Odpowiedz sobie, czego naprawdę chcesz

Kamila Rowińska. Fot. materiały prasowe
Kamila Rowińska. Fot. materiały prasowe 57
Dla ludzi biznesu, zależnie od płci, Kamila Rowińska, coach i inwestorka, ma nieco inną radę. W rozmowie z Moniką Kruszewską-Mikucką kobietom proponuje więcej asertywności i delegowania zadań, mężczyznom – żeby nie zaniedbywali życia rodzinnego i znaleźli sobie jakąś pasję. Wtedy rosną szanse, że jasno zdefiniowany cel wytyczy drogę bez najtrudniejszych do udźwignięcia ofiar.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2016 (6)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Znany mówca motywacyjny Nick Vujicic, który urodził się bez kończyn, mówi, że największą ułomnością człowieka jest strach. Nie pozwala realizować wielu marzeń i celów.

Boimy się zwłaszcza nieznanego, ponieważ kojarzy się nam z zagrożeniem, a potrzeba bezpieczeństwa, kontroli sytuacji, w jakiej się znajdujemy, jest w nas fundamentalna. To jeden z powodów, dla których mało kto myśli o tym, jak naprawdę chciałby żyć – gdyż wtedy trzeba by wyjść ze znanego sobie, czasem tylko pozornie kontrolowanego, status quo.

Czy ten strach widzi pani także u uczestników swoich szkoleń, osób zakładających i prowadzących własne firmy?

Tak, często to zauważam. Ten strach przed nieznanym bierze się chociażby stąd, że zazwyczaj w ich rodzinach nie ma przedsiębiorców, więc nie wiedzą, czego powinni się spodziewać po pracy „na swoim”. To, co usłyszą w telewizji czy przeczytają w gazetach – najczęściej o aferach, wysokich podatkach i nieludzkich urzędnikach – może tylko wzmóc ich lęk, ale tak naprawdę nie wiedzą, czego się boją. Tymczasem powinniśmy sami kreować swoje życiowe i biznesowe sytuacje. Aby wyjść strachowi naprzeciw, należy zacząć od zidentyfikowania tego, czego konkretnie się boimy na poziomie faktów, nie przekonań.

Powiedzmy, że oswoiliśmy strach. Od czego rozpocząć zmiany, które mogą nas doprowadzić do celu?

Zastanówmy się, jakiej dokładnie zmiany chcemy dokonać, po co oraz na ile jest ona spójna z naszymi wartościami życiowymi i co jesteśmy gotowi poświęcić, by zaszła. Później powinniśmy tę zmianę wpisać w nasz cel i rozpocząć jego realizację.

Jednak nawet jeśli cel jest przemyślany, to w przypadku własnego biznesu, szczególnie na początku, nieraz pojawia się zwątpienie...

Zwątpienie pojawia się zazwyczaj wtedy, gdy widzimy, że nie wszystko idzie tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Lub gdy zmiana, którą wdrażamy, jest negatywnie odbierana przez osoby trzecie, na przykład przez rodzinę, która narzeka, że ciągle nie ma nas w domu i po co w ogóle nam ta zabawa w firmę. Każdy ma lepsze i gorsze dni, czasem naprawdę fatalne. Musimy jak najszybciej zaakceptować fakt, że takie właśnie jest życie. Prowadzenie biznesu składa się także z elementów, które nie do końca nas fascynują. Bycie przedsiębiorcą to nie koncert życzeń.

Dlatego, wytyczając cel, warto przemyśleć też ewentualne trudności, jakie mogą nastąpić na drodze do jego realizacji. Znając siebie z wcześniejszych projektów, będziemy mogli przygotować się na reakcję w takich sytuacjach. Ważne jest też, aby podzielić drogę do celu na mniejsze odcinki, a po ukończeniu każdego z nich celebrować sukces. Warto też obracać się wśród osób, które mają cele podobne do naszych, bo łatwiej się wzajemnie wspierać. Ci ludzie przechodzili rozmaite trudności i się nie poddali, będą mogli więc być dla nas mentalnym lub merytorycznym wsparciem.

Jakie bariery w tym posuwaniu się naprzód napotykają zwykle osoby, z którymi pani pracuje?

