Renesans neonów

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2025 (114)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Widzieliście film „Światło nie zgaśnie nigdy”? W zeszłym roku podbił serca widzów na całym świecie. Opowiada historię wdowy, która postanawia dokończyć ostatni projekt swojego zmarłego męża, rzemieślnika tworzącego neony. Nostalgiczna historia pozwala przyjrzeć się bliżej sztuce, z której przez lata słynął Hongkong, bo to tam dzieje się akcja. Przy okazji premiery filmu miejscy urzędnicy Hongkongu policzyli, że w ciągu ostatnich 10 lat ze 120 tys. neonów w przestrzeni miejskiej zostało około 400. Coś, co było estetyczną wizytówką miasta-państwa, zostało stracone. Podobną fabułę można by umieścić w Warszawie, Gdańsku czy Łodzi. Bo do lat 90. XX w. nasze miasta uchodziły za jedne z najbardziej „zneonizowanych” na świecie. Jednak w okresie transformacji ustrojowej neonowe szyldy i ich artystyczne wariacje odeszły do lamusa. Znikały z przestrzeni miejskiej, a właściciele firm, którzy odziedziczyli te bezcenne fragmenty sztuki użytkowej, bezrefleksyjnie wyrzucali je jako symbole minionej epoki.
Prawie Vegas
Okres PRL kojarzy się raczej z szarzyzną, burą meblościanką i blokowiskami w odcieniach betonu. Nie każdy pamięta, że miał też unikatowe, jaskrawe oblicze. Warszawa lat 70. i 80. świeciła tysiącem kolorowych świateł i bliżej jej było do dzisiejszego Las Vegas, niż moglibyśmy przypuszczać. To za sprawą wielkiego państwowego projektu neonizacji, który trwał od 1956 r. aż do lat 80. Państwo finansowało zakładom neonowe szyldy, by miasta zyskały nowoczesny wymiar estetyczny, a ich mieszkańcy otrzymali namiastkę (lub iluzję) nowoczesności kojarzonej z Zachodem.
– Idąc Marszałkowską czy Kruczą w nocy, nawet przy zgaszonych latarniach można było znaleźć szpilkę na chodniku! – przekonuje neonista Romuald „Marian” Szczerba, członek brygad neonowych, dziś przedsiębiorca prowadzący zakład produkcji i napraw neonów. – To był piękny widok. Projekty neonów tworzyli wzięci artyści, m.in. Jan Mucharski, Maksymilian Krzyżanowski, osoby związane z polską szkołą plakatu. Pracowałem wtedy w Stołecznym Przedsiębiorstwie Instalacji Reklam Świetlnych. Zatrudniało ono 350 osób! Dawniej w skali kraju liczba neonistów szła w setki. Po transformacji założyłem własną firmę, czyli Euro Neon Servis. Działam w tym zawodzie 53 lata i śledzę rynek – mówi Szczerba. Dziś takich zakładów jak mój zostało tylko kilkanaście w skali kraju.
Ostatnio neony znowu zrobiły się modne, a polskie firmy inwestują w szlachetną reklamę świetlną. Mamy do czynienia z renesansem neonów w przestrzeni publicznej.
Neonowi aktywiści
Neony to szklane rurki wypełnione gazami szlachetnymi, takimi jak neon czy argon, które pod wpływem wysokiego napięcia emitują charakterystyczne, jaskrawe światło. Kolor emitowanego światła zależy od rodzaju użytego gazu oraz ewentualnych luminoforów pokrywających wnętrze rurki. Technologia ta, rozwinięta na początku XX w., szybko zyskała popularność jako efektowna forma reklamy świetlnej.
Współczesne marki coraz częściej sięgają po neony jako kluczowy element swojej identyfikacji wizualnej. Jaskrawe, przyciągające wzrok światło neonów nie tylko wyróżnia firmę na tle konkurencji, ale także buduje jej unikalny wizerunek. Neony są wykorzystywane w logotypach, szyldach oraz jako dekoracje wnętrz, nadając przestrzeniom charakterystyczny klimat i podkreślając tożsamość marki.
Z tego artystycznego bogactwa przedsiębiorcy zaczęli na nowo zdawać sobie sprawę dzięki działalności Muzeum Neonów w Warszawie i podobnych placówek czy inicjatyw w innych miastach (np. słynny pasaż neonów we Wrocławiu). Warszawskie Muzeum Neonów powstało dzięki polskiej artystce Ilonie Karwińskiej i jej partnerowi Davidowi Hillowi.
