Syntoil. Nie znoszę zrzucania odpowiedzialności. 20 firm, które zmienią Polskę

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe 99
Nie uważam, że wszystko zawdzięczam sobie. Liberałowie często tak twierdzą, a to bzdura. Każdy mandług wobec społeczeństwa i powinien go spłacić - mówi Martyna Sztaba, CEO Syntoil.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Nie uważam, że wszystko zawdzięczam sobie. Liberałowie często tak twierdzą, a to bzdura. Każdy mandług wobec społeczeństwa i powinien go spłacić - mówi Martyna Sztaba, CEO Syntoil.

MARTYNA SZTABA: Kilka dni temu napisały do mnie dwie osoby: kulturoznawcy z uniwersytetów w Niemczech i na Litwie. Niezależnie od siebie robią badania na temat przedsiębiorców społecznych, czyli ludzi, którzy mają stabilny, zyskowny model biznesowy, ale ich przedsięwzięcia jednocześnie rozwiązują ważne problemy społeczne lub mające pozytywny wpływ na klimat. W obu krajach zauważono, że to już nie są pojedyncze przypadki, ale narastająca fala i chcą to zjawisko zbadać. 

Też je dostrzegasz? 

Widzę wyraźnie, że kończy się myślenie o biznesie w stylu „Forbsowskim”, jaki znamy z lat 90. Niepoprawiające jakości życia firmy i ambicje ciągłego wzrostu za wszelką cenę zaprowadziły nas w ślepy zaułek. Do katastrofy klimatycznej, do rozwarstwienia społecznego. Na początku lat 90. chodziłam do podstawówki, ale bardzo dokładnie pamiętam dyskusję o dziurze ozonowej i strach, jaki mnie ogarniał na myśl o tym, co może nam grozić. Potem sprawa ucichła, a teraz już nie mamy wyboru, musimy zrobić krok wstecz. 

Sądzisz, że młode pokolenie przedsiębiorców to rozumie? 

Oczywiście, oni wiedzą, że świat, jaki dzisiaj znamy, już nigdy nie będzie taki sam. Stąd wziął się przecież zainicjowany przez Gretę Thunberg ruch młodzieżowych strajków klimatycznych. Młodzi są coraz bardziej świadomi, że dostaną w spadku zdewastowany świat i że katastrofy klimatycznej nie da się uniknąć. Ale można ją trochę przesunąć w czasie, spowolnić, jeśli podejmie się natychmiastowe działania ratunkowe. Jako Syntoil czujemy się częścią tego ruchu, który nie widzi alternatywy. 

Poza godzinami też włączasz się w takie działania poprzez podcast. 

Ze wspólniczką Anną Piętą stworzyłyśmy kanał MudaTalks. Mówimy tam o zrównoważonym rozwoju, inwestowaniu w firmy, które mają pozytywny wpływ na klimat, przepytujemy startupy, które podobnie jak my, oprócz generowania zysku, próbują rozwiązać jakiś ważny problem. Ale też poruszamy wiele przyziemnych tematów, jak np. segregacja odpadów. Nieliczni Polacy, którzy to robią, często segregują niewłaściwie. Nie ze swojej winy, po prostu zmiany wprowadzono bez przygotowania na nie społeczeństwa. 

Po co to robisz? 

Uważam, że to bardzo ważne, by szerzyć rzetelne informacje o zmianie klimatu, środowisku, o tym, jak samemu produkować mniej odpadów, o umiarze w ogóle. Nie chcę nikogo pouczać, ale zależy mi, by ludzie, którzy nas słuchają wiedzieli, że jest alternatywa i nasze codzienne wybory mają duży wpływ na świat. Mam przy tym na myśli nie tylko wybory przy koszu na śmieci, ale też przy urnie wyborczej. Zanim oddamy na kogoś głos, warto sprawdzić, jaki ma stosunek do środowiska. Poza tym, za pomocą MudaTalks budujemy społeczność ekspertów, z którymi możemy dzielić się wiedzą. 