Większość osób nie zdecydowała jeszcze, czego tak naprawdę chce. Zwykle wiedzą jedynie, czego nie chcą, na przykład – pracy na etacie. Zatem, powtórzę to, co mówiłam wcześniej: zaczynamy od jasnej definicji tego, do czego dążymy, i niech to będzie zgodne z naszymi wartościami. Jeśli tej zgodności nie będzie, nie wytrwamy w przeprowadzaniu zmiany.

Kolejną barierą w przeprowadzeniu zmiany jest niskie poczucie własnej wartości. Mała wiara w swoją sprawczość. Najpopularniejszą natomiast brak samodyscypliny i wytrwałości w długotrwałym działaniu.

Prowadzi pani szkolenia „Kobieta niezależna”, tak też zatytułowała pani jedną ze swoich książek. Kim jest kobieta niezależna?

To taka kobieta, która może samodzielnie realizować swoje wartości. Bez proszenia o pozwolenie lub kieszonkowe. Do tego potrzebna jest siła mentalna i pieniądze.

No właśnie, kobietom tej siły mentalnej potrzeba – zdaje się – więcej niż mężczyznom?

Jeśli chodzi o realizowanie planów osobistych czy zawodowych, to tak. Kobieta w Polsce wciąż jest programowana od dzieciństwa na służenie innym, dbanie o rodzinę, o sobie myśli zwykle na samym końcu.

Jeśli więc chce realizować się zawodowo lub naukowo, potrzebuje siły mentalnej, aby wyjść poza schemat społecznych oczekiwań wobec niej. Gdy kobieta wraca późno z pracy, mówi się o niej, że jest wyrodną matką. Gdy mężczyzna jedzie na delegację, słyszy, że jest odpowiedzialny i troszczy się o rodzinę. Jeszcze nigdy nie słyszałam, aby ktokolwiek pytał któregoś z moich kolegów „z kim zostawił dzieci”, gdy jest na służbowym wyjeździe. Kobiecie przy samorealizacji o wiele częściej towarzyszy poczucie winy.

Co pani radzi takim kobietom, czego ich uczy? Żeby wytrwały i pogodziły różne role?

Kobiety są częstymi uczestniczkami treningu zachowań asertywnych, na którym uczą się szczerze wyrażać swoje uczucia. Większość kobiet bowiem nie wyraża swoich emocji na bieżąco i wprost. Z tego wynika wiele nieporozumień i poczucie, że są wykorzystywane przez innych. Brak bezpośredniej komunikacji uniemożliwia im też staranie się o wyższe stanowiska, na których nie ma miejsca na fochy i domysły.

Natomiast podczas szkolenia z zarządzania sobą w czasie kobiety zaczynają dostrzegać istnienie „wysokiej stawki godzinowej” i zaczynają dążyć, aby ich działania biznesowe skupione były najczęściej w jej okolicach. Ponieważ mężczyźni bardziej nastawieni są na cel, pracują w najwyższej stawce godzinowej, jaka jest możliwa. Resztę zadań delegują. Kobiety wszystko chcą zrobić samodzielnie.

A do czego mężczyźni muszą częściej niż kobiety znaleźć w sobie siłę, zakładając, że otoczenie dużo  łatwiej akceptuje ich jako ludzi biznesu?

Mężczyźni częściej niż kobiety mają kłopot ze znalezieniem balansu pomiędzy biznesem, rodziną a sobą. Wpadają w wir swoich przedsięwzięć i ani się obejrzą, a już są w średnim wieku, z nadwagą i z czekającą na nich wizytą u kardiologa.

Co by im ewentualnie pani doradziła?

Znalezienie pasji, która pozwoli im odreagować, a jednocześnie będzie służyła ich zdrowiu. Od niego wszystko się zaczyna i na nim kończy. Jak pokazuje historia, choroby dotyczą nawet najbardziej skutecznych biznesmenów.

Pani życie jest poniekąd spełnieniem dążeń do samodzielności, niezależności.

