Reklama

Byłem kolejną liczbą w Excelu

Rafał Komorowski
Rafał Komorowski / Fot. materiały prasowe
Popularne hasło „rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady” nie jest takie kolorowe, jak mogłoby się wydawać. To nie jest proste – mówi Rafał Komorowski (ex-Polpharma, DocPlanner), który odszedł z korpo, by pracować na kolei.
Reklama

Było warto?

Biorąc pod uwagę to, przed czym uciekałem – zdecydowanie tak! Decyzja o porzuceniu dobrze płatnej pracy w korporacji nie była łatwa, ale nie żałuję jej.

Przed czym uciekałeś?

Wątków jest wiele, ale sprowadzają się do tego, że miałem dosyć ciągłego gonienia króliczka, jakim okazała się realizacja celów sprzedażowych, zwłaszcza że ciągle coś stawało mi na przeszkodzie.

Co dokładnie?

Zarówno czynniki wewnętrzne – takie jak niezrozumienie w zespole – jak i ingerencja z zewnątrz w postaci lobbingu nieprzychylnych naszej firmie osób. Męczyła mnie konieczność ciągłego bycia „pod mailem”, bo szefowanie sprzedaży to praca, gdzie bez przerwy coś się dzieje – regularnie zdarzało się, że ważne deale dopinałem po 22, z łóżka. Presja, ciśnienie, dociskanie śruby, bezradność kadry menedżerskiej kierującej się własnymi interesami, a nie dobrem przedsiębiorstwa... Byłem tym wszystkim po prostu zmęczony, nie odpowiadało mi, że de facto stałem się kolejną liczbą w Excelu.

A może po prostu nie nadawałem się na wysoko kierownicze stanowiska? Mam znajomego, który jest prezesem dużej instytucji finansowej. Kiedy rozmawiamy przy drinku, na ogół zgadza się z moimi narzekaniami, ale w głębi duszy wiem, że sam podjąłby decyzje, które ja krytykowałem.

Na przykład?

Związane z mikromanagmentem, który moim zdaniem jest kontrskuteczny – firma zamiast skupiać się na tym, co ważne, poświęca uwagę np. temu, czy dany pracownik odpowiednio wypełnił stosowne tabelki. We wszystkim należy zachować złoty środek – rozumiem strategię „ufaj, ale sprawdzaj”, jednak kluczowy jest zdrowy rozsądek. Ludzie są fundamentem każdej organizacji, kiedy dociska się ich wbrew jakiejkolwiek logice, przedsiębiorstwo traci swój najcenniejszy zasób.

Rozpoczynając karierę w korpo, miałeś świadomość tego, jak wygląda codzienność w dużych organizacjach czy miałeś jednak inny obraz?

Do pewnego stopnia miałem świadomość, choć też momentami pewnego rodzaju wiara w lepszy świat, nieco zaburzała mi rzeczywistość.

W jaki sposób?

Wydaje mi się, że na początku kariery za bardzo angażowałem się w relacje ze współpracownikami. Z jednej strony rozumiem, co kryje się za hasłami, że „firma to rodzina”, z drugiej – często przemieniają się one w groteskę. Utrzymanie jednocześnie profesjonalnych, ale i koleżeńskich relacji w biurze nie jest łatwe, zwłaszcza jeśli jesteś na kierowniczym stanowisku.

Moja mama pełni funkcję w wysokiej kadrze zarządzającej w jednej z największych firm farmaceutycznych w Polsce, zdarzało się, że nie przychodziła na zebrania szkolne - czy moje występy - ponieważ była w biurze… Ciężką pracą przeszła ścieżkę od przysłowiowego pucybuta do milionera – zaczynała jako asystentka, a skończyła na najwyższym szczeblu. To ważny kontekst – w domu wpajano mi, że korporacyjna kariera jest czymś pożądanym, wartościowym. Jeszcze kiedy studiowałem, mama przekonywała, że na nakreślenie konkretnych planów zawodowych przyjdzie czas, ale już powinienem...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 11/2025 (122)

Więcej możesz przeczytać w 11/2025 (122) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

Reklama

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Reklama
Reklama