Koszuleczki i biznes
Filip Nosel, fot. Jan RosowskiRonaldo Nazario, reprezentacja Brazylii, wersja z bazarku pod Łodzią – moja pierwsza koszulka piłkarska. Pamiętacie swoje?
Adam Niewiński: Pierwszą, jaką dostałem od rodziców była koszulka Didiera Drogby z Chelsea F.C.
Filip Nosel: W moim domu koszulki przewijały się od dziecka. Moja matka chrzestna mieszka we Włoszech, więc dosyć często przysyłała jakieś stroje. Od niej dostałem pierwszą koszulkę w dorosłym rozmiarze – reprezentacji Hiszpanii z 2006 r. Czysta koszulka, bez nazwiska na plecach.
A więc to chrzestna była pierwszym dostawcą w waszej firmie.
FN: Kolekcjonowaniem koszulek piłkarskich zająłem się ok. pięć lat temu, kiedy po prostu zacząłem sobie kupować to, co wpadło mi w oko. Po jakimś czasie stwierdziłem, że może warto połączyć przyjemne z pożytecznym i tak powstał Football Thrift Shop. Przygotowania do ruszenia ze sklepem trwały ok. dwóch lat, na które złożyło się kompletowanie asortymentu oraz poszerzanie wiedzy.
Jak się poznaliście?
AN: Od dawna kolekcjonuję koszulki Chelsea, której jestem wielkim fanem. Jakiś czas temu kupiłem od Filipa koszulkę i tak się wszystko zaczęło. Przez pewien czas to ja, a nie matka chrzestna Filipa byłem dostawcą Football Thrift Shop (śmiech). Na początku nasza współpraca nie była sformalizowana, po prostu przekazywałem mu na sprzedaż własne zbiory.
FN: Na żywo widzieliśmy się zaledwie kilka razy, a mimo to zdecydowaliśmy się na wspólne prowadzenie biznesu. Nie chcę zapeszać, ale na razie wszystko zmierza ku dobremu, co pokazuje, że jeśli trafisz na odpowiedniego człowieka i obaj sobie zaufacie, to w zasadzie każdy projekt ma prawo bytu. Dodam jeszcze, że najpierw zostaliśmy wspólnikami, a dopiero potem kolegami. Nie odwrotnie.
Co zagrało między wami?
AN: Fajnie się uzupełniamy! Filip świetnie prowadzi media społecznościowe, jest przy tym bardzo dobrze zorganizowany – jeśli ma wykonać jakieś zadanie, to robi to dokładnie, od A do Z. Ja z kolei jestem chodzącym chaosem, z którego wychodzą różne pomysły.
FN: Obaj czasami mamy gorsze chwile, ale zawsze się wspieramy, podnosimy na duchu. Jesteśmy zupełnie różni, dzięki czemu odnajdujemy właściwy balans. Paradoksalnie nie mamy do siebie aż tak daleko – ja mieszkam w okolicach Trójmiasta, Adam pod Warszawą – dlatego kiedy jest potrzeba spotkania się, to udaje nam się wygospodarować czas.
Wasze wspomnienia z początku działalności brzmią trochę tak, jakby ruszenie z biznesem było bułką z masłem. Filip wpadł na pomysł sklepu z koszulkami piłkarskimi i pstryk, reszta sama się zadziała.
FN: Podkreślę tylko, że my wciąż jesteśmy na początku biznesowej drogi, nie obracamy nie wiadomo jak wielkimi kwotami. Zarówno ja, jak i Adam, pracujemy na etatach, a FTS traktujemy dorywczo, jako naukę biznesu. Zarabiamy na sklepie, a sama działalność nie jest objęta jakimś gigantycznym ryzykiem finansowym, dlatego nawet gdyby – odpukać – nam się nie udało, to potraktujemy tę przygodę jako cenną lekcję przedsiębiorczości.
Jeśli chcemy odnieść sukces, to prawdopodobnie cały czas będziemy na etapie rozwoju, bo przecież ten, kto się nie rozwija, to stoi w miejscu. 15 stycznia br. oficjalnie wystartowaliśmy z firmą i jakoś to leci, choć oczywiście napotykamy różne przeszkody.
AN: Od zawsze marzyłem o oryginalnych koszulkach piłkarskich, a nie tylko tych z bazaru. Kiedy kilka lat temu zacząłem na siebie zarabiać, mogłem coś z tym marzeniem zrobić. Szybko zdałem sobie sprawę, że ludzi podobnych do mnie jest mnóstwo, stąd Football Thrift Shop wydał mi się świetnym pomysłem...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 7/2022 (82) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.