Tak, od najmłodszych lat tyle, na ile było to możliwe, polegałam na sobie. Dlatego już mając 15 lat podjęłam pierwszą pracę. Najtrudniejsze momenty przyszły jednak, gdy miałam 26 lat. Wtedy zmarła moja mama, a dwa lata później – ojczym. W tym samym czasie dowiedziałam się, że mam guza piersi. Gdy na to nałożyły się problemy małżeńskie, całkiem opadły mi skrzydła. Po raz pierwszy dotarło do mnie, że nic nie trwa wiecznie. Zaczęłam się wobec tego głębiej zastanawiać, jakie są moje życiowe cele i czy czasem nie odkładam czegoś na później. Współpracowałam w tym czasie ze szwedzkim koncernem kosmetycznym i odnosiłam spore sukcesy. Doszłam wtedy do wniosku, że zawsze chciałam mieć własną firmę szkoleniową i rozpoczęłam wdrażanie tego pomysłu. Gdyby nie te smutne koleje losu, nie zaczęłabym słuchać samej siebie, tylko cały czas przeglądałabym się w oczach innych ludzi. Zamiast tego osiem lat temu poszłam na studia coachingowe, a kilka lat później przeprowadziłam się ze Śląska do Warszawy i jeszcze bardziej rozwinęłam swoją firmę. Przez ten czas wyszłam ponownie za mąż, urodziłam drugie dziecko, napisałam kilka książek i wycięłam kolejne guzy. Pół roku temu, w ramach realizacji kolejnych wartości życiowych, przeprowadziłam się wraz z rodziną do Brukseli.

Ci, którym udało się zrealizować ważny cel, mogą się poczuć królami życia. To jedno z zagrożeń...

Trzeba pilnować swojego ego i nie pozwolić, by ogarnęła nas pycha. Niektórzy – wystarczy spojrzeć na światowe gwiazdy – stracili nawet życie, bo sukces ich przerósł. Gdy wejdziemy na szczyt, nie można ulec poczuciu, że świat leży u naszych stóp. Zresztą, nie po to się na niego wchodzi, żeby tam siedzieć. Warto pracować dalej. Moi klienci cały czas stawiają sobie kolejne cele i doskonalą się. Choć, rzecz jasna, przychodzi taki moment, w którym człowiek chce skonsumować swój sukces i sprzedaje firmę. To też jest w porządku – realizuje się wtedy kolejne marzenia.

Pani motywuje innych, a kto motywuje i inspiruje panią?

Codziennie uczę się od moich bliskich, a nawet od moich klientów. Jeśli chodzi o szkolenia, to z reguły jeżdżę na nie za granicę, czasem muszę lecieć naprawdę daleko, na przykład do Arizony. Ale zawsze warto. Cenię sobie szkolenia Blaira Singera, który jest trenerem sprzedaży i przywództwa. Jest w nim niesamowita pokora i zawsze daje z siebie wszystko. Każdy trening prowadzi tak, jakby to był jego pierwszy raz w życiu. Jako człowiek, autor, mąż i trener, inspiruje mnie nieżyjący już Stephen Covey, autor „7 nawyków skutecznej rodziny” i „7 nawyków skutecznego działania”. Doskonale potrafił łączyć obowiązki zawodowe z rodzinnymi. Jest autorem słynnej rady dla ludzi młodych i w „sile wieku”: wyobraź sobie swoje 70. urodziny, wszystkich, którzy będą je świętować razem z tobą, podsumowanie dokonań swojego życia. Jak chciałbyś, aby ono wyglądało?”.  

 


Kamila Rowińska

Certyfikowana master facilitator, trenerka, dyplomowana coach oraz inwestorka.

Autorka i współautorka pięciu książek o tematyce biznesowej i coachingowej, w tym bestsellera „Kobieta niezależna”.

Przez 13 lat, ze spektakularnymi sukcesami, budowała zespół sprzedażowy dla jednego ze szwedzkich koncernów. Zarządzała w nim grupą 3,5 tys. osób.

Specjalizuje się w szkoleniach z zakresu budowania swojej wewnętrznej siły, sprzedaży i tworzenia zespołu.

Absolwentka Politechniki Śląskiej (kierunek: zarządzanie przedsiębiorstwem) oraz Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Laboratorium Psychoedukacji, gdzie ukończyła coaching.

Ambasadorka Akademii Przyszłości (organizacji wspierającej dzieci) oraz Ambasadorka Przedsiębiorczości Kobiet. 

Mieszka w Brukseli z mężem i dwójką dzieci. 

My Company Polska wydanie 3/2016 (6)

Więcej możesz przeczytać w 3/2016 (6) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