W 2005 r. wykonała cykl fotografii „Polski neon” dokumentujący neonowe szyldy reklamujące usługi lub produkty. Już w trakcie prac zauważyła, że te ślady niedawnej historii szybko znikają z tkanki miejskiej.
– Podjęliśmy się próby ocalenia tych niepowtarzalnych dzieł sztuki, bo znikały w mgnieniu oka. Pierwszym uratowanym szyldem był „Berlin”, dawniej widoczny przy placu Konstytucji. Zaniepokojeni jego zniknięciem rozpoczęliśmy jego poszukiwania, które zakończyły się odkryciem, że został wyrzucony na śmieci – mówi Ilona Karwińska.
Od tamtej pory para neonowych aktywistów zaczęła ratować cenne artefakty przed podobnym losem. W końcu zebrane neony zaświeciły ponownie w przestrzeni warszawskiego Muzeum Neonów i z miejsca zachwyciły odwiedzających. Dziś to jedno z najlepiej ocenianych muzeów w stolicy. Przyciąga turystów, mieszkańców i licznych entuzjastów tej sztuki.
Powrót na zebrze
Jedną z firm wykorzystujących neony w działalności jest E. Wedel. Wedlowskie neony to symbol innowacyjnego podejścia samego Jana Wedla, który jako jeden z pierwszych w Warszawie zastosował to narzędzie zarówno jako element dekoracyjny, jak i promocyjny. To właśnie za czasów Jana Wedla neony pojawiły się na fabryce przy ul. Zamoyskiego oraz na wszystkich sklepach firmowych.
– Jednym z pierwszych neonów, który powstał na zamówienie Jana Wedla, jest neon przedstawiający wizerunek chłopca na zebrze, który po dziś dzień zdobi dach kamienicy przy ul. Szpitalnej 8 w Warszawie – mówi Dominika Igielińska, Branded Content Manager w LOTTE Wedel.
– W przypadku marki E.Wedel zastosowanie niestandardowych form reklamy jest w naszym DNA. Zawdzięczamy to przede wszystkim Janowi Wedlowi, który był niesamowitym innowatorem, nie bał się ograniczeń i zaskakiwał pomysłami na reklamę. Poza tym neony są częścią tkanki miejskiej, a warszawiacy kochają nasze neony i traktują je jak jeden z symboli miasta – relacjonuje Dominika Igielińska.
Neony wracają do łask i to widać choćby po ich popularności w wystroju wnętrz uznawanych za modne, czyli popularnych restauracji, klubów, hoteli, kawiarni. Jak zaznaczają twórcy neonów, branża HoReCa to wciąż najczęstszy klient zamawiający reklamy świetlne.
Według Dominiki Toboły, badaczki neonów, rzeczniczki warszawskiego Muzeum Neonów i autorki pracy dyplomowej, „Powrót neonów do przestrzeni miejskiej”, możemy mówić o powrocie neonów do łask i swoistym piku zainteresowania biznesu tą sztuką.
– Są częścią popkultury, sięgają po nie artyści, wpisują się w obecne trendy. To rzadki element, który dodaje firmom wyrazistości – mówi Dominika Toboła. Jak podkreśla, nie każdego przedsiębiorcę stać na taki typ reklamy – stają się więc symbolami ekonomicznego statusu. – Neony dziś służą głównie do promocji nazwy własnej danej firmy, w przeciwieństwie do epoki przed transformacją, kiedy informowały raczej o tym, co znajdziemy w konkretnym sklepie czy zakładzie, np. „Obuwie”, „Pieczywo”, „Jubiler” – mówi. Neony są typem reklamy luksusowej, bo ich tworzenie jest skomplikowanym i kosztownym procesem. Wymaga wiedzy na pograniczu plastyki, fizyki i chemii. – Dlatego wykonanie neonów z nazwą firmy to także prestiż dla biznesu – podkreśla ekspertka.
Robota w świetle
Renesans neonów w Polsce to nie tylko powrót do tradycji, ale także świadome wykorzystanie ich potencjału w budowaniu nowoczesnego wizerunku biznesowego. Dzięki firmom specjalizującym się w produkcji i renowacji neonów przedsiębiorcy mają możliwość wprowadzenia tego efektownego elementu do swojej identyfikacji wizualnej, łącząc nostalgię z nowoczesnością.
