Wprowadzam sport do biznesu. Wywiad z Mateuszem Kusznierewiczem

Mateusz Kusznierewicz
Mateusz Kusznierewicz, fot. Szymon Sikora
Umiejętności biznesowe można rozwijać nie tylko metodami zaczerpniętymi z psychologii czy coachingu, ale też z doświadczeń sportowych. Pracuję nad tym, by takie rozwiązania były dostępne zarówno dla dużych, jak i małych oraz średnich przedsiębiorstw – mówi Mateusz Kusznierewicz, sportowiec i przedsiębiorca.

Kiedy jest się u szczytu kariery sportowej, myśli się o pieniądzach?

Bardzo rzadko. Wybitni piłkarze, lekkoatleci, pływacy czy siatkarze mają często tak zorganizowane życie, żeby nie musieli się o nic martwić. Mają się skupić na sporcie, o resztę dba trener, związek sportowy czy klub.

A kiedy kariera sportowca się kończy?

Zaczynają się wyzwania. Często okazuje się, że zawodnik żył w sztucznym świecie, który ograniczył w nim umiejętność radzenia sobie z wyzwaniami innymi niż sportowe. Mnie to na szczęście ominęło.

Bo?

Wokół mnie nie było tego całego systemu. Zaczynałem karierę pod koniec lat 80., musiałem wiele rzeczy ogarniać samodzielnie, potrzebowałem pieniędzy na zakup żagli albo na wyjazd na mistrzostwa świata do Nowej Zelandii. Rodzice, oczywiście, pomagali na ile mogli, ale nie byli w stanie zapewnić mi wszystkiego. W kadrze olimpijskiej jeszcze nie byłem, więc nie miałem stamtąd pomocy. Musiałem zacząć zarabiać samemu.

W jaki sposób?

Zauważyłem, że ludzie, którzy transportują drogie łódki, nie mają dobrych pokrowców. Zacząłem więc je produkować dla Francuzów i Duńczyków. W Polsce szwalnie i materiały były bardzo tanie, więc biznes się udał. Wyprodukowałem kilka takich pokrowców, a potem połączyłem ze sobą producenta z klientem i wziąłem za to prowizję. Tak się zaczęła moja działalność biznesowa.

Kiedy to było?

Na początku lat 90.

Czyli zaczynałeś dość wcześnie.

Tak. Myślę, że to mnie ukształtowało. Paradoksalnie, gdybym wtedy miał wszystko podane na tacy, mogłoby być trudniej. Dziś, gdy o tym myślę, widzę potrzebę rozwiązań systemowych na wzór takich, jakie mają państwa zachodnie. Zawodnicy, którzy nie mogą się pozbierać po zakończeniu kariery, przystępują tam do programów, w ramach którego pomaga im się odnaleźć poza sportem. 

Wielu sportowców świetnie sobie jednak radzi w biznesie.

Nic dziwnego. W końcu od dziecka uczeni są systematycznej pracy, umiejętności gry w zespole, stawiania i realizacji celów, podnoszenia się z porażek. Znajomy prezes banku powiedział mi kiedyś, że kiedy ogląda CV osób ubiegających się o pracę, zawsze sprawdza, czy kandydat uprawiał wcześniej sport. Najlepiej drużynowy. 

Żeglarstwo to akurat gra w pojedynkę.

Mylisz się! Nawet gdy płyniesz na łódce sam, masz wokół siebie ludzi, którzy ci pomagają w przygotowaniach, odpowiadają za prognozy pogody, logistykę, sprzęt. Mnie to nauczyło współpracy, dobrej komunikacji, układania planu strategicznego czy dzielenia się zadaniami. 

Czyli tobie sport w działalności biznesowej pomógł?

Nawet bardzo. Ważne jednak, żeby po zakończeniu kariery przyjrzeć się swoim mocnym i słabym stronom, sprawdzić naturalne predyspozycje. Bardzo przydaje się test psychologiczny. Mało sportowców sobie go robi, tymczasem to naprawdę świetne rozwiązanie, które wspiera proces podjęcia decyzji związanej z przyszłą ścieżką zawodową. Następnie warto przejść krótki kurs doszkalający w wybranej dziedzinie i jak najszybciej ruszyć do szukania pracy. I to niekoniecznie w sporcie. 

Ty znasz swoje mocne i słabe strony?

Tak. Wiem dobrze w czym jestem dobry, a w czym słaby. Jednocześnie staram się ciągle poznawać. Wiem np., że nie jestem dobrym handlowcem. Znacznie lepiej się czuję w konsultingu, doradztwie strategicznym czy tworzeniu wizji. Edukacja, mentoring, promocja, reklama, marketing, sponsoring, turystyka to obszary, w których się specjalizuję. Ale ciągle siebie poznaję. Mam nawet swoją metodę…

Jaką?

Raz w tygodniu na godzinę spotykam się sam ze sobą.

Brzmi interesująco.

Nawet w kalendarzu, trochę pół żartem, pół serio, wpisuję sobie punkt „Spotkanie z Mateuszem Kusznierewiczem”. Jakieś 14 lat temu miałem w swoim życiu trochę zamieszania, a nawet bałaganu. Czułem, że zaniedbuję życie prywatne kosztem zawodowego. Kolega podsunął mi wtedy to rozwiązanie i naprawdę działa!

Jak to dokładnie wygląda?

Znajduje sobie jakieś miłe miejsce, może to być kawiarnia albo ławka w parku. Odkładam komputer, wyłączam telefon, nie mam nic do czytania. Siadam i zaczynam od pytania: „Mateusz, jak się masz?”. 

Ludzie nie patrzą dziwnie?

Kiedyś, rzeczywiście, rozmawiałem ze sobą na głos, ale zauważyłem, że wywołuję małą sensację, więc teraz staram się prowadzić...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 10/2021 (73)

Więcej możesz przeczytać w 10/2021 (73) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