Dlaczego ci na tym zależy? 

Mam tylko jedno życie. Mogę powiększać bezrefleksyjnie swój majątek, kupować coraz większe mieszkania, mieć samochód zamiast roweru, ale to mnie nie interesuje. Pragnienia przedsiębiorców czy elit z lat 90. nie pokrywają się z moimi. Mam inne wartości niż biznesmeni z polskiej listy 100 najbogatszych. Gdy czytam z nimi wywiady, czuję, że od większości z nich dzieli mnie przepaść, jeżeli chodzi o świadomość i podejście do biznesu. 

Jakie są twoje pragnienie i wartości? 

Razem ze wspólnikami chcemy zbudować stabilną, dużą firmę, która rozwiązuje ważny problem i traktuje ludzi po partnersku. Dlatego np. nigdy nie mówię „moi pracownicy”, tylko „współpracownicy”. Uważam, że język kształtuje rzeczywistość, więc bardzo dbam o to, żeby wyrażać się precyzyjnie i zaznaczać np., że rzeczy, które robimy są wspólne. Bardzo zwracam uwagę też na przykład na żeńskie końcówki. Sądzę, że część zmian na świecie zaczyna się od języka. Od nazywania rzeczy takimi, jakie one są. W języku wyraża się tożsamość, poczucie sprawiedliwości, ale przede wszystkim podmiotowość. Poza tym nie uważam, że wszystko zawdzięczam sobie. Liberałowie często tak twierdzą, a to bzdura. Każdy ma dług wobec społeczeństwa i powinien go spłacić. Ja również. Urodziłam się w państwowym szpitalu, byłam za darmo szczepiona w rejonowej przychodni zdrowia, państwo finansowało moją edukację, a ja dzięki temu mogłam za darmo studiować na UJ i łódzkiej filmówce. Wszyscy Polacy i Polki złożyli się na to, bym mogła się wykształcić i być tym, kim jestem. Mają w tym swój udział także wszystkie osoby, które w życiu spotkałam. Dlatego nie zgadzam z liberalnym mitem, często powielanym w mediach gospodarczych, że nasze życie jest wyłącznie takie, jakie sami je sobie wyprodukujemy. Kto jeszcze tak może myśleć w 2019 r.? 

Masz na myśli, że równie ważny jest kontekst, czyli np. kapitał kulturowy, jaki otrzymujemy, miejsce, w jakim przychodzimy na świat etc? 

Pewne rzeczy wypływają z uprzywilejowania społecznego czy rodzinnego. Henryk Sztaba, mój dziadzio, był dyrektorem SPOŁEM, moi rodzice i brat są przedsiębiorcami, wyrosłam w kulturze biznesu i dużo łatwiej było mi zacząć. Gdybym przyszła na świat jako biedne dziecko w rodzinie pasterzy, to jest duże prawdopodobieństwo, że dzisiaj byśmy tutaj nie rozmawiały. Dlatego nie zgadzam się, by ludziom wmawiać: „nie udało ci się, bo za mało się starałeś”. Prawda jest taka, że mogło ci się „nie udać” z wielu różnych przyczyn, częściowo od ciebie niezależnych, na przykład z powodu nierówności społecznych, nierównego dostępu do edukacji i dóbr, przez niesprawiedliwe traktowanie płci czy wykluczanie mniejszości. Jasne, że jeśli jesteś pracowity, to ci pomoże, ale czy sprawi, że będziesz bogaty? Ta narracja jest nie tylko nieprawdziwa, ale wręcz szkodliwa, ponieważ obwinia osoby, którym nie zawsze idzie dobrze. 

Wy chcecie budować inny biznes – pozytywnego wpływu. 

Nieważne, jak go nazwiemy. Chodzi o to, by zmieniać zastane status quo, obojętne czy w sferze klimatycznej, społecznej czy w najbliższej lokalnej społeczności, budując jednocześnie stabilny model biznesowy. Te rzeczy muszą iść w parze. 

