Bałagan z sensem
Balagan Studio, fot. materiały prasowePołączyła je miłość do funkcjonalizmu oraz warsztaty z rysunku.
Trafiły na nie w ramach przygotowań do egzaminu na wzornictwo przemysłowe na warszawskiej ASP. Na studiach rozjechały się w różne strony świata. Agata do Portugalii, gdzie w wakacje po Erasmusie zapisała się na kurs robienia butów, a Hanna do Izraela, gdzie oprócz studiów skończyła też kurs szycia toreb.
Z dyplomem w kieszeni, po krótkim epizodzie w studiach projektowych, zaczęły szukać własnej ścieżki. – Praca tylko dla pieniędzy nas nie kręciła. Obie chciałyśmy robić coś dla przyjemności i byłyśmy gotowe poeksperymentować – wspomina Agata Matlak-Lutyk, a ponieważ sama złapała szewskiego bakcyla, rzuciła pomysł, by produkować buty. Namówiła przyjaciółkę i tak się zaczęło.
Ostateczną decyzję podjęły w 2015 r., gdy jeden z kolegów przyszedł do nich z propozycją: chciał zainwestować w biznes z butami. I choć finalnie ich drogi się rozeszły, dziewczyny wkręciły się już na tyle, że mimo braku inwestora postanowiły pójść za ciosem. – Szkoda nam było zrezygnować, bo zauważyłyśmy, że nasze buty podobają się klientkom. Poza tym pracowałyśmy już nad marką kilka miesięcy, znalazłyśmy szewców, kaletników, materiały, rozwinęłyśmy krótką produkcję i zbudowałyśmy pierwszą stronę internetową – mówi Hanna Ferenc-Hilsden. Na myśl im jednak nie przyszło, że właśnie stworzyły sobie miejsce pracy na lata, a może nawet na całe życie.
Hanna przeprowadzała się wtedy do swojego partnera, którego poznała na studiach w Tel Awiwie. Nawet przez chwilę nie pomyślały, że to może storpedować ich biznes. Przeciwnie, od razu wpadło im do głowy, że wykorzystają jej nową miejscówkę jako atut. Izrael stanie się dla nich artystyczną odskocznią i miejscem czerpania inspiracji. Stolica Izraela słynie wszak z Białego Miasta – największego na świecie kompleksu miejskiego w stylu Bauhausu, a one przecież obie zakochały się w nim na umór.
Modele wbrew sztuce
Zadebiutowały na targach mody z dwoma modelami butów i trzema wzorami torebek. Krótkie serie w różnych kolorach. Producent, który w nie wtedy uwierzył i wyprodukował pierwsze „bałagany”, jak klientki nazywają buty od Agaty i Hanny, pracuje z nimi do dzisiaj.
– Miał w sobie na tyle zajawki do tego zawodu, że zdecydował się zrobić coś nowego, innego od rutynowych zleceń i postawić na dwie niedoświadczone dziewczyny, które przyszły z pomysłem odbiegającym od rynkowej sztampy. Nie miałyśmy jeszcze wtedy swojej pracowni, więc spotykaliśmy się w McDonaldach i omawialiśmy prototypy, jakie wykonywał z naszych projektów. To wszystko wydarzyło się dzięki temu, że w nas uwierzył – wspomina Hanna.
Zanim jednak na niego trafiły, wiele dni spędziły w internecie na poszukiwaniach wykonawców. Jeden po drugim odmawiali. Spoglądali na nie z pobłażaniem i starali się przekonać, że tak się butów nie robi, że będą reklamacyjne, że to wbrew sztuce itp.
Konstrukcja i montaż buta są dużo bardziej skomplikowane, niż to wydaje się przeciętnemu posiadaczowi obuwia. Żeby stworzyć model według nowego projektu, trzeba zainwestować w wiele elementów i namówić do tego podwykonawców. To zniechęcało producentów do współpracy ze świeżo upieczonymi projektantkami. Obawiali się ryzyka, tym bardziej że w grę wchodziły tylko krótkie serie i buty odmienne od sklepowych standardów. Nie gładkie jak rzeźba, wyprasowane...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 5/2021 (68) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.