O krypto(r)ewolucjach
Fot. Materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2018 (29)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Chęć zmieniania świata popartą faktycznym działaniem wykazuje bardzo niewielka część społeczeństwa. I nie zawsze są to zmiany na lepsze, tym bardziej że często różnimy się w ocenie tego, co jest dobre, a co złe. Entuzjastów bogacenia się jest znacznie więcej, choć tych, którzy robią to naprawdę skutecznie, jest równie mało, jak geniuszy istotnie zmieniających świat. Oczywiście tzw. masy potrafią zmieniać bieg historii, ale z reguły na ich czele stoją zdolni liderzy, przy czym aktualnie są nimi kompletnie inni ludzie niż w przeszłości. Postęp czy zmienianie świata odbywają się w różny sposób. Ostatnio przyzwyczailiśmy się do zmian ewolucyjnych, a nawet rewolucyjnych, jednak bez tego rodzaju rewolucji, o jakich nas uczono. Czy nadal tak będzie? Myślę, że tak. Metody przeprowadzania rewolucji odzwierciedlają bowiem narzędzia, jakimi dysponujemy. Kiedyś była to postawiona na sztorc kosa, gilotyna czy karabin, więc przewroty były krwawe. Dzisiaj mamy najnowocześniejsze technologie, zatem rewolucje są raczej energochłonne (vide energia zużywana do kopania kryptowalut). Ale narzędzia to za mało – potrzebna jest jeszcze odwaga. Na szczęście tej nam nie brakuje.
A teraz spójrzmy na bunt społeczny z perspektywy np. systemu finansowego (w wydaniu XX-wiecznym przestarzałego i nieodpowiadającego oczekiwaniom klientów). Kilkanaście lat temu, ku zaskoczeniu kolegów z branży, mój znajomy rzucił świetną posadę w jednym z największych banków świata i zaczął inwestować w rozwiązania pożyczkowe peer-to-peer. Inny zajął się kryptowalutami, a jeszcze inny – finansowaniem społecznościowym, którego przeżywającą rozkwit formą są tzw. ICO. Dzisiaj zjawiska te osiągają skalę zagrażającą obecnemu modelowi funkcjonowania systemu finansowego, z jego instytucjami i państwowym nadzorem. Czy to nie jest swoisty wyraz buntu młodego pokolenia wobec struktur, które często zwyczajnie żerują na obywatelach? Każdy z nas doświadczył takiego wyzysku lub po prostu nieefektywności, choć nie każdy ma tego świadomość. Oto przykłady. Chciałem kupić dolary amerykańskie za złotówki. Bank (a jakże – bardzo nowoczesny) zaoferował mi na swojej (rzecz jasna supernowoczesnej) platformie spread w wysokości 2,41 gr. Natomiast moja platforma społecznościowa zaproponowała 0,23 gr (!!!), a efektywnie, czyli z kosztami – 0,62 gr. Niedawno chciałem zapłacić przelewem w dolarach namibijskich za butelkę wina wypitą przy okazji pobytu w tym pięknym kraju. Koszt przelewu okazał się wyższy niż cena wina... a wcale nie było najtańsze. Nie wspomnę już o kosztach podwójnego przewalutowania i czasie realizacji przelewu. Ostatni mój pobyt na Majorce i zapłata (kartą do rachunku w euro) za wypożyczenie samochodu skończyły się reklamacją. Z ciekawości zawodowej sprawdziłem bowiem sposób rozliczenia transakcji i okazało się, że – wbrew mojej woli (!) i, wydawałoby się, oczywistej logice – dokonano przewalutowania transakcji na złotówki i ponownie na euro, co kosztować mnie miało mniej więcej tyle, ile wypożyczenie auta na tydzień.
Sam spędziłem wiele lat w szponach tego systemu i rozumiem panikę, jaką wśród bankierów wzbudzają chociażby kryptowaluty i oparte na nich niezależne systemy płatności czy pozyskiwania finansowania przez spółki. Tak, to jest rewolucja, która może zmienić nie tylko system bankowy, ale też sposób funkcjonowania społeczeństw. Technologia i otwarte głowy pozwoliły rzucić wyzwanie korporacjom i ich chciwym menedżerom oraz rządom. Ci, którzy to zrozumieli, szukają nowych rozwiązań. Inni walczą starymi metodami. Może wygrają jedną czy dwie bitwy, może nawet sto, ale ostatecznie aktualny system finansowy przeobrazi się i będzie przyjazny dla ludzi niewspółmiernie bardziej niż wynikałoby to z konkurencji między korporacjami. Ten sam proces zmiecie też ze sceny inne „oazy spokoju”. I nie jest to odległa przyszłość. Nie bójmy się więc nowości. Uczmy się ich, szukajmy dla nich rozwiązań, wprowadzajmy je... Postęp nigdy nie był domeną urzędników, bo inna jest ich rola w państwie. Nie jest także zarezerwowany dla korporacji. Technologia w rękach społeczności plus odwaga to potężna siła. Nauczmy się z niej czerpać, nawet jeśli po drodze popełnimy błędy.
Więcej możesz przeczytać w 2/2018 (29) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.