Dlaczego biznes powinien zajmować się wpływem, jaki wywiera, czy piętnem, jakie odciska, a nie koncentrować się po prostu na zysku? 

Dlatego, że korzysta ze wspólnej infrastruktury. Nie wyrósł sam z siebie. Znowu to myślenie liberałów: wszystko sobie zawdzięczam, daję ludziom pracę, płacę podatki i to wystarczy. Nie zgadzam się z takim rozumowaniem. Wiele firm nie powstałoby, gdyby nie publiczna infrastruktura. Wykorzystują ją, czerpią z publicznych zasobów, a same niewiele do nich wnoszą jak na przykład Uber. 

Nie jesteś fanką ekonomii dzielenia? 

Jako idea to najwspanialsza rzecz, jaką wymyśliliśmy w ostatnich latach, ale realizacja nam nie wyszła. 

Bo? 

Uber nigdy by nie powstał, gdyby nie drogi publiczne. Nie on je zbudował, a eksploatuje i na dodatek nie wpłaca równoważnych podatków. Odpowiedzialni przedsiębiorcy zdają sobie sprawę, że czerpią z zasobów infrastruktury publicznej i planety. To dobra wspólne i nie można wykorzystywać ich bez skrupułów. Wiedzą, że nie wybudowali szpitali, w których leczą się ich pracownicy ani szkół, w których się kształcą. Rozumieją, że odpowiedzialność za rozwój rozkłada się na wszystkich uczestników życia społecznego. Każdy musi coś z siebie dać. Biznes także. 

Ile powinno być w biznesie odpowiedzialności, misji, a ile dążenia do budowania zysku? 

Powiedziałabym, że pół na pół. Nie jestem aktywistką. Nie mam takiej mentalności ani siły, żeby pracować wyłącznie dla idei. Bardzo wcześnie założyłam firmę i od tamtego czasu rzeczy, które robię muszą generować zysk. 

Jaki zysk ma przynosić Syntoil? 

W pierwszym etapie planujemy 3 mln euro przychodów rocznie. To stosunkowo niewiele, jak na możliwości tego rynku, ale jest to wystarczająca baza do tego, żeby zacząć się w kolejnym etapie odpowiednio skalować. W naszym sektorze są dwie drogi rozwoju: albo skalujesz się na ilości wyprodukowanego materiału, albo znajdujesz taki rodzaj przeznaczenia surowca, który przy podobnym procesie produkcji może zostać sprzedany za wielokrotnie większą kwotę, tylko dlatego, że jego właściwości pozwalają na użycie w wysokomarżowych aplikacjach. 

Gdzie tu miejsce na misję? 

Działamy w ramach gospodarki obiegu zamkniętego. Na świecie co roku przybywa ponad 1 mld zużytych opon. Większość z nich jest spalana w cementowniach. Są bardzo kaloryczne, więc cementownie chętnie je biorą. Ale to nie ma sensu, bo tylko zwiększają zanieczyszczenie atmosfery. My chcemy przywrócić je do obiegu, wytwarzając z odpadów produkty przemysłowe. Mamy ambicję, by wszystkie jak najszybciej wróciły do produkcji gumy. Dzisiaj na przykład sadzę produkuje się, spalając paliwa kopalne, czyli ropę i wytwarzając przy tej okazji olbrzymie ilości CO2. W tradycyjnej metodzie wytworzenie 1 t sadzy odbywa się kosztem emisji 6 t dwutlenku węgla. Dzięki naszej technologii można ograniczyć emisję o 80 proc. Nie jesteśmy jeszcze zadowoleni z tego wyniku. Celem kolejnego etapu naszego projektu jest przywrócenie do produkcji całego CO2, który wytwarzamy. Instalacja, którą budujemy do oczyszczania karboniazatu, będzie miała wydajność ok. 6 tys. t. W ciągu roku, w porównaniu z tradycyjnym sposobem odzyskiwania sadzy, uda nam się w ten sposób zredukować emisję CO2 o ok. 30 tys. t. To mniej więcej tyle, jakby usunąć z dróg ok. 6 tys. aut. 

