Ceny paliw wystrzelą po majówce
Ceny paliw, fot. ShutterstockWysokie ceny paliw w ostatnim czasie to efekt napiętej sytuacji na Bliskim Wschodzie, która potencjalnie obniża dostępną podaż ropy na rynku. Oczywiście w tym momencie obserwujemy deeskalację sytuacji pomiędzy Izraelem i Iranem, co teoretycznie powinno skutkować cofnięciem cen surowca, tak jak było to w październiku i listopadzie zeszłego roku. Z drugiej strony musimy mieć na uwadze utrzymanie porozumienia o cięciu produkcji ropy ze strony kartelu OPEC+, co nie pozwala na duże spadki cen. To właśnie to powoduje, że po majówkowej promocji Orlenu, ceny paliw nie tylko wrócą do poprzednich poziomów, ale najprawdopodobniej mogą przebić poziom 7 zł za litr.
Podobnie jak w niedalekiej przeszłości, Orlen proponuje promocję na paliwa na poziomie 30 gr na litrze dla posiadaczy aplikacji. Obniżka ta jest jeszcze większa, jeśli posiadamy kartę Dużej Rodziny. Warto jednak pamiętać, że jest to promocja chwilowa i ceny powrócą do normalnych poziomów po 5 maja. Średnia cena benzyny 95 przekroczyła poziom 6,70 w mijającym miesiącu, pierwszy raz od kwietnia 2023 roku. Ceny ropy są również podobne do poziomów z zeszłego roku, kiedy to OPEC+ w końcówce marca zdecydował się na dodatkowe dobrowolne cięcia produkcji. Niemniej na ten moment nierzadko tankujemy już przy poziomie 6,90 zł za litr, nawet pomimo tego, że ceny ropy są odległe od poziomów z września zeszłego roku czy poziomów z 2022 roku. Powodem wzrostu cen jest utrzymujący się wysoki popyt na paliwa, w szczególności w Europie. Tzw. “crack-spread”, który może być wskaźnikiem dla popytu w Europie, utrzymuje się trendzie wzrostowym od października zeszłego roku i pozostaje na poziomach podobnych, kiedy to rok temu za litr baryłki ropy Brent płaciliśmy 90-95 USD. Odwrotna sytuacja ma miejsce w USA, gdzie crack-spread, czyli wyznacznik dla popytu notuje w ostatnim czasie spadki.
Możliwe nawet 7 zł za litr
Wobec tego nie można wykluczyć sytuacji, w której ceny paliw powrócą powyżej poziomu 7 zł za litr, jeśli ceny ropy utrzymają się na wysokim poziomie. Popyt raczej nie powinien spaść w najbliższym czasie, a zbliżający się okres letni sugeruje nawet jego odbicie, co przy ograniczonych mocach rafineryjnych w Europie może skutkować dalszym wzrostem cen paliw.
Ceny są jeszcze odległe od poziomów, które mogłyby doprowadzić do tzw. destrukcji popytu, ale nie można wykluczyć działań idących w kierunku obniżenia cen ropy. W USA zbliżają się wybory prezydenckie, dlatego prezydent Joe Biden będzie starał się obniżyć ceny w końcówce wakacji. Dodatkowo, jeśli konflikt na Bliskim Wschodzie przybierze na sile, kraje takie jak Arabia Saudyjska mogą być zmuszone do tego, aby przywrócić część produkcji.
Niemniej nawet z promocją na tankowanie, która nie obowiązuje na wszystkich stacjach, będzie drożej niż w zeszłym roku, co z kolei podnosi kwestie związaną z możliwym odbiciem inflacji, co z kolei nie jest dobrą informacją dla tych, którzy oczekują obniżek stóp procentowych w tym roku.