Startupowa nowomowa

Startupowa nowomowa
Startupowa nowomowa, Fot. Adobe Stock
Czy korpo nowomowa nadal bawi i śmieszy? Chyba już nieco mniej, bo konkurencja nie śpi, a gdy staje się w szranki z  takimi kwiatkami, jak np. „Kto sieje ASAPy, ten zbiera fakapy” lub „Ustalać skołp, ficzery i kejpijaje”, niełatwo utrzymać palmę pierwszeństwa.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2021 (73)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Wykwity Ponglish, które tu przytoczyłam, czyli twory powstałe z połączenia polskich i angielskich elementów językowych – leksykalnych, gramatycznych, fonetycznych i stylistycznych – rozpychają się nie tylko w globalnych korporacjach. Mają się znakomicie, a nawet twórczo ewoluują także w rodzimych firmach technologicznych, oh pardon! – w startupach. Gdyby szło tylko o zdziwienie czy humorystyczny efekt, jaki czasami wzbudzają, może nie warto by się nad nimi rozwodzić. Czasami jednak, mam wrażenie, tworzą fałszywe wyobrażenie wysokiego stopnia skomplikowania, niedostępności czy hermetyczności branży, która w istocie rzeczy jest tylko kolejną dziedziną ekonomii i – podobnie jak w tzw. starej gospodarce – chodzi w niej przede wszystkim o to, by rozumieć tak staromodne słowa jak zysk, strata i rozwiązywanie konkretnych problemów.

Wiele osób nawet dobrze znających język Szekspira – lub jak kto woli Shakespeare’a (a może nawet szczególnie one) – nie zawsze w lot kojarzy, o co w tej nowomowie startupów chodzi. Dlatego pewne z jej konstruktów spróbuję tu „rozbroić” z nadzieją, że niektórym pozwolą poczuć się bardziej komfortowo, gdy np. nagle usłyszą od szefa, że powinni „zaadresować problem”. Nie wygłupią się wtedy i nie zapytają, broń Boże, automatycznie i jakby tego wymagało logiczne myślenie: „Do kogo?”, tylko przytakną, że „Tak, oczywiście” i zapunktują w oczach przełożonego, ponieważ od razu zabiorą się do rozwiązywania wspomnianego przez niego problemu, który w zasadzie – i zgodnie z korpotrendami – powinno się nazwać „wyzwaniem”, albo jeszcze lepiej – „czelendżem”.

Żargon zbliża i jednoczy

Wszyscy już wiemy, że jeśli umawiamy się na kola, to chodzi o rozmowę przez telefon, a jeśli ktoś stresuje się aplikacją, to najpewniej ma na myśli podanie o pracę, a nie praktykę adwokacką. Że jeśli kolega mówi „factor”, to rozumie przez to „czynnik”, gdy pada słowo pivot, chodzi nie o trzpień, ale o radykalną zmianę w pomyśle lub modelu działania, a startupy nie rosną ani nie rozwijają się jak tradycyjne firmy, tylko się skalują. Nikogo już nie dziwi, że nowa terminologia rozpycha się w języku biznesowym bez umiaru i miesza z nowomową, a ta nieustannie dostarcza nowych, mniej lub bardziej absurdalnych przykładów i – jak pogoda w czasach katastrofy klimatycznej – jest dynamiczna. Niedawno trafiłam na kilka uroczych przykładów: „sprawy business developmentu”, „rozpoznanie rynku za pomocą landingu”, „roll-out na rynki zagraniczne” oraz „jesteśmy SaaSem”. Przykłady można by mnożyć. Każdy z nas mógłby pewnie podać ich dziesiątki. W większości takich stwierdzeń, po chwili zastanowienia, jednak nawet laik zrozumie, o co chodzi.

Bywają jednak sytuacje, gdy z żalem przyznaję, że stężenie procentowe dziwolągów w startupomowie jest zbyt mocne na moją głowę i się poddaję. Na przykład, gdy wywiadowani przez pewien portal inwestorzy zdradzają, że są „agnostycznie zastawieni na inwestycje w Polsce i Europie”. Chcą, żeby spółki, w które zainwestują, miały „gen data science’owy”. Mówią, że dużo skautują i „jeśli jest to early stage to patrzą na team”, że „Ludzie muszą mieć fokus na swojej wizji.”, że „Istotne jest też to, żeby było MVP lub trakcja, by zobaczyć, czy jest product market fit” i wyznają, że współpracują „z korporacjami o zindywidualizowanych potrzebach wymagających dedykowanych funkcjonalności”. W końcu przyznają, że „ciężej jest procedować z wieloma transakcjami naraz, jeżeli chce się zachować należytą powinność”. Albo inny przykład – startuperki, absolwentki sławnej uczelni z Ivy League. Opowiadając o perypetiach z inwestorami, przyznaje: „Finalnie dostaliśmy cztery term sheety. Na początku myślę, że przekonała ich moja osoba, mam już w portfolio jeden exit. Wiem, że dużym faktorem był dla nich Harvard. Poza tym, dobra trakcja”.

