierwszy krok, ale potrzebne są kolejne.
Warto dodać, że Polska jest też jednym z europejskich liderów pod względem zeroemisyjnego transportu publicznego. Nie tylko produkujemy nowoczesne autobusy na prąd, ale polskie miasta w coraz większym stopniu je wykorzystują. Według danych PSPA już 64 polskie przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej dysponują autobusami elektrycznymi, a jeszcze w tym roku po naszych ulicach może jeździć niemal 850 takich pojazdów, czyli czterokrotnie więcej niż pod koniec 2019 r. Najwięcej elektrycznych autobusów mają w swojej flocie warszawskie MZA – jest ich aż 160, kolejne miejsca zajmują MPK Kraków (79 szt.), MPK Poznań (59 szt.), PKM Jaworzno (44 szt.) i MZK Zielona Góra (43 szt.).
----------
Zielona rewolucja w Polsce nabiera rozpędu
Maciej Matelski, dyrektor ds. Rynku Samochodów Osobowych w PKO Leasing
W ciągu ostatnich kilku lat coraz większy nacisk kładzie się w Polsce na wykorzystanie, a tym samym na rozwój odnawialnych źródeł energii. Obecna sytuacja geopolityczna przyspieszyła zieloną transformację. Powstaje coraz więcej farm wiatrowych i słonecznych, co jest zdecydowanie pozytywnym sygnałem. Popyt na urządzenia fotowoltaiczne, które finansujemy w leasingu lub pożyczce, również się zwiększa i to mimo zmian w przepisach, które weszły w życie na początku kwietnia tego roku.
W PKO Leasing odpowiadamy na potrzeby klientów, którzy zdecydowali się na wybór „zielonych” produktów, wspierając ekologiczne rozwiązania. Pomagamy zarówno przedsiębiorcom, jak i klientom indywidualnym w uzyskaniu dotacji na nabycie aut zeroemisyjnych w ramach programu „Mój elektryk”. Kolejnym rozwiązaniem, wspierającym rozwój elektromobilności, było rozbudowanie naszego portfolio o ofertę finansowania urządzeń zasilających samochody elektryczne: punktów i stacji ładowania oraz magazynów energii.
Liczba aut zeroemisyjnych na polskim rynku systematycznie rośnie. Niestety ograniczona dostępność punktów ładowania wciąż jest jednym z powodów hamujących zakup auta elektrycznego. Infrastruktura ładowania, aby nadążyć za tak wysoką dynamiką wzrostu pojazdów elektrycznych, musi rozwijać się szybciej. Sfinansowanie zakupu ładowarek w formie leasingu lub pożyczki, może przyczynić się do zmniejszenia tej dysproporcji. Zakup pojazdu elektrycznego, a następnie nabycie ładowarki, to droga do pełnej elektromobilności. Posiadanie własnej stacji ładowania w postaci carportu, w której prąd wytwarzany jest za pomocą paneli fotowoltaicznych, to nowoczesne i praktyczne rozwiązanie opłacalne zwłaszcza teraz, przy rosnących cenach prądu.
Jeśli ktoś jest operatorem większej liczby stacji ładowania – np. parku autobusów – to ta inwestycja może znacząco wpłynąćna optymalizację kosztów.
Zielona rewolucja w Polsce trwa i nie da się już jej zatrzymać. Rozwój punktów ładowania zarówno przydomowych, jak i – a może przede wszystkim – tych ogólnodostępnych w całej Polsce, jest kluczowy, jeśli chodzi o przyspieszenie elektryfikacji. Wówczas zniknie bariera wstrzymująca decyzje wielu użytkowników dróg, które dotyczą nabycia pojazdu zeroemisyjnego.
Więcej możesz przeczytać w 10/2022 (85) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.