Mistrzowie biznesu

Grzegorz Sadowski
Grzegorz Sadowski / Fot. materiały prasowe
„Nie trafiłem ponad 9 tys. rzutów w mojej karierze. Przegrałem prawie 300 gier. Dwadzieścia sześć razy nie trafiłem decydującego rzutu w meczu. Ponosiłem porażki raz po raz przez całe moje życie. I właśnie dlatego osiągnąłem sukces”. Michael Jordan powtarzał te słowa kilkakrotnie, najczęściej wtedy, kiedy pytano, jak udało mu się sześciokrotnie sięgnąć po sukces w największej koszykarskiej lidze świata – NBA.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2025 (119)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Dla mojego pokolenia, którego jakaś część młodości upłynęła na oglądaniu meczów NBA nadawanych późną nocą najpierw w TVP (zawołanie „Hej, hej, tu NBA!” Szaranowicza), potem w TVN (kto pamięta takie programy jak „Za trzy” i „NBA Action”) i uczestniczącej w tej wielkiej „NBA manii”, Michael Jordan pełnił funkcję ikoniczną, sportowca doskonałego i skończonego – niczym „Dyskobol” Myrona. Tyle że on ciągle podkreślał, jak wiele mu się nie udało.

Oczywiście mówił to z pewną skromnością i przekąsem. Każdy wiedział i widział, że te porażki go napędzają. Że to jego paliwo. Że jeśli ktoś mu zajdzie za skórę, zrobi wszystko, by pokazać, kto rządzi i kto jest prawdziwym królem.

Czego zatem mogą nas nauczyć i co nam dają porażki?

Porażki mogą być oczywiście, i to najlepszy scenariusz, traktowane jak zwykła informacja zwrotna. Mniej więcej na tym opiera się koncepcja growth mindset, która promuje przekonanie, że błędy nie są porażką, tylko okazją do nauki. Niby banał, ale chodzi o to, by nie patrzeć na cele przez pryzmat kultury sukcesu, ale ciągłego doskonalenia. I wtedy sukces przyjdzie jako efekt.

Z kolei świadome analizowanie porażek i zdolność do szybkiego powrotu do równowagi po upadku to jądro koncepcji resilience. Sportowcy, zwłaszcza zawodowi, nabywają tę zdolność dzięki ciągłemu i dobrowolnemu eksponowaniu się na stres, presję i porażki. Gdy znajdują się w swoistym laboratorium porażek, ich skóra twardnieje i stają się odporni.

Jest jeszcze pojęcie wytrwałości, czyli angielski grit. Często jest definiowany jako trwała pasja. I według proponentów tej idei jest to lepszy predyktor sukcesu niż zdolności intelektualne.

To tylko trzy szybkie wnioski, jakie można przenieść ze sportu do biznesu. A przecież jest ich więcej, zwłaszcza gdy spojrzycie na sporty zespołowe. To studnia wiedzy, jak prowadzić ludzi i zespoły pod presją, jak zarządzać emocjami i stresem czy w jaki sposób wykorzystać dane i analitykę do podejmowania lepszych decyzji.

W sporcie oczywiście tych zmiennych jest więcej, bo trzeba zarządzać emocjami, oczekiwaniami, łagodzić napięcia i być odpornym na ciągłą presję. Niektórym się to udaje i wtedy okazuje się, że stają się też mistrzami biznesu. Bo w sporcie, oprócz gry i zabawy, są prawdziwe pieniądze.

My Company Polska wydanie 8/2025 (119)

Więcej możesz przeczytać w 8/2025 (119) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