Nie oceniam. Nie wątpię też, że sporo osób nawet rozumie, o co obojgu państwu chodzi. Zwracam jednak uwagę, że od zarania świata autorytety językowe, psychologiczne i socjologiczne, nie wspominając już o filozofach, wskazywały, że mówienie nie jest niewinne, a słowa mają moc, więc należy uważać nie tylko, co, ale także i JAK się mówi. Ale mam też i ciekawą wiadomość dla haerów, czyli po staremu – kadrowych: z badań przeprowadzonych w USA wynika, że obecność żargonu w ogłoszeniach o pracę zmniejsza chęć przesłania CV przez potencjalnych kandydatów aż o 57 proc.   

Słowa-wytrychy

Środowiskowy żargon, w którym spolszczone wyrazy angielskie dopasowuje się do polskiej pisowni, składni i wymowy łamie, czyli brejkuje, zasady polszczyzny i angielszczyzny, jakie wpajano nam w szkole. Jednak lubujący się w nim ludzie nie czują się wcale niedouczeni. Przeciwnie. Uważają, że posługiwanie się takim slangiem świadczy o tym, że świetnie znają oba języki i uwiarygadnia ich w branży, w jakiej działają. Że dzięki niemu brzmią bardziej ekspercko i poważnie, że neologizmy i trącące obcością sformułowania świadczą o dogłębnej znajomości tematu i swobodzie, z jaką się w nim poruszają.

Też tak sądzicie? Czy zforłardować mejla brzmi bardziej profesjonalnie niż „przesłać”, „target” wydaje się wam bardziej sexy niż „cel”, a „task” bardziej fachowy niż „zadanie?”. Ja tak nie myślę. Rozumiem jednak, że niektórzy tak to mogą odbierać. Śmieszą mnie tylko przekonywania, że pewnych słów czy sformułowań nie da się przetłumaczyć na polski. Ci, którzy tak twierdzą przeważnie po prostu nie grzeszą bogatym słownictwem ani angielskim, ani polskim. Pewnie też nie wiedzą, że w przekładzie nie chodzi o dosłowność, ale o oddanie sensu i istoty przekazu. To jednak wymaga czasu i myślenia. Żeby sobie tym nie zawracać głowy, idziemy na skróty i sięgamy po słowa-wytrychy, nie dbając o poprawność.

Naukowcy mają na ten temat jeszcze inne zdanie. W ich opinii używanie slangów branżowych potwierdza w ludziach poczucie przynależności do określonej wspólnoty.

Zwolennicy korpomowy przekonują jednak, że Ponglish, ale też różne inne obce dla polszczyzny zwroty i konstrukcje językowe lepiej oddają to, co chcą przekazać i ułatwiają komunikację, szczególnie w międzynarodowym środowisku, że tworzenie nowych słów nie ma sensu, skoro można wykorzystać istniejące już zagraniczne i że takie językowo-myślowe skróty to przejaw czystego pragmatyzmu i ekonomizacji czasu i energii.

W pewnym sensie to nawet rozumiem, ale czasami, moim zdaniem, „spolszczony” angielski czy „zangielszczony” polski raczej utrudniają komunikację, a przynajmniej wymagają większego zastanowienia niż poprawna gramatycznie wypowiedź. Gdy np. słyszę, jeszcze bardziej, gdy widzę taki koszmarek, jak „sriperować brif”, muszę się chwilę zastanowić, zanim się zorientuję, o co chodzi. Wiem, że to może wydawać się zabawne, ale mniej więcej na takim samym poziomie, jak „ić stont.” Pożartować można, ale czy na serio warto zaśmiecać tym język, wprowadzając na stałe do swojego słownika?

Jeśli dotrwaliście do końca tego tekstu, to na pewno nie wpadniecie już jak ja w panikę, gdy ktoś wam powie, że siedzi w worku. Ze zrozumieniem przyjmiecie też, że kończy mu się miting, ale ma esajment na bekapie. Potem nawet – jeśli przyjdzie wam ochota – sami będziecie mogli błysnąć propozycją, by wyczilował i zrisetował się EOD albo na ofsyku.

Cierpliwym należy się jeszcze tłumaczenie zdania rozpoczynającego ten tekst. „Ekant zbrifował kreatywną przed piczem” znaczy ni mniej, ni więcej co: Opiekun klienta poinformował pracownicę działu kreatywnego (rzecz ma miejsce w agencji reklamowej) o sytuacji/zadaniu przed prezentacją w celu pozyskania nowego zlecenia.