Jedną z takich firm jest Neon Design z Chorzowa, zajmująca się produkcją neonów już od 30 lat. W tym czasie wykonała kilkadziesiąt tysięcy neonowych reklam. Neony wykonuje zarówno dla największych marek, jak Grupa Żywiec, Carlsberg, Lech, Tyskie, Coca-Cola, Pepsico, jak i sklepów, klubów muzycznych, salonów beauty i wielu innych mniejszych biznesów i klientów prywatnych.
– Mamy spore doświadczenie w obserwacji fluktuacji rynku zamówień na ten typ reklamy. Zainteresowanie klientów ma charakter sinusoidalny na przestrzeni lat, ale nigdy w całym okresie działalności poziom zamówień (zarówno biznesowych, jak i prywatnych) nie schodził poniżej pewnego zadowalającego poziomu – wyjaśnia Krzysztof Wolny z Neon Design i dodaje, że rynek neonów szklanych jest niszowy, ale stabilny. – Nie brakuje klientów, którym zależy na niebanalnej, ponadczasowej formie reklamy. Czasami barierą bywa cena, neony szklane nie są najtańszą formą reklamy. Produkty ręcznie wykonywane z włoskiego lub amerykańskiego szkła – tylko takiego używamy, bo jest po prostu najlepsze, żadnej taniej „chińszczyzny” – muszą mieć swoją cenę – mówi ekspert.
Ile zatem kosztuje neon? To skomplikowana technologia wymagająca zarówno specjalistycznych urządzeń, jak i unikalnych umiejętności szklarza neonowego. Ponieważ jest to ręczna robota, koszt jest uzależniony od wielu czynników – wymiaru, stopnia skomplikowania i wygięcia rurki, koloru świecenia (rodzaj użytego szkła), wymogów montażowych (montaż bezpośrednio do ściany, na ażurowej ramce, na płycie podkładowej). – Dlatego każdy projekt kosztorysowany jest osobno. Można określić, że ceny najprostszych neonów zaczynają się obecnie od ok. 800 zł – mówi neonista Neon Design.
– Koszty palników, stanowiska i sprzętu do produkcji neonu, podgrzania szkła do temperatury ok. 300 stopni i specjalnej pompy znacznie przekraczają kwotę 100 tys. zł – ocenia Romuald Szczerba.
– Dlatego tak mało jest osób zdolnych do rozpoczęcia kariery neonisty. Do tego dochodzi praca na wysokościach, bywa, że ryzykowna. W PRL-u zdarzało się, że na szczyt elewacji wchodziłem po zardzewiałej drabince, która trzymała się ściany na słowo honoru – mówi neonista, choć w jego spojrzeniu widać raczej igrające ognie niż wyraz dezaprobaty. Nie trzeba dodawać, że jest autorem wielu najbardziej znanych neonów Warszawy. Opiekuje się licznymi dziełami własnej roboty, które zyskały status kultowych, a dziś świecą w Muzeum Neonów.
Co najczęściej zamawiają klienci? Od klasycznych szyldów neonowych nad wejście do lokalu, przez neony witrynowe, po różnego rodzaju instalacje neonowe do wnętrza. W nowoczesnym lofcie neon to po prostu must have. Są to nie tylko napisy, ale także formy przestrzenne czy grafiki. Jakiś czas temu Neon Design wykonał pracę dyplomową studentki uczelni artystycznej, która była zaprojektowana z dużej liczby stylizowanych męskich organów. – Efekt był naprawdę wyjątkowy! – śmieje się Krzysztof Wolny.
LED? Ledwo, ledwo…
Klasyczni neoniści narzekają, że rynek psują firmy, które przygotowują tzw. ledony. To naśladujące neonową sztukę rozwiązania oparte na technologii LED. Ledony są jednak obecnie tańszym, szerzej dostępnym „zamiennikiem” neonów. Jednak różnicę widać na pierwszy rzut oka. Mimo to sięgają po nie ci uczestnicy rynku, których często nie stać na wykonanie neonu opartego na szlachetnych gazach i trudnej sztuce dmuchania szkła.
