Podwyżki cen biletów. Pendolino "produktem premium" bez wyboru, dla każdego pasażera

Pendolino
fot. shutterstock.
Dziś, 11 stycznia, wchodzi w życie wielka podwyżka cen biletów PKP. Przykładowo połączenie z Krakowa do Kołobrzegu w pierwszej klasie to koszt 404 złotych w jedną stronę przy cenie dla drugiej klasy na poziomie 264 zł. To zdecydowanie więcej, niż za podróż kolejami płacą Niemcy.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

PKP wprowadziły podwyżki cen bazowych sięgające niemal 18 proc. (EICP); 17,4 proc. (EIC) oraz 11,8 proc. (TLK/IC). Politycy apelują, by wycofać się z nowych cen. Podróżujący zwracają uwagę - alternatyw dla pociągów Intercity praktycznie nie ma, przez co pasażerowie są skazani na drastyczne podwyżki.

Serce rządzących z asfaltu, czyli podwyżki cen 2023

Apel o pozostawienie cen biletów na przejazdy połączeniami PKP IC na obecnym poziomie wystosował do Mateusza Morawieckiego poseł Lewicy Tomasz Trela. W uzasadnieniu prosił o wycofanie się z tego planu  "przynajmniej na ten bardzo trudny rok 2023".

- Trzeba dziś zadać pytanie rządzącym, co oni chcą takimi zabiegami osiągnąć? Czy jeszcze chcą ich [pasażerów dop. red] dorżnąć cenami biletów PKP? - pytał Trela.

- Przejazd pociągami, zwłaszcza dalekobieżnymi, może być mniej opłacalny niż podróż autem. - Serce rządu jest asfaltowe i zmierzamy w przeciwnym kierunku niż reszta Europy - mówi portalowi Money.pl Jakub Majewski, prezes Fundacji Pro Kolej.

Majewski nawiązuje tu do ostatniego rozwiązania w Niemczech, które zdecydowały się wprowadzić kolejowy bilet miesięczny ważny na przejazdy w całych Niemczech za 49 euro (czyli około 230 zł - taniej niż bilet w jedną stronę relacji PKP Intercity Premium na trasie Kraków-Kołobrzeg). Wcześniej, latem minionego roku zachodni sąsiedzi przez całe lato oferowali bilety za 9 euro na przejazdy prawie wszystkimi pociągami.

Podróżni skazani na drożyznę

Od tygodnia nie cichnie afera kolejowa, która rozgrzewa internetowe fora do czerwoności. Choć największe podwyżki objęły połączenia pociągów ekspresowych czyli m.in. Pendolino to tak naprawdę odczują je wszyscy pasażerowie międzymiastowych połączeń. Dlaczego?

Nie od dziś wiadomo, ze rozkład jazdy między miastami takimi jak Krakow i Warszawa jest konstruowany w sposób promujący najdroższe pociągi (przykładowo 13 stycznia mamy 15 połączeń bezpośrednich EICP (w tym jedno EIC) na 14 połączeń TLK lub IC). Zdarza się, że w najbardziej sensownych godzinach następuje kumulacja odjazdów pendolino. Na popularnych trasach międzymiastowych drogie pociągi występują w rozkładzie tak często, że nawet uboższy pasażer często jest zmuszony kupić bilet na taki ekspres. Choćby z powodu braku miejsca na tańszy pociąg.

Podróżni stłoczeni w toaletach

Poza tym mała dostępność tańszych pociągów powoduje, ze są notorycznie przepełnione - często bilety sprzedaje się bez limitów - gdy miejsca się skończą pasażerowie otrzymują informację, że mogą kupić bilet „bez gwarancji miejsca do siedzenia”. Widok pasażerów stłoczonych w toalecie czy na przejściach między wagonami wciąż nie należy do rzadkości. W zeszłym roku wielokrtonie byłem świadkiem takich zdarzeń. Latem w relacji IC z Warszawy do Bydgoszczy konduktor blokował automatyczne drzwi, żeby więcej osób mogło siedzieć na podłodze w przejściu.

Wielu podróżnych, z którymi rozmawiałem deklaruje, ze bilet na pociąg Pendolino kupuje ze względu na fatalne warunki w innych pociągach, często opóźnionych, zatłoczonych. To wszystko zauważają partie opozycyjne i upatrują we wpadkach PKP jeden z tematów przedwyborczej kampanii.

- Występujemy do premiera Morawieckiego z apelem, z żądaniem, aby wycofać się z decyzji o planowanej podwyżce cen biletów kolejowych PKP - powiedział Trela.