Słowniczek nowomowy

Ekant – od ang. account – opiekun klienta, pracownik działu obsługi klienta

AFAIK – akronim od ang. As Far As I Know – o ile wiem

ASAP – akronim od ang. As Soon As Possible – tak szybko jak to możliwe (czyli zazwyczaj „na już”)

Bootstrapping – prowadzenie startupu w oparciu o zasoby własne, bez finansowania z zewnątrz

Być na ofsyku – od ang. be off sick – być na zwolnieniu lekarskim

Debugować – poprawiać błędy, usuwać wirusy w systemie komputerowym – z ang. to debug

Decacorn – startup, którego wycena szybko sięgnęła 10 mld dol. • Dostać eprówal – otrzymać zgodę, od ang. approval – zgoda, akcept

EOD – od ang. End Of the Day – na koniec dnia (np. termin wykonania polecenia)

Esajment – od ang. assignment – zadanie

Ficzery – od ang. features – cechy szczególne, wyznaczniki

Fidbak – od ang. feedback – reakcja, informacja zwrotna

FYI – akronim od ang. For Your Information – tylko do twojej wiadomości

IMO – akronim od ang. In My Opinion – moim zdaniem

Kejs – od ang. case – sprawa, przypadek

KPI (Kejpiaje, KiPiAje) – od ang. Key Performance Indicators – najważniejsze wskaźniki efektywności stosowane do pomiaru stopnia realizacji celów, np. w procentach

Landing – od ang. landing page – prosta strona, pierwsze miejsce w internecie, do którego trafia potencjalny klient. Przydatna do badania zainteresowania produktem

Milestone – kamień milowy – ważne zdarzenie w harmonogramie podsumowujące określone zadania lub konkretną fazę w zarządzaniu projektem

MVP – od ang. Minimal Viable Product – produkt, usługa lub rozwiązanie na wczesnym etapie rozwoju posiadające minimalny zestaw cech wystarczających do przeprowadzenia testu rynkowego.

Na bekapie – w zastępstwie, od ang. backup – kopia zapasowa

Ołpenspejs – z ang. open space – przestronne pomieszczenie z wieloma stanowiskami pracy

PFA – od ang. Please Find Attached – wiadomość z załącznikiem

PiEM – od ang. Product Manager – kierownik produktu

Picz – od ang. pitch – błyskotliwa prezentacja w celu pozyskania nowego zlecenia, klienta czy inwestora

Pivot – marketingowe słowo 2020 r. wg amerykańskiego Association of National Advertisers. Oznacza radykalną zmianę w pomyśle na produkt czy modelu działania np. w przypadku, gdy zmieniły się realia rynkowe czy pierwotny pomysł nie wypalił, ale w samym założeniu nadal tkwi potencjał

PMF – od ang. Product Market Fit – produkt dopasowany do rynku

Resetować się – odpoczywać od ang. to reset – zrestartować, uruchomić ponownie

Roll out – rozwijać, wprowadzać na rynek

SaaS – z ang. Software at a Service – model biznesowy, w którym oprogramowanie znajduje się na zewnętrznych serwerach usługodawcy, a dostęp do niego jest płatny w ramach abonamentu

Scaleup – wg definicji OECD, firma technologiczna zatrudniające przynajmniej 10 pracowników, która osiągnęła co najmniej 20-procentowy wzrost obrotów i/lub zatrudnienia r/r przez ostatnie trzy lata

Siedzieć w worku – być w pracy (niekiedy czytane przez „w”)

Skalowanie biznesu – zwiększanie przychodów ze sprzedaży bez zwiększania podstawowych kosztów operacyjnych

Skautowanie – poszukiwanie talentów/okazji

Spriperować – od ang. to prepare – przygotować

Startup – młoda, co najwyżej kilkuletnia firma technologiczna tworząca nowy produkt lub usługę w oparciu o innowacyjne rozwiązanie

Skołczować – nauczyć kogoś czegoś, od ang. to coach – trenować, douczać

Skołp – zakres działania, od ang. scope

Trakcja – od ang. Traction – weryfikacja, czy produkt się sprzedaje, czy rośnie liczba użytkowników, ruch na stronie itp. Policzalny dowód na rynkową potrzebę istnienia produktu lub usługi

Trakować – śledzić kolejne etapy projektu, od ang. to track

Unicorn – jednorożec – startup, który bardzo szybko uzyskał wycenę 1 mld dol.

Zbrifować kogoś – od ang. to brief sb – wprowadzić w temat

Zrilizować – wypuścić, od ang. release

Zrobić sendout – wysłać, od ang. send out

My Company Polska wydanie 10/2021 (73)

Więcej możesz przeczytać w 10/2021 (73) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