Lekcja kryptoekonomii [FELIETON]

łuczak
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowe
To węglowa jest rodzina: / parafina, peleryna / duża piłka w białe groszki / i bitcoinik też rozkoszny! Oto nowa współczesna wersja popularnego wierszyka dla najmłodszych. Warto, żeby dzieci w każdym przedszkolu nauczyły się go na pamięć. Mądrość z niego płynąca może przydać się w ich dorosłym życiu.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2020 (61)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Położenie prawne wydobywcy bitcoina przypomina sytuację osoby, która nabyła własność ruchomej rzeczy niczyjej przez jej objęcie w posiadanie samoistne albo osoby, która wytworzyła rzecz ruchomą z własnych materiałów. Nie byłoby to możliwe bez odpowiedniego sprzętu i energii elektrycznej” – podkreślił Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi. Uznał zatem, że wydatki poniesione na tzw. kopalnie wirtualnej waluty można uznać za bezpośrednio związane z jej nabyciem. Tym samym są one kosztem uzyskania przychodu. To ważne orzeczenie albowiem dotychczas organy skarbowe kwestionowały takie dość oczywiste rozumowanie. Twierdziły, że wydatki na tzw. koparki walut, mocne komputery, skomplikowane oprogramowanie oraz prąd to jedynie koszty pośrednie, których odliczyć nie można. Teraz będą musiały uznać, że są one tym samym co maszyny rolnicze, nawozy sztuczne i woda konieczne przecież do hodowli roślin.

Moment wydania tego orzeczenia zbiega się z rekordową wartością kryptowalut, których na rynku są już dziesiątki. Kurs, najpopularniejszej z nich, bitcoina znacznie już przekroczył w Polsce 40 tys. zł. Także lokaty dokonywane w takich walutach gwarantują obecnie całkiem pokaźną stopę wzrostu, o wiele wyższą niż tradycyjne konta oszczędnościowe, do których – uwzględniając inflację – sporo już dopłacamy. Może więc restrukturyzacja polskiego górnictwa powinna podążyć w kierunku właśnie kopania kryptowalut?

Co ciekawe bardzo podobna jest terminologia stosowana do opisywania działań podejmowanych w przemyśle wydobywczym oraz kryptogórnictwie. Obowiązuje w nich również takie samo prawo ekonomiczne – im głębiej kopiemy, tym nasz urobek jest droższy, a zajęcie staje się mniej opłacalne. Zajmując się kryptogórnictwem, przewagę ma ten, kto będzie korzystał z bardziej wydajnych urządzeń, a więc zupełnie nowych koparek, które dopiero wchodzą na rynek. Trudność wydobycia rośnie bowiem wraz z dołączaniem kolejnych takich maszyn cyfrowych do sieci, co oznacza, że każdy kolejny „wydobywca” (albo mówiąc precyzyjnie wytwórca węzłów w kryptowalutowej przestrzeni informatycznej) posługujący się takim samym sprzętem, zarobi nieco mniej niż jego poprzednik. W prawdziwej kopalni węgla jest tak samo. Jeśli zaczynamy eksplorować coraz głębsze pokłady i musimy budować nowe chodniki, to wówczas koszty prac drastycznie wzrastają, a cały interes staje się najzwyczajniej w świecie nieopłacalny. Rośnie też ryzyko katastrofy.

Cele realnych oraz wirtualnych górników są dzisiaj zupełnie odmienne. W pierwszym przypadku nie chodzi bowiem o osiągnięcie zysku ze sprzedaży „czarnego złota”, a jedynie zapewnienie pracy krnąbrnym i dumnym mieszkańcom Górnego Śląska, którzy mogą przecież przyjechać do Warszawy i podpalić opony. Albo nawet wywołać Czwarte Powstanie Śląskie! Cóż, przecież politycznie bezcenne było zawsze gibanie się rządzących z górnikami ubranymi w galowe stroje w takt wesołej ludowej muzyki podczas wystawnych karczm piwnych, głoszenie z niezachwianą wiarą poglądu, że węgla mamy w Polsce jeszcze na 200 lat oraz rozdawanie bułek z musztardą i salcesonem przed wejściem do kopalń. Diametralnie inaczej sytuacja wygląda w kryptogórnictwie. Tutaj liczą się wyłącznie pieniądze i to tylko te absolutnie prawdziwe. Przecież każdy wirtualny bitcoin, lisk, litecoin, ethereum, monero, golem, ripple, czy steem są tylko tyle warte, ile ktoś zapłaci za nie realnych amerykańskich dolarów, euro, brytyjskich funtów, szwajcarskich franków czy polskich złotych.

Czy taki program restrukturyzacji naszego górnictwa ma szanse powodzenia? Pewnie minimalne. Bardziej prawdopodobny jest niestety scenariusz z amerykańskiego miasta Centralia (stan Pensylwania). Tam podziemne pokłady węgla płoną już od 50 lat. Z tego powodu cała osada opustoszała i ma tylko siedmiu mieszkańców. Ze szczelin w ziemi wydobywa się żar i smużki dymu. Prognozy geologów są beznadziejne. Pożar ten może trwać jeszcze nawet kolejne 250 lat!

My Company Polska wydanie 10/2020 (61)

Więcej możesz przeczytać w 10/2020 (61) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