Jak twierdzi poseł Trela w tej sprawie decyzję "na dobrą sprawę podejmuje spółka w stu procentach zależna od Skarbu Państwa".

- Można cofnąć te podwyżki, przynajmniej na ten bardzo trudny rok 2023 - apelował poseł Lewicy.

400 zł za bilet w jedną stronę

Jak duże są podwyżki? Przykładowo połączenie z Krakowa do Kołobrzegu kosztuje po podwyżkach 264 zł (EIP). Bilet pierwszej klasy to 404 zł! Nic dziwnego, że podróżni w mediach społecznościowych komentują, że często bilety lotnicze między polskimi miastami można kupić dużo taniej.  Wybierając tańsze linie lotnicze z budżetem 400 zł a nawet 264 zł bez problemu, z marszu, kupimy miejsce w samolocie na podróż w obie strony do egzotycznego kraju

- To jest po prostu skandal - komentuje Monika Reiske, która z powodu pracy często korzysta z połączeń kolejowych na tym odcinku. - PKP uzasadnia podwyżki wzrostem cen energii, ale podatnicy i tak łożą na utrzymanie tej spółki. Ja wybierałam pociąg, bo to niskoemisyjny transport. Obecnie koleje robią wszystko, żeby więcej osób przesiadło się do aut lub samolotów - mówi pasażerka.

Tego nie da się obronić

- Nie pamiętam tak dużej podwyżki cen biletów w ostatnich 10 latach. To kompletnie niezrozumiałe, zwłaszcza że jako społeczeństwo wydajemy miliardy złotych na dotacje i inwestycje w PKP PLK. Tego nie da się obronić - mówi money.pl Piotr Rachwalski, były prezes Kolei Dolnośląskich oraz założyciel Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei.

Poza tym pendolino szumnie nazywane pociągiem klasy premium - jest po prostu pociągiem, jakie powinny w Polsce jeździć - a nie łaską dla obywateli wykluczającą osoby mniej zamożne. Wyróżnienie jakości na tle ogólnej biedy i ceny dostępne dla nielicznych to nienajlepszy sposób na wspieranie Polaków w dobie kryzysu. Faktycznie pociąg pendolino może zabrać mniej podróżnych, więc ceny powinny być wyższe, ale obecne ceny nawet na tle europejskich kolei w zamożnych krajach są przesadzone.

Latem niemiecki przewoźnik zapropnował wszystkim mieszkańcom i odwiedzającym Niemcy turystom nielimitowane przejazdy pociągami za 9 euro miesięcznie (z wyłączeniem tych najdroższych pociągów).

Ceny biletów wzrosły bardziej niż inflacja

- Ceny biletów wzrosły bardziej niż VAT na paliwa i inflacja. Na tej podwyżce skorzystają jedynie kierowcy. Spółka PKP Intercity nie dopuszcza na rynku żadnej konkurencji i nagle wprowadza się skokowe podwyżki cen?  - punktuje Piotr Rachwalski.

PKP Intercity tłumaczy podwyżki takim komunikatem:

- Głównym powodem, dla którego jesteśmy zmuszeni zmienić ceny i dostosować je do realiów rynkowych jest bardzo duży wzrost cen energii spowodowany przede wszystkim rosyjską agresją na Ukrainę oraz tzw. putinflacją. Zakup energii elektrycznej stanowi największy koszt spółki. Jeszcze w 2019 roku koszt ten wyniósł ok. 500 mln zł brutto, w 2023 roku prognozowany koszt zakupu energii elektrycznej wyniesie aż 1,5 mld zł brutto, czyli trzy razy więcej - czytamy w oficjalnym wyjaśnieniu spółki.

W dalszej części komunikatu czytamy "Co ważne, zmiana cen biletów nie zrekompensuje skutków znaczącego wzrostu kosztów prowadzenia działalności przez PKP Intercity, a jedynie częściowo je złagodzi" - czyli podwyżki miały być większe, a my powiniśmy być wdzięczni, że ochroniono nas przed tą zgubą? PKP od zawsze spełniały definicję "państwa w państwie", ale ostatnio zatraciły już kontakt z rzeczywistością, a przede wszystkim ze swoimi klientami. 

Nie wszystko w PKP jest złe. Koleje się rozwijają i zawdzięczamy to w dużej mierze środkom z Unii Europejskiej. Jednak podwyżki cen biletów w takim stopniu naprawdę trudno obronić. 404 zł za bilet z Kołobrzegu do Krakowa przypomina słynną liczbę-pudło "Błąd 404", która pojawia się zatrzymując internet w ślepej uliczce. Póki co ze ścianą zderzają się klienci PKP i posłowie opozycji.

ZOBACZ RÓWNIEŻ