Nie widzę problemów, znajduję rozwiązania

Ewelina Sasin
Ewelina Sasin / Fot. materiały prasowe
Najtrudniejsza w byciu seryjną founderką jest samotność w odpowiedzialności – wskazuje Ewelina Sasin.

Kiedy odkryłaś w sobie dryg do rozwijania nowych projektów?

To było we mnie od zawsze. Pamiętam, jak na pierwszej lekcji hiszpańskiego, kiedy padło pytanie: „Kim chcesz zostać, gdy dorośniesz?”, bez zastanowienia napisałam: mujer de negocios. Nie miałam żadnego biznesowego zaplecza – moi rodzice nie prowadzili firmy, nikt w naszym otoczeniu nie był przedsiębiorcą, a mimo to intuicyjnie czułam, że będę działać, tworzyć, układać świat po swojemu. Już jako dziecko byłam organizatorką: klasowych wyjazdów, kolonijnych akcji, szkolnych inicjatyw. Lubiłam mieć wizję, zarażać nią innych i doprowadzać rzeczy do końca. Uwielbiam ten moment, kiedy z chaosu wyłania się plan, działanie, efekt. Nie widzę problemów, znajduję rozwiązania.

Na studiach organizowałam pierwsze wydarzenia i zobaczyłam, że można coś realnie zmienić: bez miliona procedur, bez czekania na pozwolenie. To było jak zapalnik. Szybko zaczęłam pracę, a jeszcze szybciej usłyszałam: „Może zorganizujesz więcej osób, zbudujesz zespół?”. Wtedy mój ówczesny chłopak – dziś mąż – powiedział: „To idź i załóż firmę”. Mówił na mnie Cel-pal. I faktycznie, na drugi dzień powstała Ewesa.

To były pierwsze momenty, kiedy poczułam, że łączenie ludzi, celu, energii i logistyki przychodzi mi dość naturalnie. I tak już zostało. Z czasem zrozumiałam też, że nie jestem „typem do jednego biznesu”. Potrzebuję tworzyć, skalować, przekazywać dalej oraz… zaczynać od nowa.

Co jest najtrudniejsze w ciągłym zaczynaniu od nowa?

Samotność w odpowiedzialności. Kiedyś, gdzieś, nie przytoczę autora, przeczytałam, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. A przecież nie każdy projekt wychodzi. Wszyscy widzą pasję, dynamikę, kolejne projekty, nie widzą za to tych momentów w nocy, kiedy budzisz się z pytaniem: „Czy nie zawodzę ludzi, którzy mi zaufali?”. Nie widzą momentów podczas biegania, gdy w głowie masz wyłącznie jedną myśl: „Czy nie ruszyłam z nowym pomysłem za wcześnie?”. Najtrudniejsze są właśnie te chwile, kiedy ekscytujesz się nowym kierunkiem, nowymi rozwiązaniami, nową firmą – a wiesz, że równolegle twoje wcześniejsze projekty wciąż potrzebują atencji, zasobów oraz energii. Będąc seryjnym founderem, trzeba mieć świadomość, że nie wszystko da się dowieźć naraz.

Do tego dochodzą trudne decyzje, momenty pivotów, konflikty ze wspólnikami, rozstania z zespołami… Tego nikt nie pokazuje na Linkedinie, a to właśnie wtedy founder testuje swoją odporność, klasę i spójność z wartościami.

I jeszcze jedno – nie każdy pomysł wychodzi. Nie każdy gamechanger rzeczywiście zmienia grę. Czasem coś trzeba zamknąć, zanim się rozkręci. Czasem po prostu się mylisz.

Ile projektów tak naprawdę masz za sobą?

Zdecydowanie więcej, niż zdążyłabym zawrzeć w jednym wywiadzie. Była restauracja z konceptem superfood, w którą zainwestowaliśmy ogromne pieniądze, wierząc, że zmienimy rynek. Były produkty FMCG, które trafiły do sieci handlowych. Projekty dla rodziców i dzieci, inicjatywy sportowe, działania...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 7/2025 (118)

Więcej możesz przeczytać w 7/2025 (118) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