– Neony LED cieszą się dużym zainteresowaniem wśród przedsiębiorców, ponieważ pomagają podkreślić identyfikację wizualną marki oraz stworzyć klimatyczne wnętrza. Sprzedajemy ich kilkaset miesięcznie. Klientami Fabryki Neonów obok małych firm są sieci handlowe, gastronomiczne i duże korporacje, a ostatnio zamawiają je chętnie influencerzy (dobrze wyglądają na nagraniach) – wskazuje Maciej Sielski, właściciel wrocławskiej Fabryki Neonów. Dodaje, że koszt ledonów zależy od wielkości, stopnia skomplikowania wzoru i sposobu montażu. – Małe ledony (od 40 cm) kosztują 400-500 zł. Natomiast średnia cena zamówienia biznesowego u nas to 1000-4000 zł, choć zdarzają się duże realizacje logotypów firm za kilkanaście tysięcy złotych – podsumowuje Sielski.
Ledony, choć estetycznie uboższe od neonów, mają też pewne zalety, są bardziej energooszczędne od tradycyjnych neonów i mniej awaryjne (wykonuje się je z elastycznych pasków LED w silikonie). Przykładowo ledony można obserwować w foodcourtach galerii handlowych, barbershopach czy w modnej warszawskiej restauracji Madonna. Jej goście chętnie udostępniają w sieci swoje zdjęcia na tle restauracyjnej ściany wypełnionej licznymi ledonami – to dobry ruch marketingowy.
– Ledony działają na mnie jak płachta na byka. Jak widzę te „twory”, od razu się denerwuję – mówi Romuald Szczerba.
– To fakt, że neony są o wiele bardziej delikatne, ale wiele z tych, które tworzyłem w latach 70. czy 80., świeci jeszcze dziś. Na Marszałkowskiej był neon na neonie, one się zazębiały – wspomina i wylicza nazwy neonów blisko siebie: „Składnica harcerska”, „Węgierski Instytut Kultury”, „Tokaj”, „Społem”, „Restauracja Odra”, a trochę dalej przy placu Konstytucji „Zegarki radzieckie: precyzja, estetyka, trwałość” czy słynna „Siatkarka”, przywrócona do życia w 2006 r. dzięki Paulinie Oławskiej. Pulsacyjna barwa szlachetnego gazu oświetlała miasto pięknem i wydawała charakterystyczny dźwięk. Hipnotyzowały, wabiły, stawały się punktem orientacyjnym. Pod neonami umawiało się na randkę czy drinka z kolegą. – Tamte czasy to była złota era neonów, robiliśmy zamówienia reklamy świetlnej na ścianach liczących 70 m. Niekiedy rurki pod neony, np. litery czy elementy grafiki, miały po 2 m. Ale neony wciąż trwają, nie zainwestowałem przez pół wieku ani złotówki w reklamę, a pracy zawsze miałem w bród. Obecnie zamówień też jest sporo. Może renesans neonów to określenie na wyrost. Ja bym powiedział, że to czasowy pik, które wokół neonów zauważałem wiele na przestrzeni tych wszystkich lat – wspomina Romuald Szczerba.
Jasna strona biznesu
Co trzeba zrobić, by zamówić neon dla swojej firmy? Skontaktować się ze studiem, zakładem czy fabryką neonów i przedstawić oczekiwania. W zamian przedsiębiorca otrzyma projekt i wycenę finalnego dzieła. Biznes inwestując w neony, pozwala przetrwać małym zakładom i wytwórniom neonów, chroni umierający zawód i wzbogaca przestrzeń o elementy sztuki użytkowej, na czym zyskują wszyscy. Obok aktywistów i twórców neonów przedsiębiorcy wzięli na siebie społeczną odpowiedzialność za ten świetlisty fenomen. Choć Dominika Toboła zaznacza, że w latach transformacji i po nich straciliśmy nawet 90 proc. polskich neonów, to wciąż powstają nowe i warto w nie inwestować, bo ich wartość rośnie wraz z wiekiem. Firmy, zyskując niezwykle estetyczny szyld czy ozdobę, dbają o to, by Polska nie powtórzyła losu Hongkongu. Jest zatem szansa, że przyłożą się, by jak w tytule filmu „Światło nie zgasło nigdy”.

Więcej możesz przeczytać w 3/2025 (114) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.