Jeden z jurorów w konkursie Chivas powiedział, że jeśli wasza technologia się przyjmie, to spodziewa się, że będziemy świadkami narodzin światowego giganta. Gdzie sami widzicie się za 5 lat? 

Chcemy pójść jak najszerzej. To jest nasza ambicja. W końcu ile razy w życiu trafiasz na genialny pomysł z wielkim potencjałem? Ale nie jesteśmy naiwni. Nie buduje się globalnych firm za 5 mln euro ani nawet za 20, a na pewno nie w przemyśle. Za pięć, siedem lat będziemy więc pewnie szykować się do dużego partnerstwa, do sprzedaży technologii firmie, która dzisiaj produkuje sadzę w tradycyjny sposób, albo będziemy chcieli związać się z dużą firmą oponiarską. Na razie, chcielibyśmy szybko wyjść z naszym rozwiązaniem w świat. 

Jesteście nietypowym startupem, jeśli chodzi o średnią wieku udziałowców i na dodatek międzypokoleniowym. Ty masz 35 lat, a wspólnicy 50 i 60 lat. To pomaga czy przeszkadza? 

To bardzo duża wartość tego projektu. Ja mam wiedzę, jak dzisiaj powinny być budowane firmy, w jaki sposób je komunikować, jak prowadzić procesy inwestycyjne, budować organizację, skalować wzrost, oni – unikatowe technologiczne know-how, znajomość rynku, zdolność do nieszablonowego myślenia, wiele dekad doświadczenia w biznesie oraz w budowaniu wielkoskalowych linii produkcyjnych i maszyn. To, że wszyscy jesteśmy dojrzali sprawia, że nie mamy wielu problemów, z którymi borykają się młode startupy, na przykład z dawaniem sobie feedbacku. 

Chodzi o to, że z jednej strony nie bierzecie uwag ad personam, a z drugiej potraficie się przyznać, że czegoś nie wiecie? 

Tak, a dzięki temu można uniknąć wielu kłopotów. Dojrzałość pozwala na odwagę, by czasami przyznać, że trzeba cofnąć się o krok. My taką umiejętność mamy. Nie znaczy to, że nie zdarzają się nam różnice zdań. Ale nie zapominamy, że wspólnym celem jest stworzenie spółki, z której jesteśmy dumni i która pozwala bardzo dobrze zarabiać. Czasami więc trzeba pewne rzeczy odłożyć na bok. Nie wiem, czy doświadczenie 20-latka wystarczyłoby do tego, żeby spojrzeć na sprawy z szerszej perspektywy.  

---------------------------

SYNTOIL 

Clean-techowy startup współprowadzony przez Piotra Jaszka (CTO), Bogdana Sztabę (COO) i Martynę Sztabę (CEO). Wymyślili i budują technologię do przerabianie zużytych opon za pomocą nowatorskiego rozwiązania, tzw. pirolizy ciągłej oraz doczyszczania produktów powstałych ze zużytych opon. Umożliwia to ponowne wykorzystanie do produkcji gumy olejów i karbonizatu, czyli produktów powstających w wyniku przerobu zużytych opon. Technologia działa w oparciu o gospodarkę obiegu zamkniętego i przyczynia się do ograniczenia zużycia surowców naturalnych. Instalacje są samowystarczalne energetycznie − wykorzystują energię, którą same wygenerowały, a technologia procesu znacząco ogranicza emisję do atmosfery szkodliwych gazów i pyłów powstających w wyniku spalania opon lub przetwarzania ich w procesie tradycyjnej pirolizy. Jako pierwszy polski startup weszli do finału i zajęli drugie miejsce w globalnym konkursie Chivas Venture na najlepszy startup społecznie odpowiedzialny. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